Dlaczego tak wielu polskich katolików ze sceptycyzmem podchodzi do Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji, podpisanego dziś przez abpa Michalika i patriarchę Cyryla?
Mówią, że nie dorośli do zasad swojej wiary, że polityzują Kościół, że nie widzą dalej niż lat kilka.
Możliwe, że w tych twierdzeniach jest ziarno prawdy. Nie jesteśmy doskonali.
Ale jest też inne wytłumaczenie: wielu Polaków czuje, że w tle, w tym konkretnym czasie i miejscu, jest sprawa Smoleńska.
Czują, że to tak szybko, bez właściwego przygotowania, w normalnych warunkach by nie się nie zdarzyło.
Czują, że twarde, publiczne odcięcie się od sprawy Smoleńska było warunkiem koniecznym podpisania tego dokumentu. Warunkiem postawionym przez rosyjską Cerkiew, a tym samym - mamy prawo sądzić - przez Kreml.
Stolica Apostolska myśli w kategoriach globalnych. Szuka sojuszników do walki z cywilizacją śmierci. Słusznie szuka. I prawda - Cerkiew, w wymiarze globalnym, przynajmniej teoretycznie, pasuje.
Polscy biskupi zapewne musieli przełamać własne, osobiste opory. I dowiedli, podobnie jak w czasie listu do biskupów niemieckich, że Polska chrześcijaństwo przyjęła wyjątkowo szczerze, prawdziwie.
To wszystko prawda.
Ale prawdą jest też, że za to wszystko - tu i teraz - jest konkretna cena, w obliczu historycznych wydarzeń wielu wydająca się ceną niską: porzucenie sprawy Smoleńska, jeszcze wyraźniejsze zepchnięcie jej z agendy. W dalszej perspektywie - moralne szantażowanie tych, co nie odpuszczają.
Możliwe, że bez tragedii Smoleńskiej to Przesłanie jeszcze długo by nie powstało. Teraz jest, ale nie za darmo: ceną ma być milczenie wokół 10/04. Na wszystkich możliwych poziomach.
Co ciekawe, tuż po tragedii - ton nadał w radiu Echo Moskwy Tomasz Turowski, dwie godziny po zdarzeniu - mówiono, że ze Smoleńska wyrośnie pojednania. Dziś tego tonu już nie ma, sprawa jest zbyt nieczysta.
Dziś pojednanie ma wynikać nie z celebracji tragedii, ale ze wspólnego zamilczenia śmierci urzędującego prezydenta Polski, który tak wielu przeszkadzał, i wciąż przeszkadza.
Czyż można się dziwić, że skoro korzystają wszyscy wielcy - władze obu krajów, Kościoły obu krajów, najważniejsze polskie media - nikt nie powiedział, że to trochę nie tak? Że to owoc nie do końca świeży?
Dziwić się nie można - co nie znaczy, usprawiedliwiać.
Dlatego tak niewiele entuzjazmu po stronie tych Polaków, którzy Ewangeliami naprawdę się przejmują, i tak wiele entuzjazmu po stronie tych, którzy publiczne palenie i darcie Ewangelii na co dzień popierają.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/138171-wielu-polakow-czuje-ze-w-tle-przeslania-w-tym-konkretnym-czasie-i-miejscu-jest-sprawa-smolenska