Wajda się myli. To nie prawica dzieli społeczeństwo. To dziedzictwo lat 40-tych i konsekwencja wprowadzenia stalinizmu

fot.PAP
fot.PAP

Jednym z podstawowych argumentów przeciwko prawicy jest to, że podzieliła ona Polaków. I ten podział przeraża ludzi takich jak Andrzej Wajda, ludzi kultury, tolerancji i miłości.

Jak doniosła „Gazeta Polska Codziennie” o agresji polityków prawicy i krzyżu, który stał się w Polsce „symbolem haniebnej nienawiści”, mówił reżyser Andrzej Wajda na spotkaniu z przyszłymi politologami z Rosji i Ukrainy, uczestnikami szkoły letniej zorganizowanej na Uniwersytecie Warszawskim. Wychwalał jednocześnie przy tym premiera Dmitrija Miedwiediewa. Wajda stwierdził. że krzyż stał się w Polsce „symbolem haniebnej nienawiści”. Nigdy też w Polsce nie widział takiej nienawiści między ugrupowaniami politycznymi, takiego jadu i głupoty.

Za tę agresję i nienawiść w życiu publicznym odpowiada Jarosław Kaczyński. To on wytwarza tę atmosferę. Opowiada niebywałe kłamstwa dodał reżyser. Stwierdził, że, w czasach komunizmu czegoś takiego nie było.

Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie zachwycony obrotem spraw w Polsce ale postrzeganie ich w takim jednostronnym kontekście ujawnia niebywałą ignorancję intelektualną tego wybitnego reżysera. Nie jest zdolny zobaczyć głębokich źródeł tego podziału i brak zdolności do analizy powoduje, że to co mówi jest groteskowe. Wystarczy przypomnieć obietnice Prezydenta Miedwiedwiewa w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej a realne działania rosyjskiej prokuratury, aby powstrzymać się od zachwytów nad byłym prezydentem Rosji.

A Wajda go chwali. Ponadto Andrzej Wajda nie powiedział prawdy. Otóż w momencie wprowadzania komunizmu, w Polsce, w latach 1944-1948 była nienawiść między polskimi ugrupowaniami politycznymi a tymi które instalowały w Polsce stalinizm. Urodzony w 1926 roku reżyser taką nienawiść zatem już widział. Czy tamta nienawiść była złem, gdy weźmie się pod uwagę skalę przemocy jakiej poddani zostali wówczas Polacy?

Pamiętam kiedy byłem na seminarium magisterskim w latach osiemdziesiątych na poznańskiej polonistyce wyznanie profesora Alojzego Sajkowskiego jak funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa „leczyli” młodzież z nienawiści, po manifestacjach 3 maja 1946 roku. Andrzej Wajda żył wówczas w Polsce, był studentem, musi te czasy pamiętać. Ale nie chce i właściwie nie może pamiętać skoro nakręcił „Popiół i diament”, wybitny film wybitnie zniekształcający historię Polski. To jest oczywiste, że nie pamięta nienawiści Polaków w latach 1944-1948, bo zapisał się do obozu walczących z nienawiścią. Przypomnę, że słuszny gniew wobec łamania zasad sprawiedliwości jest podstawą demokratycznej polityki.

Diabolizowanie zaś Jarosława Kaczyńskiego jako sprawcy wszystkich nieszczęść ujawnia przekonanie Andrzeja Wajdy o negatywnym wpływie jednej osoby na stan emocji tylu Polaków, tak jakby Kaczyński wziął się z kosmosu, jakby nie było zamachu w Smoleńsku, ( samo naprowadzanie uzasadnia użycie słowa „zamach”) jakby nie było zbrodniczego wprowadzenia systemu komunistycznego, jakby można było swobodnie sterować procesami społecznymi.

Niektóre filmy Wajdy, jeśli wpisać je w historię PRL-u, pełniły funkcje stymulatorów emocji, „rozładowywały” napięcie. Nikt nie zmuszał Wajdy do kręcenia tak zakłamanych filmów jak „Popiół i Diament” czy „Kanał”. Mógł, zgodnie z zaleceniem Iwaszkiewicza, który mówił do młodych pisarzy, gdy skarżyli mu się na cenzurę, piszcie o miłości i śmierci, kręcić filmy tylko o miłości i śmierci właśnie. Ale ambicje tego reżysera były chyba większe, nie tylko artystyczne ale metapolityczne. Dzisiejsze zaangażowanie polityczne to ujawnia. Diabolizowanie Kaczyńskiego wskazuje na wiarę Wajdy, że wyeliminowanie tego polityka spowoduje, że znikną głębokie podziały. Otóż nie znikną.

Wajda, jako wytrawny reżyser chciałby po prostu tego wybitnego aktora polskiej polityki zdjąć z planu. Na szczęście realność demokratycznej polityki w którą wpisana jest ostra rywalizacja nijak ma się do sprzecznych z polską suwerennością marzeń reżysera. Możliwości reżyserii sceny społecznej są w przeciwieństwie do planu filmowego na szczęście ograniczone.


Podobną co Wajda ignorancje historyczną wykazuje były Prezydent Aleksander Kwaśniewski, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział że Kardynał Dziwisz powinien był odmówić PiS-owi, pochówku Pary Prezydenckiej bo to od Wawelu zaczęły się głębsze niż wcześniej podziały wśród Polaków. Po czym dodał „że będzie nas jeszcze długo i drogo kosztować.

I Wajda i Kwaśniewski nie chcą pamiętać, że te podziały sięgają lat czterdziestych ubiegłego stulecia i związane są z wprowadzeniem w Polsce stalinizmu, który był dla polskiego narodu doświadczeniem traumatycznym. A to co dzieje się obecnie to pozbywanie się tej traumy i odzyskiwanie podmiotowości przez Polaków, których komunizm nie zdeprawował. To odsłona konfliktu, który rozpoczął się w 1944 roku. Ten konflikt nie był bynajmniej wojną domową, jak chcą to przedstawić manipulatorzy historią. Wystarczy porównać procentowe poparcie dla PSL Mikołajczyka z poparciem dla komunistów w ówczesnym czasie, aby wszystko było jasne.

W znakomitej książce p.t.: „Rozważania o Niemcach”, niemiecki historyk i socjolog Elias stawia tezę o niezwykłej żywotności przeszłości w habitusie współczesnych Niemców. Odwołuje się do Średniowiecza i pokazuje jak to Średniowiecze trwa nadal w ich mentalności. Jeśli Średniowiecze ma wpływ na Niemców, to trudno, aby to, co działo się pół wieku temu nie miało silnego wpływu na zachowania Polaków dzisiaj. Niemniej rozumiem przyczyny niechęci do snucia takich rozważań przez przedstawicieli establishmentu. I oczywiście ta ignorancja nie jest wynikiem braku umysłowych kompetencji.



Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.