Bronisław Wildstein dla wPolityce.pl: Co nam mówi sędzia Milewski, czyli jak mainstream interpretuje aferę

fot. PAP/Adam Warżawa
fot. PAP/Adam Warżawa

Męcząca przewidywalność III RP późnego Tuska. Już w momencie gdy „Gazeta Polska Codziennie” odpalała aferę sędziego Milewskiego można było przewidzieć, w którą stroną posteruje strategia jej neutralizacji.

Jej radykalną wersję znaleźć mogliśmy w TOK FM (pierwsza polska stacja dezinformacyjna? – bez przesady, wcale nie pierwsza), gdzie dwaj Tomasze: Wołek i Lis dowodzili, że nie ma sprawy Milewskiego, jest natomiast sprawa GPC. Wołek był zawsze rzecznikiem PO w wersji skrajnej. Oficjalna doktryna władzy ulegała zmianie, i np. premier ogłaszał, że istnieje afera hazardowa, a Wołek trwał dalej na fundamentalnych pozycjach twierdząc, że jest wyłącznie afera Mariusza Kamińskiego. Być może wynika to z ograniczonego kontaktu z rzeczywistością, co jednak w niczym nie ogranicza jego kwalifikacji komentatorskich, tak skwapliwie wykorzystywanych przez dominujące media. Natomiast wołkizacja Lisa mogłaby być tematem uciesznej bajeczki La Fontaine’a czy Krasickiego.

Oczywiście, komentatorzy TOK FM zbrodnię GPC porównywali do, jak się okazuje, równie zbrodniczej prowokacji CBA wobec Beaty Sawickiej. Wprawdzie sąd skazał aferzystkę, sejmowa komisja śledcza – pod wodzą PO – nie znalazła naruszenia jakichkolwiek standardów w tej sprawie, ale liderzy opinii III RP, w tej sprawie wtórował im Jacek Żakowski, okazują się absolutnie odporni na fakty. Nic się nie zmienia.

Andrzej Morozowski w TVN 24 pyta bezkompromisowo, kto stoi za rewelacjami GPC. Można by uznać, że kto jak kto, ale autor nagrania z sypialni Renaty Beger, mógłby być bardziej wstrzemięźliwy, ale przecież żyjemy w III RP. I, co chyba najbardziej uderzające w jej medialnej praktyce, nikt z dominujących mediów, w tym wszystkich elektronicznych, nie zaprasza do rozmowy autorów tych rewelacji. W Polsat News komentuje je ktoś tak groteskowy jak bloger Azrael – przecież i tak wiemy, że to, jak wszystko inne, to sprawka Kaczyńskiego – ale dziennikarze GPC na salony medialne wstępu nie mają.

No dobrze, ale przecież minister sprawiedliwości, a w ślad za nim jego premier ogłosili już, że sędzia zachował się niewłaściwie i powinien zostać ukarany. Wyobraźmy sobie, że coś takiego powiedziałby Kaczyński. Jaki by się podniósł krzyk o naruszanie niezawisłości…

Tylko, że sędzia Milewski ma być przypadkiem zupełnie osobnym. W żadnym wypadku nie wolno kojarzyć go ze stanem polskiego wymiaru sprawiedliwości, pomimo że nie zostałby prezesem bez poparcia zgromadzenia ogólnego sędziów Sądu Okręgowego. Zresztą w rozmowie z GPC Milewski powołuje się na „kolegów z Warszawy”, którzy uprzedzili go o kontroli ministerstwa, co wskazuje na jego dobre osadzenie w środowisku. Jednak wyciąganie z tego wniosków byłoby teoria spiskową.

Milewski to jeden z tych, którzy stali się właścicielami wymiaru sprawiedliwości w Polsce. No, nie tylko oni, gdyż mocą decyzji Tuska jego kolejny kawałek dostali prokuratorzy. A rok temu rząd PO odebrał ministrowi sprawiedliwości możliwość (i tak ograniczoną w skutkach) rozpatrywania skarg na sądy i przekazał ją… sędziom właśnie. Niezależny sąd skazały właśnie satyryka, który ośmielił się kpić z prezydenta Komorowskiego

Ale czy możemy mieć pretensje do władz o zachowania niezależnych sędziów?

 

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.