Wykopki czy troska o polskość? O dwóch książkach, które przeorzą podejście do rzeczywistości

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Szczątki 116 ofiar komunistycznego terroru odnalezione na tzw. Łączce. Fot. wPolityce.pl
Szczątki 116 ofiar komunistycznego terroru odnalezione na tzw. Łączce. Fot. wPolityce.pl

O historiach tych ludzi młodzież nie usłyszy w szkołach. O nich samych pamięta garstka (choć coraz większa) zapaleńców i pasjonatów. Reportaży dotyczących tego, co się działo z ich oprawcami nie zobaczymy w mediach, o dniach pamięci nie zająkną się serwisy informacyjne. Tym bardziej warto przeczytać te dwie książki. Książki, które powinien przeczytać każdy, kto chce zabierać głos w dyskusjach o historii, o polityce, o Polsce.

Jedna uzupełnia drugą, a ich relacje wzajemnie się przenikają. „Bestie” Tadeusza Płużańskiego rewelacyjnie oddają klimat powojennej historii Polski, opisując postaci polskich bohaterów i zbrodniarzy, którzy skazywali walczących o niepodległość na tortury i śmierć. Z kolei książka-reportaż Małgorzaty Szejnert „Śród żywych duchów” w bardzo emocjonalny i wzruszający sposób relacjonuje to, w jaki sposób skazani na śmierć byli chowani, jak ciężko ustalić miejsca ich spoczynku, jak wreszcie mocno rodziny toczyły walkę i starania o ustalenie pochówku swoich bliskich.

Książka Szejnert to zresztą dobry przyczynek do dyskusji o tym, jak szeroko rozumiane środowisko „Gazety Wyborczej” odnosi się do historii Polski. Autorka książki była przecież jedną ze współzałożycielek tego dziennika, a później przez lata szefowała działowi reportażu. Jak z jednej strony mogła powstać (wydana w niewielkim nakładzie, w 1990 roku w Londynie, przez ponad 20 lat w Polsce praktycznie nieobecna - co wiele mówi o III RP) tak poruszająca książka, a z drugiej z każdym kolejnym rokiem, z każdym tekstem w „Wyborczej” poświęconym tej tematyce, próbowano zabić albo wypaczyć pamięć o polskich bohaterach?! Wytyka to w wielu miejscach „Bestii” Płużański, a o tym, że ta narracja jest kontynuowana po dziś dzień pisaliśmy ostatnio na naszym portalu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kibice Śląska Wrocław pamiętają o Żołnierzach Wyklętych. "Gazeta Wyborcza" nazywa to polityczną indoktrynacją

Szczerze mówiąc, jest mi wstyd, że dopiero w dwadzieścia trzy lata po odzyskaniu niepodległości polskie państwo postanowiło zająć się tym problemem, tymi historiami. Jest mi wstyd, bo wolna Polska, w której urodziłem się i dorastałem nie potrafiła upomnieć się o swoich bohaterów. Dzięki wysiłkowi historyków Instytutu Pamięci Narodowej odbyły się ekshumacje na tzw. Łączce, a także badania przy Domu Turka w Augustowie. III RP musiała czekać na IPN, któremu przecież raz po raz rzucane są kłody pod nogi. Część haniebnego zaniedbania udało się wymazać. Inna część - ta związana z ukaraniem komunistycznych zbrodniarzy - wciąż zostaje, i chyba już pozostanie, nie załatwiona. To o niej w tak plastyczny sposób pisze Płużański.

Wreszcie przy okazji tych książek nie sposób nie nawiązać do dzisiejszych dyskusji. W czasach gdy zupełnie serio pojawiają się argumenty poddające w wątpliwość konieczność pochowania zmarłych, gdy całkiem poważnie formułuje się tezy o „zbiorowej mogile” zamiast indywidualnych grobów, książki te każą przemyśleć poziom dzisiejszych debat. Po lekturze nikt już nie będzie się uśmiechał po absurdalnych tezach (dowcipach?) mówiących o tym, że Polacy to naród, który lubi wykopki. Czy to się komuś podoba czy nie, te "wykopki" są ściśle związane z naszą historią, tożsamością, kulturą. Ktoś, kto kpi ze sposobu chowania zmarłych i oddania im należnej czci, sam stawia się poza marginesem debaty. Ci, którzy zajmują się dziś "wykopkami" bronią polskości w piękny sposób.

CZYTAJ TAKŻE: ZOBACZ, jak nisko upadli. Torańska: "spotkałam się po katastrofie z Ewą Kopacz, i od razu jej powiedziałam: kiedy będzie kopanie, przecież lubimy wykopki"

Książki te odkrywają wszystko to, co najbardziej ponurego i dramatycznego w powojennej Polsce. Relacjonują nie tylko losy bohaterów skazanych na śmierć, a w najlepszym wypadku na tortury i kary długoletniego więzienia. Opisują ich katów, jakże często prymitywnych i niepiśmiennych, których komunistyczna Polska postawiła w elicie swojego państwa w miejsce mordowanych patriotów. Opisują odpowiedzialne za te zbrodnie władze, których nie tylko nie udało się ukarać, ale których rolę próbuje się dziś relatywizować.

CZYTAJ WIĘCEJ: RMF robi wywiad o Bierucie: "Uważał, że wszystko, co się tworzy w tej Polsce jest niezwykle pozytywne"

Warto sięgnąć po obie te książki i przeczytać je, być może nawet równolegle. Dzięki takim pozycjom najlepiej zrozumie się to, jak bardzo troska o historię i pamięć przenika polską rzeczywistość i kształtuje polską tożsamość w sposób tak istotny.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych