Gruzińskie manewry Sikorskiego. "To całkowite zakwestionowanie dziedzictwa śp. Prezydenta Kaczyńskiego"

fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

Minister Sikorski pojechał do Gruzji. Znakomicie! - oceniają komentatorzy - Budujemy naszą silną pozycję wsród partnerów. Polska została doceniona w osobie jej ministra.

Warto jednakowoż wyjaśnić pytania dwojakiego rodzaju.

Po pierwsze, nie wiadomo czyją inicjatywą był wspólny wyjazd do Tiblisi Sikorskiego ze szwedzkim ministrem Bildtem. Taka "wizyta w parze" nasuwa bowiem pewne wątpliwości. Dlaczego Sikorski nie mógł lub nie chciał jechać do Gruzji sam?

Wyjazd z Bildtem jest czytelnym sygnałem, że jej przesłaniem jest hasło: "Partnerstwo Wschodnie działa" i to jest nasza oferta dla Gruzji.

Tymczasem polska polityka wobec Gruzji do tej pory miała wektor strategiczny i bilateralny z jednoznacznym sygnałem wsparcia tych sił politycznych w Gruzji, które gwarantowały jej niepodległość i podmiotowość w zakresie integracji euroatlantyckiej.

Jeśli dziś polski minister jedzie do Tiblisi "z kolegą od Partnerstwa" to sygnalizuje to zmianę polskiej polityki na obszarze Kaukazu Południowego. Jak zwykle za rzadów PO-PSL chcemy być tylko częścią polityki europejskiej, a nie odgrywać samodzielnej roli.

To całkowite zakwestionowanie dziedzictwa śp. Prezydenta Kaczyńskiego, który pozostaje w Gruzji najbardziej szanownanym polskim politykiem od czasów II wojny światowej. Nie liczyłem oczywiście, że minister Sikorski będzie to dziedzictwo kontynuował. Ale w tym przypadku nie chodzi tylko o kontynuację dzieła śp. Prezydenta ale o kontynuowanie polityki polskiej racji stanu, dla realizacji której ważna jest  wolna i bezpieczna Gruzja.

Unijne Partnerstwo Wschodnie w miejsce Polsko-Gruzińskiego Parterstwa Euroatlantyckiego to degradacja narzędzi polskiej polityki zagranicznej.

Mówiąc inaczej, Partnerstwo Wschodnie niech się rozwija i rzecz jasna strona gruzińska wita każdą formę zbliżającą ją do Unii. Ale Polska musi dla Gruzji być państwem znaczniejszym niż tylko jako adwokat, wraz ze Szwecją, tej formy integracji.

Po drugie, zadziwiająca jest informacja, że przybywający do Tiblisi politycy zamierzają spotkać się z liderami opozycji anty-Saakaszwilowskiej, w tym z jej przywódcą Bidziną Iwaniszwilim. W Gruzji niedługo wybory. Spotkanie z opozycją wcale nie jest - wbrew temu, co twierdzi polski MSZ - "zwyczajem" takich wizyt tuż przed wyborami. Czy w Polsce każdy odwiedzający minister spotykał się np. z Jarosławem Kaczyńskim? Jestem w stanie zrozumieć chęć takiej rozmowy ze strony ministra Bildta. Aby uniknąć wrażenia wspierania Saakaszwilego, chce spotkać się z Iwaniszwilim. A Szwecja nie ma strategicznych interesów w Gruzji. Ale dlaczego robi to Sikorski? Czy to sygnał, że dla Polski wszystko jedno czy Gruzją rządzi Saakaszwili czy biznesmen, który swojego wielkiego majątku dorobił się w Rosji i teraz przywiezione stamtąd pieniądze rzucił na walkę z Saakaszwilim, a swego czasu popierał w wyborach generała Lebiedzia,  który krwawo zapisał się w historii Kaukazu i samej Gruzji? Nie powinno być nam wszystko jedno. To chyba jasne dlaczego. Sikorski nie powinien odgrywać w Gruzji roli "neutralnego europejskiego ministra", który rozdziela równo uściski. Dlatego nie powinien się spotykać się z Iwaniszwilim, chyba że chodzi o kolejną demonstrację nowej doktryny polskiej polityki wschodniej - "Russia first" (Rosja przede wszystkim).

Jeśli o to chodzi, to ostrzegam: Polska nie może sobie pozwolić na stratę kolejnego sojusznika na Wschodzie, bo w przeciwnym razie hasło "Russia first" zamieni się na hasło "Russia only" (już tylko Rosja)

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych