Wygląda na to, że nasi "rosyjscy partnerzy" - by użyć słów min. Sikorskiego - śledzą naszą scenę polityczną uważniej, niż sądzimy

Wygląda na to, że nasi "rosyjscy partnerzy" - by użyć słów Radosława Sikorskiego z jego dzisiejszej konferencji prasowej - śledzą naszą scenę polityczną uważniej, niż sądzimy. Że nie tylko wiedzą, z kim można się dogadać w sprawie wypchnięcia urzędującego prezydenta z obchodów zbrodni katyńskiej, a kto jest groźny, bo pojedzie gdy trzeba do Tbilisi. Nie, oni na bieżąco analizują sytuację niezwykle dokładnie; tak dokładnie, jak sztabowcy naszych głównych partii. W pewnym sensie, zwłaszcza po Smoleńsku, są partią trzecią, obok partii władzy i Prawa i Sprawiedliwości.

Bo owszem, prawda, zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej zrobione tuż po wypadku mają nas upokorzyć, poniżyć, jeszcze bardziej zepchnąć w poczucie niemocy i często beznadziei. To w planie szerszym, zawsze aktualnym w stosunkach polsko-rosyjskich.

Ale jednocześnie sprawa zdjęć, dotykająca samego sedna ludzkiej godności i prestiżu Rzeczypospolitej, przychodzi w momencie skokowego wzrostu notowań opozycji, a teraz - rozpaczliwych prób odbudowania dominacji sondażowej władzy. Ktoś tam, na Kremlu, słusznie z jego punktu widzenia, uznał, że to najlepszy moment, by namieszać, by tą niezwykle mocną kartą spróbować zmienić trendy.

Mechanizm wydaje się prosty: po pierwsze Smoleńsk wróci na pierwszy plan, znów rozgrzeje emocje, znów pogłębi podziały, utrudniając rozczarowanym wyborcom Donalda Tuska przejście do obozu opozycji. Sytuacja może wrócić do punktu wyjścia sprzed kilkunastu dni, może kilku tygodni.

Po drugie, te zdjęcia, tak drastycznie naruszające majestat Rzeczypospolitej, przypominające wleczenie zamordowanych, okaleczonych AK-owców i Wyklętych przez wsie i miasteczka przez ubecję, mają zradykalizować prawicę. Ich celem jest sprowokowanie opozycji do użycia mocnego języka, do ostrego ataku na rząd; ataku, który byłby przecież w pełni uzasadniony.

Po trzecie, zdjęcia utrudniają opozycji odpowiedź na kontrofensywę Tuska. Trudno punktować rządowe reality show (premier i ministrowie nie schodzą z ekranu telewizora), jeżeli ma się taką sprawę przed oczyma.

Rosja gra swoją grę. Widać, komu pomaga. A jednocześnie widać, jak bardzo po Smoleńsku trzyma w garści polskie władze. Przecież równie dobrze, jeżeli Kreml uzna to za zasadne, mogą wypłynąć zdjęcia kompromitujące rząd, np. z jakichś poufalszych negocjacji.

Ale teraz - chodzi o sprowokowanie opozycji. Dlatego przede wszystkim - spokój. I nie tylko nie patrzmy na te zdjęcia, ale postarajmy się włożyć wysiłek w to, by one same nas nie zaatakowały z jakiejś gazety czy innej internetowej lodówki.

Bo chodzi także o to, by obrazem koszmaru zatrzeć obraz prawdziwy - choćby śp. prezydenta.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.