Plugawe taśmy. W ciemno możemy obstawiać, że za chwilę wypłyną jakieś nagrania, o których na Czerskiej już wiedzą

Donald Tusk w czasie konferencji prasowejm po ujawnieniu "taśm Serafina". Fot. PAP / Radek Pietruszka
Donald Tusk w czasie konferencji prasowejm po ujawnieniu "taśm Serafina". Fot. PAP / Radek Pietruszka

Jak mówili mądrzy ludzie, choćby taki Lejzorek Rojtszwaniec, trzeba umieć czytać gazety. Jak piszą, że zwalniają, to znaczy, że będą przyjmować. Na przykład. Albo, jak w PRL na zdjęciu na trybunie honorowej w czasie pierwszego maja ktoś stał w drugim rzędzie, albo nie stał w ogóle, wiadomo było, że na stanowisku ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego w Ulan Bator nastąpi wkrótce zmiana.

My, w naszych warunkach, przeczytawszy w "Wyborczej", jak to fatalnie, plugawie, nikczemnie jest nagrywać rozmówców i jak straszne się ten, kiedyś miły zwyczaj, kultywowany, na przykład przez Adama Michnika, więc już trudno o lepszy, bardziej chwalebny przykład (no, może Geremek), wyrodził i splugawił, w ciemno możemy obstawiać, że za chwilę wypłyną jakieś taśmy, o których na Czerskiej już wiedzą. Generalnie, wszyscy wiedzą, bo jak ja wiem na tym swoim statku, a wiem, to wszyscy inni, co są bliżej, też już wiedzą.

I proszę, niemal równocześnie z tą jeremiadą w Wyborczej czytam już na żywca opowieści o dwóch, nie o jednej, ale dwóch rozmowach o wadze porównywalnej z tą Serafina, czy Chlebowskiego.

Problem w tym, że te taśmy wypłyną i co? Już się mówi, że z całej afery nic nie wynikło, bo niby Bury poleciał, ale Rudy został i tyle. Tak się bowiem składa, że sugestie, że nasz kochany Pan Premier Donald Tusk (i prosze tu nie nazywać Pana Premiera Donalda Tuska zwyczajnie Donaldem Tuskiem, trochę kultury, pisowskie chamy i ścierwa!) ma cokolwiek wspólnego z jakimiś aferami, jest graniem trumnami, bezczelnym, splugawionym żerowaniem, niczym hieny, na nadarzącej się okazji. Aha, sorry, może nie trumnami, to z innej bajki. Ba, w ogóle nie wspominajmy o jakiś trumnach, to były zwykłe samobójstwa, i nie ma żadnego dowodu na udział osób trzecich, muahahaha, ale oszołomy i hieny wymyślają na siłę jakieś sensacje, wiadomo, że człowiek rozumny od razu wyklucza teorie spiskowe, nawet zanim prokuratura zacznie energiczne śledztwo po trzech dobach, jak już wszystko, co ma wywietrzeć, wywietrzeje, więc cafam te trumny, cafam! Natomiast hieny, oszołomy, jak najbardziej zostają!

Pan Premier nie jest od tego, żeby za coś odpowiadał, czy kontrolował, od kontrolowania i włamywania się o szóstej nad ranem do najuczciwszych aferzystów był Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro, a ostatnio, od czasu oddzielenia się Zbigniewa Ziobry za wszystko, co najgorsze odpowiada już tylko sam Jarosław Kaczyński. Ziobro jest już w porządku, przysługa, jaką robi układowi rzadzącemu, urywająć kilka procent PiSowi jest tak znaczna, że dawne winy ulegają zatarciu bez zbędnej dyskusji. Tak jak kiedyś Kaczyński przepraszał za te kamasze i za wykształciuchy, jakby sam to powiedział, a w tym samym czasie Ludwik Dorn brylował w tefałenie, krytykując Kaczyńskiego kto wie, czy nie za retorykę właśnie. No, wiec Pan Premier Nowego Typu, jak kiedyś była „New Model Army” Cromwella, nie odpowiada za ludzi, których mianuje i z mocy prawa i konstytucji kontroluje, od czasu, do czasu jedynie się wkurza i daje im burę, a Wierny Graś sprzedaje to prorządowym dziennikarzom, jako sensację, i jako dowód na to, że Premier jest niewinny. Zupełnie nie ma znaczenia, że liczba podsłuchów w porównaniu z reżimem kaczystowskim zwiększyła się wielokrotnie i Bondaryk jest wielokrotnie lepiej poinformowanym człowiekiem o wszystkich naszych aktywnościach, niż jego odpowiednik w Berlinie, Moskwie, czy Paryżu, a konkurencja jest mocna. Po co mu to? Nie wiem, nawet nie wiążę tego z Tuskiem.

Śmiać mi się chciało, jak swego czasu publicznie rozważano, czy Premier Tusk zdymisjonuje Bondaryka za jakieś nadużycia, czy też nie, napięcie sięgało szczytu, aż wreszcie Pan Premier Tusk poinformował, że został poinformowany przez Bondaryka, że zarzuty są bezpodstawne, w związku z tym nie ma też i podstaw do dymisji. I już. Innymi słowy, Bondaryk postanowił jeszcze tym razem darować Tuskowi i nie dymisjonować go pochopnie. Bo i czemu miałby tracić tak utalentowanego słupa? Kto zapewni mu lepsze warunki do pracy i do rozwijania swego projektu totalnej elektronicznej inwigilacji? Poważnie, to wizjoner, o głowę wyrastający poza tę ekipę kabotynów, idiotów i drobnych przekręciarzy. Tacy ludzie to przeważnie państwowcy, więc nie wiem, czy by nie było mu wszystko jedno, jaka ekipa rządzi Polską. No, ale tu będzie konflikt osobowościowy, bo Kaczyński, czy Kamiński, czy Macierewicz to nie są materiały na słupy. Jakby byli, to by się już dali poznać z tej strony, ale jakoś się nie dali.

Wracając do Tuska, coś sie przebąkuje, że Tusk może próbować się ratować na jesieni klasycznym rzutem do przodu, ucieczką w wybory, w których zdoła JESZCZE uzyskać dobry wynik, zamiast się wykrwawiać, jak kiedyś Miller. Z jednej strony, im szybciej to pandemonium idiotyzmu, korupcji i niekompetencji zostanie obalone, tym oczywiście lepiej dla Polski, ale z drugiej strony, czy nie lepiej poczekać, aż się to zawali naprawdę do szczętu? No, nie wiem, naprawdę nie wiem. Poza tym pamiętać należy, że nie tak dawno do Polski przyjechał wymieniać doświadczenia znany magik z Moskwy, Czurow. Poważnie, ma ksywkę „Czarodziej” od czasu, jak podczas prezentowania prezydentowi Rosji wyników wyborów parlamentarnych okazało się, że sporządzona przez Czurowa prognoza dotycząca frekwencji wyborczej była dokładniejsza niż wyniki sondaży prezentowanych przez wiodące ośrodki opinii. Zdymisjonowanie "czarodzieja" wizytującego Polskę, było jednym z głownych żądań opozycji w masowych demonstracjach rosyjskiej opozycji przed wyborami prezydenckimi FR. Teraz pan Czurow "szkolił" naszych speców z PKW... Czy potrzebuja takiego szkolenia, nie wiem. Od czasu afery w Wałbrzychu, gdzie oficjele Platformy Obywatelskiej na chama i oficjalnie kupowali głosy i nic wielkiego się z tego powodu nie stało, albo w Brukseli, gdzie z urny wyjęto kilkaset kart więcej, niż wydano, albo po tym, jak u komendanta policji w bagażniku po wyborach znaleziono karty wypełnione na Jarosława Kaczyńskiego, a w komisjach żadnej nie brakowało, policzyli dokładnie i skrupulatnie, co do sztuki, po tym, jak w województwie mazowieckim odsetek głosów nieważnych przekroczył wszystkie możliwe granice, porównując z sąsiednimi województwami, właściwie nie wiadomo, czy Czarodziej Czurow przyjechał szkolić, czy raczej popatrzeć, jak to tak fajnie wychodzi u nas, że się nie ani nikt nie zorientuje, ani nie zająknie, że coś jest nie tak. To już nawet w Moskwie takiego komfortu pracy władze nie mają.

 

P.S. Zachęcam do czytania dzisiejszych felietonów w Gazecie Polskiej Codziennie i w Freepl.info

http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/

http://naszeblogi.pl/blog/69

http://freepl.info/authors/seawolf

Oraz w wersji audio tutaj:
http://niepoprawneradio.pl/

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.