Czy Mniejszość Niemiecka ma jeszcze sens? "Strumień pieniędzy z Niemiec zdecydowanie się zmniejszył"

Ostatnie wydarzenia pokazują, że Mniejszość Niemiecka oprócz wymiany tablic w swoich gminach na dwujęzyczne, startowaniem w konkursach na projekty unijne i organizowaniem festynów, czy kiczowatych pochodów nie ma pomysłu na siebie.

Czy potrafią Państwo wymienić jakąś ostatnią aktywność naszych niemieckich działaczy na Opolszczyźnie? Ja osobiście najbardziej pamiętam zeszłoroczną akcję z dwujęzycznymi tablicami miejscowości w gminie Ozimek i biadolenie ponadroczne na temat Tragedii Górnośląskiej jak to nie mogą kilku zdaniowego oświadczenia przeforsować w Sejmiku Opolskim. Coś jeszcze? Tak, zapomniałbym. Kilka dni temu, pojawiły się dwujęzyczne tablice informacyjne, przy pozorowanych konsultacjach społecznych, we wszystkich 15 miejscowościach w gminie Prószków. Za co podatnicy zapłacili 39 tys. zł. I jeszcze jedno – niedawno podczas Euro 2012, działacze mniejszości tworzyli „niemieckie strefy kibica” np.: w Nowej Kuźni, nie mylić z Dębską Kuźnią, choć i tam pewnie w większości domów były małe fankluby. Ale Euro dla Niemców się skończyło i to we „włoskim stylu” nawet nasz Polak z Gliwic [Podolski] nie pomógł.

Ale, moim zdaniem, nie tylko reprezentacja Niemiec przegrała na boisku, przegrywają też działacze Mniejszości Niemieckiej na Opolszczyźnie. Doszli daleko bo dzięki PO współrządzą w województwie. Nie jest tajemnicą, że cieszyli się zawsze życzliwością opolskiego Kościoła i są nadal siłą w samorządzie. Już mało kto pamięta, że mieli problemy na początku kadencji w Sejmiku, aby zostać koalicjantem Platformy Obywatelskiej, która chciała zamienić MN na SLD. Jednak stara miłość nie rdzewieje i po kilku telefonach ważnych osobistości znów są w grze i u władzy z dostępem do lukratywnych stanowisk.

Przyjrzyjmy się zatem drużynie mniejszości niemieckiej. Mają swego przedstawiciela w Zarządzie Województwa, Ryszard Galla odszedł w posły, Andrzej Kasiura jest burmistrzem Krapkowic, a wcześniej przez trzy kadencje był w Zarządzie Województwa Opolskiego. Marszałek Sebesta z PO im sprzyja, i nawet pielgrzymuje z nimi na Górę Św. Anny w czasie, kiedy w Opolu organizowany jest Marsz dla Życia i Rodziny. Dla przeciętnego śmiertelnika nazwiska asów mniejszości nic nie mówią. Ich aktywność w świadomości mieszkańców Opola i województwa jest niewielka, a byłaby pewnie zerowa gdyby nie starania dziennika NTO, który co środę za pieniądze MN publikuje kilkustronicową wkładkę „Heimat”.

Oczywiście są jeszcze kadry w terenie. Mniejszość ma m.in. wójta sąsiadującej z Opolem gminy Dąbrowa – jest nim Marek Leja, były nauczyciel informatyki w Opolu. W Prószkowie wójtem jest Róża Malik, kiedyś jej zastępcą był szef Mniejszości Niemieckiej Norbert Rasch, który teraz jest radnym wojewódzkim, a ostatnio przegrał walkę o senat. Mniejszość ma jeszcze kilkunastu burmistrzów, wójtów i sołtysów, ale ich nazwiska, poza lokalnymi gminami, nie funkcjonują w obiegu. Działacze MN są szefami m.in. takich gmin jak Cisek, Polska Cerekiew, Reńska Wieś, Gogolin, Walce, Zdzieszowice, Dobrodzień, Gorzów Śląski, Radłów, Zębowice, Chrząstowice, Dobrzeń Wielki, Komprachcice, Łubniany, Ozimek, Turawa, Biała Prudnicka, Izbicko, Jemielnica, Kolonowski, Leśnica. To pewnie nie wszystkie przypadki z 71 gmin na Opolszczyźnie. Są jeszcze przecież starostwa, a także przypadki „zakamuflowanych” działaczy MN w różnych samorządowych ugrupowaniach. Mają siłę w samorządzie! Warto zadać więc pytanie czym się zajmują, w skali województwa, poza dwujęzycznymi tablicami, kibicowaniem niemieckiej reprezentacji i pielęgnacją własnych obejść i kościołów?

Na pewno dostają kasę na rozrywki kulturalne takie jak m.in. jubileuszowe Dni Mniejszości Niemieckiej i festyny gminne. Na jeden taki festyn mniejszości w Ozimku, ówczesny burmistrz Labus kupił grochówkę za pieniądze gminy – po kilku latach sprawa została umorzona przez sąd ze względu na niską szkodliwość czynu! Jeszcze Labus  jeździł samochodem na tzw. podwójnym gazie,  choć policjantom powiedział, że pił leczniczą „alpę”.

Łatwiej jest więc powiedzieć czym Mniejszość Niemiecka na Śląsku Opolskim się nie zajmuje. Otóż, działacze tyle mówią (i słusznie) o Tragedii Górnośląskiej i o potrzebie upamiętnienia ofiar, a groby pomordowanych w 1945 r. przez Sowietów mieszkańców Zakrzowa, wołają o pomstę do nieba. Nagrobki ofiar sowieckiego bestialstwa są poniszczone i zaniedbane, ale mniejszość woli zajmować się ustawami, a nie grobami i kultywowaniem pamięci. W sprawie cmentarza przy Wrocławskiej w Opolu też cisza, nie przeszkadza im zagrożenie zmienienia go w park, o czym pisaliśmy szczegółowo na NGO. Dziedzictwo materialne, czyli głównie zabytki też nie są przedmiotem ich zainteresowania. Jakoś nie widać, aby się tym interesowali, uruchamiali znajomości i pieniądze z Niemiec. Pierwszy przykład z brzegu, to gmina Dąbrowa pod Opolem, gdzie rządzi wójt z MN – trzy piękne pałace w Dąbrowie, Ciepielowicach i Naroku zamieniają się w ruinę, co robią działacze mniejszości? Nic, mówią, że to nie ich własność i nie ich problem. Potem jak się zawalą będą utyskiwać, że im Polacy zniszczyli dziedzictwo… Są oczywiście i dobre przykłady jak próba ratowania wapienników w Gogolinie, konserwacja zabytkowego mostu w Ozimku, czy renowacja klasztoru pocysterskiego w Jemielnicy. Dalej, dziedzictwo niematerialne – czyli śląskie zwyczaje, tradycje i kultura (wywodząca się najczęściej z polskich i słowiańskich korzeni i przez lata była ostoją polskości na Górnym Śląsku), też nie cieszą się uwagą mniejszości, czego przykładem są ostatnio opisywane przez nas uroczystości w Gogolinie.

Dla MN strumień pieniędzy z Niemiec zdecydowanie się zmniejszył. To już nie jest sytuacja, jak na początku lat 90. XX w., kiedy różnego rodzaju dary w postaci sprzętu medycznego, czy używanych samochodów strażackich robiły wrażenie i pozwalały niejednemu wójtowi budować swoją pozycję. Obecnie to polski rząd, a właściwie polski podatnik więcej łoży na działania MN, jak choćby pokrywa bezsensowną wymianę tablic, których jedynym celem jest skłócenie mieszkańców, bo przecież nie są one ustawiane po to, by mniejszościowi działacze nie pomyli drogi do domu. (Tutaj muszę obiektywnie stwierdzić, że dwujęzyczne tablice, a nawet nazwy ulic, mają sens jedynie w polsko-czeskim Cieszynie).

Jak wynika z ostatniego spisu powszechnego elektorat ma widoczne problemy tożsamościowe – raz autochtoni czują się Niemcami, raz Ślązakami. Jutro mogą zostać Polakami, czego im serdecznie życzymy. Otwarcie granic sprawiło, że już nie trzeba kupować sobie obywatelstwa, aby wyjechać do pracy w Niemczech. Można, jeśli ma się tylko ochotę, kultywować zwyczaje i tradycje przodków, mówić gwarą, dbać o dziedzictwo. Można zakładać stowarzyszenia i fundacje. Trzeba więc zadać sobie pytanie, czy potrzebna jest do tego uprzywilejowana Mniejszość Niemiecka?

Autor: Tomasz Kwiatek

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.