Wspomnienie o śp. Władysławie Stasiaku. "O sprawach Polski był gotowy rozmawiać z każdym; prawie z każdym"

Powązki 1 sierpnia. Wraz z najbliższymi oddaję hołd Bohaterom Powstania Warszawskiego. Później, co jest tradycją ostatnich dwóch lat, odwiedzamy kwatery smoleńskie, wśród nich miejsce pochówku Władysława Stasiaka. Tego dnia, pamięć o Nim nabiera szczególnego znaczenia. Bo jak o mało kim, właśnie o Władysławie Stasiaku można powiedzieć, że postępował zgodnie z ideami tamtego, najpiękniejszego pokolenia Polaków.

Nie mam ambicji pisać przyczynku do biografii Władysława Stasiaka. Nie byłem Jego bliskim współpracownikiem, nie spotykaliśmy się na co dzień. Po tysiąckroć lepiej predysponowana do tej roli jest Żona, Barbara, a także Jego najbliżsi współpracownicy: Darek, Paweł, Bartek, Pan Jarek. Już dziś robią naprawdę wiele, by pamięć o Nim nie zgasła i jestem przekonany, że dzięki ich zapałowi powstanie kiedyś biografia godna tej wybitnej postaci (od kilku miesięcy działa strona internetowa http://wladyslawstasiak.pl/ ).

Tym niemniej czuję się w obowiązku wspomnieć człowieka, który wywarł na mnie ogromny wpływ i, któremu wiele zawdzięczam. By skreślić, może niezdarnie i nazbyt grubo rysującym piórem, kilka zdań, Jego portret. Wspomnienie. Choć tyle z mojej strony.

 

Znałem…

Władysława Stasiaka spotkałem pierwszy raz 10 lat temu, w czasie samorządowej kampanii wyborczej, po której Prezydentem Warszawy został Lech Kaczyński. Z tym wiązała się pewna ciekawostka, a mianowicie nasz bohater był jedynym kandydatem na Wiceprezydenta Warszawy, który został oficjalnie wskazany przez Lecha Kaczyńskiego jeszcze w trakcie kampanii wyborczej. Miał się zajmować szeroko rozumianymi sprawami bezpieczeństwa. Pamiętam, jak przed konferencją prasową, na której miał być przedstawiony, koledzy ze sztabu wyborczego nerwowo dopytywali, kto to jest? Gdzieś ktoś słyszał, że pracuje w NIK-u, ale generalnie niewiele było wiadomo. Także Lech Kaczyńskie był akurat w tej sprawie dość tajemniczy, było więc nieco nerwowo. Wtedy z dumą mogłem oznajmić – ja wiem. Bo choć kandydata na Wiceprezydenta nie znałem osobiście, to już dużo o Nim wiedziałem. Cieszył się bowiem ogromnym szacunkiem w moim macierzystym środowisku Ligi Republikańskiej. A entuzjastyczne opinie takich ludzi jak Mariusz Kamiński były dla mnie wystarczającą rekomendacją. Dlatego kiedy w trakcie kampanii pojawiła się Jego kandydatura, miałem przekonanie, że mogę powiedzieć, choć nieco na kredyt, że wiem kto to jest. I istotnie, wkrótce się poznaliśmy. Zaraz potem zlecił mi wykonanie jakiś ekspertyz, a po kilkunastu dniach zaprosił mnie, już jako Wiceprezydent, i złożył propozycję współpracy. Tak się ówcześnie złożyło, że nie mogłem jej przyjąć, choć miałem przekonanie, że straciłem coś bardzo cennego. Zresztą do dziś mam.

Potem spotykaliśmy się wielokrotnie, a w 2009 r. kiedy to musiałem odejść z Kancelarii Premiera jeszcze tego samego dnia otrzymałem informację (Darku, dzięki), że Pan Minister – ówczesny Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP – zaprasza mnie ponownie (po siedmiu latach) do współpracy, tym razem w Kancelarii Prezydenta. Ostatecznie trafiłem tam kilka miesięcy później, ale przychodziłem już do Kancelarii, której Władysław Stasiak był Szefem. To zresztą był czas, kiedy instytucja ta funkcjonowała najefektywniej, co zaczęło odzwierciedlać się w notowaniach Pana Prezydenta. I bez cienia przesady mogę stwierdzić, że ogromna była w tym zasługa Władysława Stasiaka (choć nie możemy zapominać też o innych, świeżo wtedy nominowanych osobach z kierownictwa Kancelarii: Pawle Wypychu i Jacku Sasinie).

 

Odszedł za wcześnie

Zginął tragicznie 10 kwietnia towarzysząc Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu w pielgrzymce do Katynia. Miejsca szczególnego, gdzie ludobójczy system komunistyczny próbował strzałem w tył głowy zniszczyć i pogrzebać Polskę, gorliwie wspierając w eksterminacji naszego narodu drugiego barbarzyńcę. To oczywiste, że w tej, jak się okazało ostatniej drodze, Pan Prezydent miał obok siebie jednego z najlojalniejszych, a na pewno najwybitniejszych współpracowników. I jest coś tragicznie symbolicznego w tym, że Władysław Stasiak zginął jadąc oddać hołd pomordowanym przedstawicielom elity polskiej, którzy oddali swoje życie przedwcześnie, często u progu dobrze rozwijających się karier. Tak właśnie jak On, który też odszedł za wcześnie zostawiając nas w przekonaniu, że Jego przyszłością było realnie decydować o losach całego kraju. Pochowany zaś na wojskowych Powązkach, gdzie spoczęli Powstańcy 1944 r., kwiat warszawskiej młodzieży, druga tak tragiczna rata strasznego szatańskiego szlema, rozgrywanego przez najeźdźców. Tak oto Jego śmierć objęła symboliczną klamrą najbardziej tragiczne losy ówczesnego pokolenia.

 

Państwowiec

Wiele osób pytanych o Władysława Stasiaka odpowiadało: państwowiec. Słowo, które za komuny zupełnie straciło na znaczeniu – jak zresztą wiele innych – bo wiadomo, wszyscy towarzysze byli państwowcami, i tak ciężko pracowali dla państwa, że zostawili je w zupełnej nędzy. Po 1989 roku słowo to znów zaczęło coś znaczyć. Dzięki takim właśnie ludziom, jak przyszły Szef Kancelarii Prezydenta.

Kuźnią państwowców stała się, przynajmniej w pierwszych latach funkcjonowania, Krajowa Szkoła Administracji Publicznej. I zapewne dlatego była przedmiotem ciągłych ataków ze strony postkomunistów, którzy zdawali sobie sprawę, że nowa wykształcona i fachowa kadra urzędnicza może być skuteczną przeciwwagą dla ich zachłanności, destruującej i tak słabe państwo. Absolwentem pierwszej promocji KSAP był Władysław Stasiak. Po szkole zaś trafił do Najwyższej Izby Kontroli, gdzie jej ówczesny Prezes Lech Kaczyński budował zespół, młodych i fachowych urzędników słusznie upatrując w nich przyszłą elitę administracji państwowej. To tam właśnie ciężką pracą nasz absolwent KSAP mógł udowodnić na czym polega służba dla państwa, co znaczy być państwowcem. Tam w praktyce zaczął udowadniać, że praca w administracji może być zaszczytną służbą, i to jest właśnie droga do budowania sprawnego, a przez to nowoczesnego państwa. Dla bardzo wielu osób wtedy – a i niestety dziś – były to niebezpieczne herezje.

 

Obowiązki polskie

Znany był z ogromnej wręcz admiracji dla Józefa Piłsudskiego. Ale do opisu Jego postawy idealnie wręcz nadają się słowa innego wybitnego Polaka, Romana Dmowskiego, skądinąd wielkiego adwersarza Marszalka: „jestem Polakiem, więc obowiązki mam polskie”. I taki był Władysław Stasiak: kustosz pamięci Marszałka, świetny znawca jego koncepcji rozwoju Polski, a z drugiej strony, w pierwszym szeregu ciężkiej organicznej pracy, niczym adresat dzieł Dmowskiego czy kontynuator pracy Balickiego. Ale nie było w tym żadnej sprzeczności, wręcz przeciwnie, jako znawca II RP doskonale rozumiał, że jedną z przyczyn klęski wrześniowej była niechęć ówczesnych elit do skutecznego wypracowania modelu rozwoju państwa, będącego syntezą tego co najlepsze w programach najważniejszych sił politycznych. Dlatego o sprawach Polski był gotowy rozmawiać z każdym; prawie z każdym. To było zaś powodem powszechnej sympatii, a nawet szacunku, jakim się cieszył także u przeciwników politycznych.

II RP generalnie była dla Władysława Stasiaka nieustającym źródłem inspiracji. Słusznie podnosił wielkie sukcesy, jakie stały się udziałem ówczesnej Polski, w tym bodaj sukces największy – wychowanie najwspanialszego pokolenia Polaków. Pokolenia, które chciało pracować dla Polski, ale które w chwili próby stanęło do walki o wolność. Dlatego uważał, że ciąży na nim ogromny obowiązek walki o pamięć i uczciwą ocenę ówczesnej Polski i tamtego pokolenia. Stąd w każdej instytucji pod Jego kierownictwem kładziono ogromny nacisk na politykę pamięci albo jak kto woli, politykę historyczną. Znał przecież słowa Tukidydesa z Aten „narody tracąc pamięć, tracą życie”. Więc walczył o pamięć i z całą stanowczością przeciwstawiał się zjawisku nazywanemu „pedagogiką wstydu”. To dlatego też był autentycznie kochany przez kombatantów, także za to, że dla Nich był w stanie znaleźć zawsze czas, nie chował się za splendor swoich urzędów. Kombatanci zaś wielokrotnie wyrażali opinię, iż to właśnie Władysław Stasiak jest – obok Prezydenta Lecha Kaczyńskiego – kontynuatorem tamtego pokolenia. I to On był wskazywany, jako symboliczny wykonawca testamentu pokolenia AK. Jestem przekonany, że swoją opinię formułowali nie tylko z wdzięczności za dbałość o pamięć i szacunek dla Nich, ale także doceniając Jego ogromny dorobek pracy dla Ojczyzny. Bo to On powtarzał po wielokroć: „dla Polski warto pracować”.

 

Lider

Swoją ciężką pracą w NIK, ale i zupełnie nową filozofią podejścia do pracy w administracji i wykonywania obowiązków zwrócił na siebie uwagę przełożonych i wielu kolegów. Dostrzeżono w Nim potencjał do budowania zespołu. A ludzie lgnęli do Władysława Stasiaka widząc nie tylko kompetentnego urzędnika – co oczywiście jest zawsze ważne – ale uczciwego i, tak zwyczajnie, prawdziwego człowieka. Bo On zdawał się być niemal ucieleśnieniem znanej z Ewangelii Św. Mateusza zasady: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie”. Te cechy i umiejętności tak bardzo zaowocowały w kolejnych miejscach pracy: magistracie warszawskim, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i wreszcie w Kancelarii Prezydenta RP. A wokół Niego zaczęli gromadzić się inni, dla których stał się z jednej strony autorytetem, liderem, a z drugiej kimś bardzo bliskim, niemal przyjacielem – „Władkiem”, jak Go nazywali, choć przecież z większością do końca był na „pan”. Do tego był obdarzony ogromnym poczuciem humoru, erudycją i wielką kulturą osobistą, którymi w połączeniu z naturalną skromnością ujmował wielu, a zwrot „dobrodziejko łaskawa” będzie w mojej pamięci już na zawsze zarezerwowany dla Pana Ministra (polecam krótki filmik zmontowany przez TVN24 zamieszczony na wyżej wspomnianej stronie internetowej http://wladyslawstasiak.pl/node/108).

Nie wiem, czy Władysław Stasiak miał ambicję budować środowisko skupione wokół Niego, znając Jego skromność mam pewne wątpliwości, ale wiem, że takie środowisko powstało w sposób naturalny bo… musiało powstać. Ktoś obdarzony taką energią i niezwykłą siłą osobowości, ale fundowaną na wyłącznie pozytywnych emocjach, musiał gromadzić wokół siebie innych. Bo On do końca, będąc już przecież Ministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji czy Szefem Kancelarii Prezydenta RP, był prawdziwy, a nawet śmiem twierdzić, prostolinijny. Nie odnajdował się w personalnych gierkach. Doskonale wyczuwał fałsz czy próby pozerstwa, a wtedy potrafił być asertywny. Myślę, że wiem coś o tym, bo i mnie zdarzyło się być sprowadzonym do pionu przez Ministra, a proszę wierzyć potrafił to zrobić skutecznie, choć bez brutalności czy arogancji, typowej dla wielu innych prominentów.

Tu jeszcze odnotuję jeden fakt. Jak już wspomniałem, Władysław Stasiak z ogromnym szacunkiem traktował postać Józefa Piłsudskiego. Z tego tytułu Jego kolejne jego gabinety zdobiły popiersia i cytaty Marszałka. Tyle tylko, że w Jego gabinecie to nie były gadżety, ornamentyka, którą wypadało przystroić miejsce pracy i chwalić się komu popadło. Każdy z gości wiedział, że tam myśli Marszałka to część życia gospodarza, tak naturalne jak zdjęcia najbliższych, które przecież tak wielu z nas stawia w miejscu pracy (rzecz jasna nasz bohater pamiętał i o swoich najbliższych). Bo w Ministrze Stasiaku nie było nic z typowej dla wielu polityków pozy zdobienia się w piękne piórka i nie było też tak powszechnego w polityce „ja”, jak już to „my”, a przede wszystkim – Polska.

10 kwietnia 2010 r. Polska straciła wielu wybitnych obywateli. Wszyscy mieli tak dużo jeszcze do zrobienia. Poczucie straty jest więc ogromne i mam czasem wrażenie, że z każdym dniem jest większe. Dlatego warto wsłuchiwać się w to co mieli do przekazania i spojrzeć co po sobie zostawili. I warto o Nich pamiętać.

Część ofiar Katastrofy Smoleńskiej pochowana jest na warszawskich wojskowych Powązkach. Od dwóch lat każdy mój i mojej żony pobyt na tej nekropolii kończy się właśnie przy kwaterach smoleńskich. Staramy się pamiętać o wszystkich, tylu tam wspaniałych Polaków, ale zawsze pierwszą lampkę zapalamy Władysławowi Stasiakowi.

 

Panie Ministrze, dziękujemy za wszystko…

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.