Gen. Ścibor – Rylski, Numer 135. "Wcześniej jest Szymborska, potem Wałęsa, Wajda"

PAP/Rafał Guz
PAP/Rafał Guz

A cóż to znowu za numer? Ano, już odpowiadam, to numer, jaki pan generał Aleksander Ścibor- Rylski miał na liście Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego. Wcześniej jest Szymborska, potem Wałęsa , Wajda. No, to tak gwoli wyjaśnienia. Bo, niestety, jak ktoś nie poszpera, to się nie dowie. Nigdzie nie przeczytałem, że ”Ścibor- Rylski, Członek Komitetu Wyborczego Bronisława Komorowskiego skrytykował wybuczenie Donalda Tuska”. Nie zauważyłem, nawiasem mówiąc, by wspomniał o wygwizdaniu filmu o Powstaniu przed koncertem Madonny, to jak się wydaje było w porządku. Protest budzi jedynie wygwizdywanie prawackie. Zawsze jest tylko Powstaniec, Weteran. Apolityczny, w domyśle. No, ale może nieuważnie czytałem, a może Pan Generał, numer 135, sam o tym wspomni, oburzony pomijaniem takich ważnych informacji, bo chyba się nie wstydzi, taka zuchwała myśl nawet przez sekundę nie postała mi w głowie. Już raczej skromność. Tak, na pewno skromność.

A , już na przykład o dziennikarzach z SDP,  którzy nominowali Łazarkiewicza do tytułu Hieny Roku, każdy już wie, że to konserwatywni dziennikarze. Nie dziennikarze - konserwatywni dziennikarze. I lizusy. Nie wiadomo, czemu się czepiają człowieka i to takiego z górnej półki, razem z Blumsztajnem, co to „p.. doli, nie rodzi” , maja to zarejestrowane urzędowo. Bratkowskiego, tego , co to ponoć pluje na rozłożone prawicowe gazety w kioskach, postrach osiedla,  zapytali na Czerskiej, też nie rozumie. Jeszcze kilka razy się powtórzy i każdemu się w mózgu zrobi kalka, nawet bez przypominania każdy sobie dośpiewa, tak, jak podświadomie wiemy, słuchając mp3, co za chwile będzie grane, bo mamy taka ukrytą pamięć, stary numer znany każdemu gościowi, który pracuje w reklamie. Wielokrotne powtarzanie to podstawa wszystkich szkoleń, zapamiętywania, reklamy, podobnie, jak wytwarzanie automatycznych skojarzeń.

Podobnie, nie ma w Polsce lewicowych dziennikarzy, są dziennikarze i prawicowi dziennikarze. Normalni dziennikarze i propisowscy dziennikarze. Takie stygmatyzowanie ma swój cel, jak oni tacy konserwatywni i prawicowi, albo propisowscy, to pewnie nieobiektywni, w odróżnieniu od dziennikarzy niezależnych i obiektywnych, jak Żakowski, porucznik Olejnik, Lis, „Żółty ząbek” Miecugow, Kuczyński, Wołek zwany Panem Wiadro, za względu na ładunek intelektualny i przewidywalność swych wypowiedzi a właściwie, jednej wypowiedzi, bo to jest zawsze jedna i ta sama wypowiedź.

Ciekawi to dopowiedzenie – lizusy. To się przewija w wielu miejscach w wypowiedziach prorządowych klakierów. W ten sposób mówią, o tych niedobitkach dziennikarskich wywalonych już z ostatnich placówek, niczym ten chłop Słowik, albo Drzymała. Oni, według rządowych sms-ów, wszyscy uważają, że Stankiewicz, Rewiński, Pietrzak, Pospieszalski, Darski, piszą z jednej , podstawowej przyczyny, z chciwości. Jak wiadomo, sprzeciwianie się władzy jest na topie listy najintratniejszych zawodów III RP. Na samym topie jest posiadanie w dowodzie nazwiska Tusk a potem już , ex- aequo z Kalembą, właśnie opozycyjna pisanina i śpiewanie po parafiach. Mówię o sms-ach, bo inaczej tak jednobrzmiącej bzdury nie potrafię sobie wytłumaczyć, brzytwa Ockhama, nie mnożyć bytów poza potrzebę, dlatego odrzucam wersję z Aniołem Stróżem pojawiającym we śnie, podpowiedzi rzucanej laserem na nocnym niebie, przesłaniu wystukiwanym Morsem po rurach. Projekcja? Zawsze mi się wydawało, że podlizywać się można władzy, szefom, komuś, kto może nam coś dać. Lizusostwo, to od tysiącleci domena prorządowa, procesarska, pro królewska, pro prezydencka, pro kierownicza, pro dyrektorska, pro naczelno redaktorska, pro pani profesorska wreszcie. Ale pro opozycyjna, czegoś takiego jeszcze nie grali, poza właśnie spaczonymi umysłami prorządowych debili.

Przenieść by ich w czasy wojny! Był kiedyś taki film, „Kalosze szczęścia”, kalosze spełniały życzenia właściciela. No i ktoś podrzucił je aktorowi grającemu Kościuszkę u schyłku życia. Ten mówi na scenie „ ech, przenieść by się choć raz na te ukochane pola racławickie” i tu trzask, prask, rozgląda się, co to, kuźwa, stoi po kostki w błocie, leje, zimno- właśnie na polach racławickich. No, znam też wersje z ptakiem- gigantem – jak pewien gość wyjaśniał, dlaczego człapie za nim ptak Dodo, nieprecyzyjnie sformułował życzenie dla złotej rybki. No, ale dryfuje mnie, wracam do meritum. No, więc, przeniesiono tych prorządowych debili w czasy wojny, patrzą, wagon deportowanych Żydów, ktoś przemyka się miedzy wartownikami i podaje im wodę, a oni naskakują na tych z wodą , krzycząc: „a fuj, wstrętne lizusy, herr wachmaister, proszę nie spać!”. Albo, jako SA Man rozbijający żydowskie witryny odpowiadający komuś kto zwrócił mu uwagę, że być może nieco przesadza,  „won, lizusie”.

P.S. Zachęcam do czytania felietonów w Gazecie Polskiej Codziennie i w Freepl.info

http://naszeblogi.pl/blog/69

http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/

http://wpolityce.pl/autorzy/seawolf

http://freepl.info/authors/seawolf

Oraz w wersji audio tutaj:
http://niepoprawneradio.pl/

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.