Obywatel Wajda. Wyszło mu, że za jego życia nie nastąpi wymiana elity politycznej i kulturalnej w Polsce. Trzeba więc trwać przy „układzie”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Radek Pietruszka
Fot. Radek Pietruszka

Prawica patriotyczna ciążąca ku PiS powinna przemyśleć swój stosunek do Andrzeja Wajdy. Co to znaczy, gdy artysta z taką intuicją ma przeciwne poglądy polityczne? Dlaczego odniósł niezaprzeczalny sukces? Czy można czegoś od niego się nauczyć? W ostatnim PlusieMinusie Rzeczpospolitej jest mój artykuł na ten temat pt. "Wernyhora z Żoliborza". Poniżej podaję tekst bez skrótów redakcyjnych.

Mistrz dostał ostrzeżenie: nie kłam! Nieświadomie przyjął pieniądze od oszusta na film o Wałęsie. Ale z całą świadomością szykował fałsz historyczny. Dostał szansę poprawy. Czy teraz wybrnie z honorem z filmu o Solidarności?

Mogłaby to być opowieść o tym, jak genialny chłopek roztropek wskoczył na falę historyczną. Jak ruch społeczny mimowolnie uruchomiony intrygą wewnątrz aparatu partyjno-esbeckiego w Polsce przeciwko Gierkowi, porwał cały naród. Jednak został użyty przez strategów na Łubiance i Rakowieckiej do zmiany metod władzy. Solidarność jest chichotem historii. Po narodowych wzmożeniach patriotyczno-religijnych aparat partyjno-esbecki znalazł się tam, gdzie zaplanowali stratedzy, u realnej władzy innymi środkami. Mogłaby to być opowieść o Wałęsie igraszce dziejów, któremu wydaje się, że je tworzy. Szekspirowska rzecz o wielkości, zdradzie, pysze i upadku. Wielkie bunty społeczne osiągają inne skutki, niż oczekiwały masy. To materiał na arcydzieło pasujący Andrzejowi Wajdzie i scenarzyście Januszowi Głowackiemu, ludziom inteligentnym i bez żadnych złudzeń.

Jednak nie spodziewam się podważenia mitu założycielskiego III Rzeczpospolitej. Jakieś sygnały, że nie są naiwni, dadzą na drugim planie. Będą widoczne dla garstki widzów. Ale na wierzchu fabuły znajdzie się historia święta, jaką kościół na Czerskiej podaje do wierzenia dla osłony klasy panującej w kraju. Nie tylko z oportunizmu ale i z przekonania, że upadek mitu Lecha Wałęsy nie opłaca się polskiej racji stanu.

Rozgrzeszenie od wieszcza

Ocena zachowań politycznych Andrzeja Wajdy nie może poprzestać na moralizowaniu. Trzeba brać pod uwagę czynnik nie występujący u zwykłych ludzi. Jest to talent, boski dar intuicji, którego artyście nie wolno zmarnować. Talent jest wrażliwością na podszepty nieświadomości własnej i zbiorowej. W tych głębiach dojrzewa duch czasu, by wylecieć na świat. W kinie obejmuje umiejętność nadawania przeczuciom pięknej formy w ciekawej opowieści. Dar tak rzadki, że rozgrzesza wiele.

Krytycy zachowań Wajdy z prawicy patriotycznej nie zdają sobie sprawy, co to znaczy być artystą tej klasy. Dla niego nie są miarodajni publicyści ale romantyczni poeci, jak Mickiewicz, który tak widział swą twórczość:

Pieśni ma tyś jest gwiazdą na granicy świata!/I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca/Choć szklanne weźmie skrzydla, ciebie nie dolata/Tylko o twoję mleczną drogę się uderzy;/Domyśla się że to słońca/Lecz ich nie zliczy,nie zmierzy.

Wobec takich wzlotów, jak można mieć pretensje o paplaninę w mediach, czy gesty polityczne!
Wierność wobec talentu jest pierwszym obowiązkiem artysty, przed obywatelskim. A jeśli przy okazji może przysłużyć się swojej wspólnocie, tym lepiej. Wajda spełnia oba warunki. Dlatego rozgrzesza Lecha Wałęsę. W gruncie rzeczy są to bratnie dusze, a ich losy podobne, chociaż sam nie posunął się tak daleko w złą stronę, jak przywódca Solidarności. Nawet w internecie, gdzie łatwo się oskarża, nie ma zarzutu o współpracę Mistrza z SB. Jeden i drugi geniusz oportunizmu położył zasługi dla kraju, zdobył światową sławę, i także - dużo pieniędzy dzięki grze na przechytrzenie z grupą trzymającą władzę.

Gra o przetrwanie

Mistyczna wizja w celi u Bernardynów jest czymś innym, niż twórczość w realnym świecie. Reżyser to nie poeta sam na sam z Bogiem i kartką papieru, lecz organizator machiny produkcyjnej. Tworzy wizję kalkulując, skąd brać pieniądze na filmy, jak zabezpieczyć się przed rywalami i wrogami. Gra o przetrwanie filmowca nie wygląda godnie. Ale Pan Andrzej umie przysiąść się z wdziękiem do największego płatnika w okolicy i brać pieniądze, jakby ledwo się godził. Wypatrując zarazem większego żywiciela. Jednak nie chowa zysków dla siebie, bo dzieli się twórczością. Najlepsze jego filmy są rzeczywiście „jak gwiazda na granicy świata”. Przypomnijmy sobie tylko „Wesele” lub „Ziemię obiecaną”.

Połączenie talentu i oportunizmu pozwoliło mu także nakręcić najlepszy film polityczny, „Człowieka z marmuru”. Pozostając fetowanym przez władze najważniejszym filmowcem PRL, z własnym zespołem produkcyjnym „X”, przystąpił duchem do opozycji spod znaku marksizmu rewizjonistycznego. Symbol tej ideologii, wyzyskiwanego robotnika, użył do podważenia marksizmu u władzy. A zrobił tak zręcznie, że inteligentni politrucy przekonywali tępych kolegów, że to „nasz człowiek”. Ale przechytrzył nawet tych inteligentnych, będąc już gdzie indziej jedną nogą. Przeczuwał nową epokę. Nie pomylił się. Kiedy nadeszła Solidarność, wchłonął ducha narodowej konfederacji. Nad Polską wisiała interwencja sowiecka, a on w grudniu 1980 r. reżyserował ceremonię odsłonięcia pomnika poległych stoczniowców wpychając się do kibitki na Sybir.

Okazało się jednak, że to był samolot do Paryża! W stanie wojennym wyjechał do Francji. Jeśli cierpiał za nas, to na pluszowym krzyżu, jak drwili zazdrośni. Wszakże nakręcił dobrego „Dantona” o dylemacie rewolucji francuskiej: pomiędzy radykalizmem Robespierre’a, jak Andrzeja Gwiazdy a śliskim realizmem Dantona, jak Lecha Wałęsy. Film nie spodobał się prezydentowi Mitterandowi psując mit założycielski republiki, bo powstał dla nas, chociaż za francuskie pieniądze. Zabezpieczony krzyżem Legii Honorowej i nagrodą Cezara wrócił do kraju, gdzie obecnością krzepił opozycję. Dogorywająca komuna uznała go za wroga, lecz sparaliżowana podziwem i obawą przed reakcją świata, nie śmiała zniszczyć. Pan Andrzej „został z nami” symbolem oporu, w swym dworku na Żoliborzu.

Kompromis z postkomuną

Nadszedł czas transformacji ustroju. Zgodnie z wyborem realizmu w „Dantonie” opowiedział się za Okragłym Stołem a przeciw gilotynie. Poparł dotrzymanie umowy z nomenklaturą partii, gdy patriotyczna prawica uważała, że można ją zerwać i oczyścić Polskę z wpływów PZPR po jej samorozwiązaniu.

W „Obywatelu M”, pisanym dla Rzeczpospolitej kilka lat temu twierdziłem, że Mistrz postępuje pod urokiem Adama Michnika, który miał ideowe i osobiste powody forsując tę ugodę. To był sąd naiwny. Gdyby mu się opłacało, to porzuciłby Wyborczą dla obozu narodowo-katolickiego. Jarosław Kaczyński przyjąłby go chlebem i solą z kapelą góralską. Jednak przeprowadził własną rachubę sił, jak wcześniej tyle razy. Wyszło mu, że za jego życia nie nastąpi wymiana elity politycznej i kulturalnej w Polsce. Nie ma na to koniunktury w kraju i za granicą. Trzeba więc trwać przy „układzie”. Myślę, że obawia się także izolacji Polski. Retoryka narodowa PiS przyciąga ludzi o poglądach antysemickich. Liderzy partii w żadnym razie nie są antysemitami. Jednak stwarzają wrażenie, jakby była możliwa rekonkwista elity przez odsunięcie byłej żydokomuny, przekształconej dzisiaj w obóz europejski. Pan Andrzej pewnie sądzi, że to nierealne i szkodliwe z racji umysłowej słabości prawicy narodowej, po pogromie wojny i komunizmu. A Żydzi są awangardą cywilizacji i kultury zachodniej. I mają pieniądze. Poparł więc Unię Demokratyczną oraz jej pogrobowców i pasierbów z Platformy Obywatelskiej.

Żyd bratem przybranym Polaka

Polską sytuację geopolityczną pan Andrzej pokazał dużo wcześniej, w „Ziemi obiecanej”: samobójczy anachronizm tradycyjnej polskości wciśniętej między Rosjan, Niemców i Żydów. Będąc patriotą wskazał, co robić. Brać od Niemców modernizację, handlować z Rosjanami, Żydów polonizować czarując kulturą katolicką i wielkopańską. Ta ostatnia wskazówka była realistyczna, gdy powstawała powieść Reymonta, podstawa scenariusza. Jednak w czasie realizacji filmu była już niewykonalna z racji wyniszczenia przez nazizm i komunizm polskiej klasy panującej. A w III Rzeczpospolitej nastąpiła zmiana wektora działania. Kandydaci na oczarowanych Polską zwalczają resztki polskiej piękności pod hasłem modernizacji i kultu „innego” dowodząc nawet, że wstyd być Polakiem nawet we własnym kraju.
Człowiek roztropny wyciąga z tego wnioski. Scenarzysta Głowacki, drugi utalentowany cynik o złotym sercu, poszedł był w marszu protestacyjno-pokutnym w Jedwabnem zostawiając domysłom, czy idzie jako oprawca, czy ofiara? Mistrz też zachował się dwuznacznie, chociaż zgodnie z prawdą. Wziął udział w projekcie Stevena Spielberga zbierania wspomnień Żydów ocalonych z Zagłady w serii filmów „Broken Silence” (Przerwane milczenie). Jego film pt. „I Remember” (Pamiętam) wyważa opowieść o czterech Żydach, którym pomagali lub ich zdradzali sąsiedzi. Ale kiedy Jan T. Gross napisał „Sąsiadów”, daremnie byłoby oczekiwać od Mistrza odpowiedzi.

W ratowaniu Żydów podczas niemieckiej okupacji brały udział setki tysięcy Polaków. Ryzykowali śmierć własną i bliskich. Spalenie żywcem całej rodziny w stodole (!) właśnie za ukrywanie sąsiadów pokazuje film „Historia Kowalskich” Macieja Pawlickiego i Arkadiusza Gołębiewskiego, zrobiony w pośpiechu, bez pieniędzy i bez talentu Wajdy. Ich szlachetna opowieść o heroizmie motywowanym wiarą katolicką jest za słaba warsztatowo, żeby skutecznie stawić czoła w świecie oskarżeniom o udział Polaków w Zagładzie. A film Agnieszki Holland „W ciemności” wydaje się paternalistyczny, jak gdyby godność nam nie pasowała.

Zanim Gross zrobił światową karierę „Sąsiadami”, Wajda bronił Polaków przed oskarżeniem Miłosza o obojętność wobec Holocaustu rzuconym w wierszu „Campo di Fiori”. W „Wielkim Tygodniu” pokazał pod murem getta przy osławionej karuzeli - żołnierzy AK szykujących pomoc dla żydowskiego powstania. Nie można mu zarzucić w tej kwestii braku wyczulenia na polską rację stanu. A w „Korczaku” wydaje się, że zaleca syntezę obu kultur. Różne formy asymilacji duchowości polskiej i żydowskiej są rozwiązaniem problemu współżycia na jednym terytorium. Inspiracje Wajdy judaizmem to temat na ciekawą rozprawę. Niestety, filmowi zarzucono we Francji, że żydowskiej tragedii narzuca obcą perspektywę chrześcijańską.

Opcja rosyjska

Jeśli geniusz oportunizmu nie zawodzi na starość Pana Andrzeja, to czego możemy się spodziewać dla kraju w najbliższej przyszłości? Wskazówką jest uroczystość na Zamku Królewskim w Warszawie. Nestor kultury aspirujący do roli ducha narodu wręczył Donaldowi Tuskowi telewizyjną nagrodę Wiktora dla postaci medialnej roku 2011. Oto twórca „Katynia” namaszczył mimowolnego współtwórcę Smoleńska. Ciarki idą po plecach... Nie musiał tego robić. A jednak zrobił, żeby coś nam powiedzieć za podszeptem niezawodnej dotąd intuicji. Czy spodziewa się narzucania rosyjskiej dominacji energicznymi środkami? Chyba przeczuł to od razu 10 kwietnia 2010. Poparł wezwanie Michnika do zapalania zniczy na grobach żołnierzy rosyjskich. Poważył się na to przy okazji śmierci w dziwnej katastrofie - elity Polski przeciwnej odbudowie imperium rosyjskiego. Wkrótce dostał Order Przyjaźni z Kremla.

Ten gest nagrobny, ani kiepski „Katyń”, gdzie wbrew historii chce pobudzać przyjaźń między narodem ofiar i narodem oprawców - nie były aktami czystego oportunizmu. Tak wyraził się jego szczery podziw dla Rosji. Twórca znakomitych spektakli teatralnych według powieści Dostojewskiego w latach 1970-tych musiał zafascynować się rosyjską duszą. Nam też radzi wejrzeć w tę głębie. Choćby po to, żeby umieć rozmawiać z nieusuwalnym „partnerem strategicznym”. Spodziewa się, że Rosja pozostanie tu na długo nie tyle swą kulturą, co agenturą wpływu.

Pan Andrzej chyba nie myli się w ocenie sytuacji politycznej kraju: Założona z udziałem służb Platforma Obywatelska wygrywa kolejne wybory mimo nieudolnych rządów. Z polityków największym zaufaniem narodu cieszy się Bronisław Komorowski. Pierwsza Dama, wzorowa Matka Polka, pochodzi z rodziny UB, urzędników Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Za granicą premier płaszczy się przed Moskwą i Berlinem gdyż wie, że przeciwko Rosji nie znajdzie oparcia w Unii Europejskiej natomiast Ameryka traci zainteresowanie Polską. Nawet jeżeli prawica patriotyczna zdobędzie kiedyś władzę, po krótkim triumfie trafi na te same realia. Jeśli je zlekceważy, to wywoła powtórkę powstań narodowych. Będzie klęska chociaż straty mniejsze. Trzeba brnąć przez bagno – wieszczy Wernyhora z Żoliborza - i nie wykonywać gwałtownych ruchów, aby nie utonąć.

Deklaracja wierności III RP

Z takiej oceny sytuacji wynika postawa Wajdy wobec okoliczności katastrofy smoleńskiej. To tragiczne wydarzenie zostało jakby skrojone na miarę jego talentu i wrażliwości. A jednak zachował wrogi dystans mimo, że kiedyś rzucił się w Solidarność lekceważąc dużo większe zagrożenie. Jego wezwanie, żeby odwołać już ogłoszony pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu nie mogło być usłuchane. Musiał o tym wiedzieć. Czemu więc to zrobił? Wykorzystał pogrzeb prezydenta IV Rzeczpospolitej poległego na służbie - do złożenia deklaracji lojalności wobec grupy trzymającej władzę w III RP. Jego cnota stała się gwarantowana. Kaczyński już go nie przyjmie, choćby przyszedł na kolanach po zmianie rządu. To więcej, niż oportunizm. To oznaka głębokiego przekonania, że nie wolno wierzgać przeciwko Rosji, ani obecnej strukturze panowania w Polsce.

Przestrogą dla Mistrza jest los Grzegorza Królikiewicza. Nie mniej utalentowany Królikiewicz wypadł na margines kultury. Pragnie bowiem pozostać wierny polskiej tradycji narodowej, chociaż ma wątpliwości, jak każdy inteligentny człowiek. Jednak nie może być twórczy wobec wpojonych w domu patriotyczno-katolickich wartości. Nie pozwala tu sobie na żaden rewizjonizm. Szukając ujścia dla energii artysty stał się rewizjonistą formy. W rezultacie stracił kontakt z szeroką publicznością. A najnowszy przykład igrania z talentem daje Ewa Stankiewicz. Uparła się przy szukaniu prawdy ryzykując, że znajdzie się na śmietniku historii,jak żołnierze AK. Jak Maciek z „Popiołu i diamentu”. Jak powstańcy warszawscy „Kanału”, którzy z bohaterskiej walki wyszli unurzani w gównie. Mistrz za bardzo lubi dobre życie i ceni swój talent, żeby szukać prawdy i tylko samej prawdy.

Pochwała oportunizmu

Oportunizm nabrał złego sensu, chociaż słowo wywodzi się z łacinskiego „opportunus”: przychylny, korzystny, wygodny. Słabszy gracz powinien wyczekać, aż pojawi się układ sił, który będzie mu sprzyjał przeciw potężnym przeciwnikom. Naiwna szlachetność jest powodem nieszczęść polskich. Dlatego w „Kanale” wrzucił czako ułańskie do ścieku. Trzeba kluczyć i maskować się. „Popiół i diament” zakłamuje historię powojenną, jednak Wajda zadbał środkami filmowymi, żeby każdy chłopak chciał być jak żołnierz wyklęty Maciek, a nie komunista Szczuka.
Komuniści szanowali Mistrza za to, że przynosi chlubę Polsce Ludowej za granicą, ale oczekiwali także gestów lojalności. Wybór nieładnych postępków i wypowiedzi Wajdy przynosi książka „Pan Andrzej” Piotra Włodarczyka. Moim zdaniem jest to przegląd barw ochronnych, jakie Mistrz przybierał wobec drapieżników, żeby chronić swój talent. Słyszałem także zarzut, że w swoim zespole „X” wychowywał „staliniątka”. Owszem, ale była to najbardziej opozycyjna grupa filmowców pod koniec lat 1970-tych a jego wychowanka Agnieszka Holland ze „staliniątek” zdobyła światowe uznanie. W czasie największej próby - dyktatury gen. Jaruzelskiego zachowywał się bez zarzutu. Bilans polityczny jego życia jest bardzo pozytywny, gdy brać pod uwagę, ile osiągnął w sztuce dzięki kompromisom z możnymi tego świata: Cztery nominacje do Oscara, Oscar za całokształt, Złoty Niedźwiedź w Berlinie i Złoty Lew w Wenecji także za całokształt, Złota i Srebrna Palma w Cannes, Europejska Nagroda Filmowa, nagroda BAFTA itd. oraz seria najwyższych odznaczeń państwowych. W Polsce to Orzeł Biały, we Francji Komandoria Legii Honorowej,w Niemczech Wielki Krzyż Orderu Zasługi. Nawet w Japonii Order Wchodzącego Słońca.

Chcemy też jutrzenki? Gdybyśmy tak potrafili manewrować jak on, dostawszy się między potężnych szermierzy, jakież triumfy mielibyśmy za sobą! Chcemy wielkiego odrodzenia? Wyczekajmy momentu. Tako rzecze Andrzej Wajda, artysta, oportunista, nauczyciel narodu.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych