Bronisław Wildstein dla wPolityce.pl: Zasłużyliście sobie na to, Warszawiacy. Nieprzejezdne miasto to dzieło pani prezydent

fot. PAP / L. Szymański
fot. PAP / L. Szymański

Zasłużyliście na to, że życie w stolicy kraju staje się gehenną. Zakorkowane i nieprzejezdne miasto to dzieło obecnej prezydent, Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Prace przy rozbudowie infrastruktury miasta i budowie metra zawsze wiążą się z niedogodnościami. Zadaniem władz  samorządowych jest jednak działanie na rzecz uczynienia ich jak najmniej uciążliwymi dla mieszkańców. Niczego takiego w Warszawie nie widać, a zamiast tego obcujemy z niebywałą arogancją władzy, która, zwłaszcza w osobie pani prezydent, nie czuje się w obowiązku choćby wytłumaczyć z blokującej miasto katastrofy i równocześnie przyznaje sute premie swoim pracownikom. Dowiadujemy się, że zrezygnowano z badań geologów, którzy powinni sprawdzać trasę metra. Być może badania takie uratowałyby Warszawę przed obecnym kataklizmem. W każdym razie władze nic na ten temat nie mówią.

Tę arogancję widać zarówno w drobnych jak i wielkich sprawach. W zamykaniu na kilka miesięcy estakady dlatego, że zapodziała się gdzieś dokumentacja… windy, która miała obsługiwać niepełnosprawnych; w brak ścieżek, którymi mieszkańcy ul. Nowogrodzkiej mogliby dojść do swoich mieszkań zamiast przedzierać się przez bramy i podwórza itp.

Dbałość o wygodę mieszkańców wiąże się z dodatkowymi zadaniami dla urzędników. A niewielu ludzi chce sobie brać na głowę kolejne zobowiązania jeśli nie jest do tego zmuszona. Teoretycznie samorządowych urzędników rozliczają mieszkańcy w trakcie wyborów. Cóż jednak dzieje się, jeśli prezydent, który ma na sumieniu sporo błędów wybierany jest triumfalnie już pierwszej turze wyborów? Dzieje się to, co obecnie w Warszawie. Prezydent nie czuje najmniejszej potrzeby zmieniania czegokolwiek w swoim działaniu, a jego ekipa wie, że nie musi się wysilać. Gdyby chociaż Gronkiewicz-Waltz wygrała w drugiej turze po merytorycznej debacie z kompetentnym kandydatem opozycji jakim był Czesław Bielecki. Nie, większość Warszawiaków nie zajmowała się takimi sprawami i dała zwycięstwo „swojej” czyli przedstawicielce „właściwej” partii.

Pisałem już, że polityka w Polsce PO upodabnia się do kibicowania. Kibic nie wspiera swojej drużyny z powodu jej triumfów lecz z racji emocjonalnego z nią związku. Jeśli postawę taką przeniesiemy na politykę, a główną siła napędową będzie w niej nienawiść do przeciwników, to efekty mamy takie jak np. w Warszawie. Po co rządzący mają się starać?

Wyborcy obecnej prezydent w nagrodę powinni stać co najmniej dwa razy dłużej w korkach.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych