O myśli politycznej i taktyce wojskowej. Okołopowstaniowa refleksja na temat pokoleń ofiarnych z cytatów utkana

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wikipedia
fot. wikipedia

Powiedzą: smutny kraj
i trumna głowie twarda,
bo jakaś miłość jest
co ziarno daje puste-
Lecz grom powszedni gra
jak fletnia mi przy wargach
i ognia czarny cierń
jest jak bolesny uśmiech

Tadeusz Stefan Gajcy, Schodząc

 


O myśli politycznej i taktyce wojskowej


Kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Dla niektórych będzie dobrym powodem do dyskusji nad zasadnością decyzji o wypowiedzeniu Niemcom walki o Miasto lub do chwili zadumy nad heroizmem powstańców, czy sensem ogromnej ofiary, jaką mieszkańcy Warszawy złożyli w dwa letnie miesiące tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego roku, podczas walk powstańczych. Do nich, niezobojętniałych na historię zapisaną krwią naszych przodków, przede wszystkim kieruję niniejszy tekst.

Perspektywa spojrzenia, jaka legła u podstaw tego szkicu pozwala przypomnieć i pozostawić bez żadnego komentarza wywód autorstwa Ferdynanda Goetla, jednego z najwybitniejszych prozaików okresu II Rzeczypospolitej, na temat Powstania, zaprezentowany w arcyciekawych jego wspomnieniach z okupowanej Warszawy, zatytułowanych "Czasy wojny", wydanych drukiem po raz pierwszy w Londynie w 1955 r.:

Powstanie wydało mi się nieuchronnym następstwem postawy zajętej przez społeczeństwo polskie od początku wojny. Każdy wzgląd rozumowy, oparty na tej czy innej „słusznej” podstawie, chybiał jako klucz do matni wytworzonej w Polsce, gdzie jeden z najbardziej impulsywnych narodów świata stanął w obliczu najbardziej brutalnych i wyzywających zbrodni, popełnianych na jego ojczyźnie i braciach. Fantastyczność okrucieństw niemieckich, niezgodna z niczym, co trzeźwo myślący człowiek uważał za możliwe, wywołała odruch równie fantastycznego oporu i oddała bieg zdarzeń pod pryzmat uczuć, niekiedy szlachetnych, czasem pospolitych, zawsze nieobliczalnych. Realna wartość tej atmosfery została rychło wyceniona przez państwa z Polską sprzymierzone, które lekceważąc zresztą wiarygodność wieści o cierpieniach polskiego narodu, podsycały ogień trawiący Polskę , a duszę Polaków, zawsze łatwowierną, łudziły obietnicami, że trudy ich zostaną policzone, a ofiary wyrównane. Moralistyczne dekalogi Atlantyckiej Karty czy też „sześć prawd” Roosvelta, jakżeż podniosłe i jak mało zobowiązujące, nasycały polskie uczucia treścią moralną niemalże religijną. Gdyby ktoś w Polsce odważył się w roku 1944 powiedzieć, że „wielki” Roosevelt sprzedał zimno sprawę Polski bolszewikom, uważany byłby za zdrajcę. Optymizm i wiara w końcowe zwycięstwo towarzyszyły najbardziej szalonym przedsięwzięciom i przyświecały najbardziej tragicznym chwilom.(…)
Nie było większego upadku polskiej myśli politycznej, jak właśnie podczas lat okupacji i wojny, które były jednocześnie największym wzlotem patriotycznego uniesienia mas „Burza”, przedostatni „plan” podziemnego działania, był rzeczywiście burzą, nad którą nie panował nikt. Zagnała też naród polski i jego przywódców pod walące się mury Warszawy, gdzie stoczono ostatnią walkę o wolność, najbardziej ze wszystkich heroiczną i najbardziej bezcelową i niepotrzebną.


Myśl przewodnia mojej wypowiedzi pozwala także przypomnieć i pozostawić bez żadnego komentarza fakt, że jedna z najważniejszych organizacji polskiej konspiracji niepodległościowej, jaką były Narodowe Siły Zbrojne, prezentowała w końcu 1943 r. następujące stanowisko:

Ustala się założenie – Niemcy już wojnę przegrały. Ich odpłynięcie z ziem polskich jest tylko kwestią czasu. Polskę opanują Sowiety. W tej chwili wrogiem nr 1 narodu i Państwa Polskiego jest już Rosja. Być może jest ona sprzymierzeńcem naszych sprzymierzeńców, lecz nie jest sprzymierzeńcem Polski. Ze względów politycznych zabrania się występowania czynnego   przeciwko wojskom sowieckim. Zabrania się również działać na rzecz tych wojsk. Żadnych powstań, dywersji i sabotaży, które by  ułatwiły sowietom okupowanie naszego kraju. W razie zaangażowania się oddziałów AK, czy to przeciwko Niemcom, czy przeciw Rosjanom, dać wszelką pomoc AK. Na terenach zajętych przez Rosję ukryć broń i zakonspirować się. W miarę możności przeciwdziałać gwałtom, grabieżom i mordowaniu ludności cywilnej przez wojska sowieckie.



Do przyszłych pokoleń, do nas

Odniesienie się  do przywołanych  cytatów jest zbyteczne, gdyż tekst ten nie traktuje o myśli politycznej ani taktyce wojskowej. Jest materializacją moich przemyśleń na temat potrzeby komunikacji z przyszłymi, z perspektywy czasu wojny, pokoleniami, jaka moim zdaniem towarzyszyła wielu chłopcom silnym jak stal; tym, którzy dawno już drogę wybrali, jeśli nawet powiedzie- przez śmierć. Sądzę, że była ona w części powodowana  niepokojem o to czy i w jaki sposób ofiara z życia, którą żołnierze Polski Podziemnej zdecydowani byli złożyć na ołtarzu wolności Ojczyzny, i którą z tragiczną i heroiczną jednocześnie konsekwencją wielu z nich złożyło, zostanie odebrana przez tych, co przyjdą później, a zatem także przez nas. Treści wskazujące na istnienie zarówno wspomnianej potrzeby, jak i niepokoju można odnaleźć w kilku utworach poetyckich autorstwa zapewne najwybitniejszych poetów tamtych czasów nadaremnych - Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Tadeusza  Stefana Gajcego. To zaklęte w formę poezji  najwyższej próby słowa, którymi autorzy ci, postawieni wobec granicznego doświadczenia nadchodzącej śmierci w walce o wolność (jak napisał Baczyński: Więc naprzód, niech broń rozdziera,/ niech kula szyje jak nić,/trzeba nam teraz umierać,/ by Polska umiała znów żyć), starali się, wyrażając przy tym obawę czy ich głos będzie zrozumiały, odkryć przed nami sens poświęcenia, które z mocy wyroku historii stało się udziałem  pokolenia, do którego należeli. Uważam że stanowią one mocny argument na poparcie moich intuicji. Utwory pozostawione przez tych dwóch żołnierzy Polski Podziemnej – poetów czy może raczej poetów – żołnierzy Polski Podziemnej są przecież kanonicznym zapisem wrażliwości pokolenia, którego wielu wybitnym przedstawicielom umrzeć przyszło gdy kochali wielkie sprawy głupią miłością.

W poemacie Do Potomnego, utworze ze wszech miar wybitnym, Gajcy snuje poetycką opowieść, której adresatem może być każdy z nas, jeśli tylko znajdzie w sobie krztynę wrażliwości, aby chcieć wysłuchać głosu Poety. Warto dać sobie tę szansę:

Niewiele wiem jak ty zapewne:
rzeka przepływa miastem moim,
a nad nią postać z brązu stoi
i domy z prawej, domy z lewej,
w których o twarzach nam podobnych
w pościelach leżą, oczy mrużą
ludzie znużeni jak obłoki
w sen zapatrzeni niby w lustro
(…)
Jedna jest ziemia, która niesie
ciebie i mnie, i jedna młodość;
w niej nauczony lęku-pięści
wznosiłem krnąbrnie ponad głową
i w szczęk żelaza zasłuchany
mijałem dzień po dniu jak krzyże
jak ty- podniesiesz na mnie kamień
lub rzucisz z wzgardą ziemi grudę

Kochałem tak jak ty zapewne,
ale mi serca dano skąpo
na miłość moją niepotrzebną,
bowiem stawały nad epoką,
której imiona dajesz teraz
olbrzymia śmierć i przerażenie
(….)
Niewiele wiem jak  ty zapewne:
idziemy razem patrząc czujnie:
ty – na gwiaździstym, prostym niebie
szukasz płomienia i mnie w łunie,
ja – odwrócony – serce pełne
miłości smutnej niosę jak
żołnierz mogiłę pod swym hełmem
niesie przez czas



Zawarty w wierszu Krzysztof Kamila Baczyńskiego Pokolenie (gorąco polecam  znakomite wykonanie tego utworu przez zespół RINCEWINDXS), prawdziwie wizjonerski opis  losu zbiorowości, do której autor przynależał, kończy się słowami wyrażającymi istotną  niepewność co do tego jaka będzie w przyszłości recepcja  heroicznego wysiłku i całopalnej ofiary jego pokolenia:

I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty Iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.


W innym wierszu, zatytułowanym "Wiatr", Baczyński napisał:

Wołam cię, obcy człowieku,
co kości odkopiesz białe:
kiedy wystygną już boje,
szkielet mój będzie miał w ręku
sztandar ojczyzny mojej

Takie treści mogły wyjść tylko spod pióra ludzi wierzących w doniosłość  międzypokoleniowej komunikacji i pamięci w ramach wspólnoty narodowej, widzących  sens w wysiłku przekazania istotnych treści związanych z doświadczeniem nieuchronnie nadchodzącej śmierci ofiarnej tym, którzy przyjdą później. Mogły stać  się  fragmentem twórczej wypowiedzi Baczyńskiego i Gajcego, bo przy wszystkich różnicach światopoglądowych postrzegali oni  naród nie jako pustą figurę retoryczną, filozoficzny abstrakt , lecz jako żywą materię, której podstawową tkanką  była, jest i będzie pamięć oraz szacunek dla krwi przelanej przez przodków w obronie wartości wielkich, takich jak niepodległość Ojczyzny i prawo człowieka do wolności.

 

Pokolenia ofiarne

Jakże dobitnie w wierszu Polska wyraził to Baczyński:

Ja rozmawiam z cieniami umarłych rycerzy
Na grobowiskiem ziemi, sam jak krzyż zgorzały,
i mówię: „O, przeklęty ten, który nie wierzy
wystygłym prochom ludu i serc żywych grozie;
bo kto na swojej klęsce- klęskę ducha mierzy,
o! tego nie wybawi płomienisty orzeł.
Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył
chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem,
chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył,
to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem”.


Podobnie Gajcy w wierszu Do Potomnego mocno zaakcentował odczuwalną, bliską obecność tych, którym przywiązanie do Ojczyzny, do wolności, przyszło wcześniej niż jemu podpisać własną krwią:

A blisko - mur omszały chroni
spokoju tych, co dłoni wierząc
i miłość mierząc ostrzem broni
upadli w piasek twarzą szczerą.



Ofiarę z życia złożoną przez rodaków poeta postrzegał jako źródło własnego zobowiązania. Dał temu piękny, subtelny wyraz w nawiązującym do września 1939 roku wierszu Śpiew murów:

Słuchaj tych głosów , bo po to szczęśliwie
ocalon został w tragicznej potrzebie
byś chleb powszedni łamał sprawiedliwiej
i żył za tamtych i za siebie lepiej

Jak nie kochać strzaskanych tych murów
tego miasta, co nocą odpływa
kiedy obie z greckiego marmuru
i umarła Warszawa, i żywa


Z kolei Baczyński w wierszu Mazowsze przywołał duchy powstańców listopadowych i styczniowych:


Wisło, pamiętasz? Lesie, w twych kartach
Widzę ich, stoją – synowie powstań
W rozdartych bluzach- ziemio uparta-
Jak drzewa prości


- kończąc tę poetycką opowieść strofą:


Piasku, pamiętasz? Wisło, przepłyniesz
szorstkim swym suknem po płaszczu plemion.
Gdy w boju padnę – o, daj mi imię,
moja ty twarda, żołnierska ziemio


Jak niepowszechnie wiadomo nakreślona przez Baczyńskiego w wierszu "Mazowsze" sztafeta pokoleń ofiarnych – od powstańców listopadowych do powstańców warszawskich - wymaga, niestety, uzupełnienia o kolejną, równie tragiczną jej zmianę. Przywołany przez poetę mazowiecki las, wzrosły na ziemi upartej, przez blisko dziesięć kolejnych lat po śmierci Baczyńskiego i Gajcego, po hekatombie Powstania Warszawskiego, był schronieniem dla żołnierzy podziemia antykomunistycznego, którzy swoją krwią zapisywali kolejne stronice naszej narodowej epopei wolnościowej. Jedni kontynuowali walkę  podjętą o wolność w okresie okupacji niemieckiej, ale wielu z nich zdecydowało się wstąpić w szeregi zbrojnego podziemia niepodległościowego w drugiej połowie lat czterdziestych ubiegłego stulecia, będąc wtedy u progu dorosłości - mając osiemnaście czy dwadzieścia lat. To o nich myślę, pisząc o kolejnej zmianie sztafety pokoleń ofiarnych. Jak ich starsi koledzy, także oni zostawili po sobie zapisane własną krwią świadectwo heroicznego przywiązania do  takich wartości jak  niepodległość Ojczyzny i prawo człowieka do wolnego życia na ziemi. Dali je  w czasie  najgłębszego mroku nocy terroru komunistycznego, w czasach brutalnego i pełnego triumfu systemu, który, trzeba to powtarzać wszem wobec, był w całych dotychczasowych dziejach ludzkości największym i jednocześnie najgroźniejszym zinstytucjonalizowanym wrogiem Wolności, w każdym jej wymiarze. Ostatni Żołnierze Wyklęci mazowieckiej ziemi upartej zginęli dopiero w początkach lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. To bardziej im niż sobie wywróżył los Baczyński, gdy w wierszu Pokolenie zastanawiał się czy nam postawią, z litości chociaż, nad grobem krzyż. Na grobach ostatnich rycerzy wolności z mazowieckich lasów nie postawimy krzyży, chociaż bardzo byśmy tego chcieli. Po prostu nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo oni grobów nie mają. Komuniści pozbawili ich bowiem nawet prawa do godnego pochówku; prawa, które jest uświęcone całą historią ludzkiej cywilizacji. Czy raczej było, dopóki na horyzoncie dziejów nie zapłonęła czerwona gwiazda.

Podziemie antykomunistyczne nie miało wielkich poetów, po prawdzie nie miało ich w ogóle,  dlatego chcąc przywołać teraz głos wspomnianych  następców powstańców warszawskich w sztafecie pokoleń ofiarnych,  posłużę się nie frazą wiersza, lecz fragmentem żołnierskiego meldunku. Zawiera on treść, która jak sądzę uzmysławia czytelnikom, że uczestnicy ostatniej, według stanu na dziś, zmiany owej sztafety byli z jakże odległych, oceniając rzecz z naszej perspektywy, mitycznych czasów, kiedy autorzy greccy albo rzymscy i czytelnicy przy lampce oliwnej lub świecy pakt zawierali i mocno wierzyli że obrona wolności jest rzeczą chwalebną.

Autorem meldunku jest starszy sierżant Stanisław Suchołbiak Szary. Meldunek, adresowany do komendy XVI Okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, powstał 11 czerwca 1949 roku, po rozbiciu oddziałów okręgu w wyniku zmasowanych  operacji przeciwpartyzanckich  przeprowadzonych   przez komunistów na Mazowszu w pierwszych dniach  czerwca 1949 roku.

Naprawdę chwila ta ciężka jest mi do przeżycia. Na wieczór, tj. 6 czerwca 1949 roku skontaktowałem się z kolegą Ciętym. Kolega Cięty usiadł na miedzy wśród zbóż i mówi:

Już nie ma dla nas życia, proszę strzelajmy się tu na miejscu obaj, niech tu będzie nasza mogiła.

Moim zdaniem, tłumaczyłem, zginąć tak haniebnie nie warto. Więc chodźmy dalej walczyć z barbarzyńską komuną i zgińmy na polu chwały jak przystało na żołnierza - partyzanta.  

Odnotujmy, z potrzeby ścisłości, że niecałe trzy miesiące po sporządzeniu tego meldunku, jego autora, Stanisława Suchołbiaka Szarego, ani wymienionego w zacytowanym fragmencie Tadeusza Milewskiego Ciętego nie było już wśród żywych. Obaj zginęli 19 sierpnia 1949 r. od kul agentów komunistycznej  bezpieki.

Ich przełożony, ostatni dowódca  podziemia zbrojnego na północnym Mazowszu, Witold Borucki Babinicz, kierując się tym samym co Baczyński i Gajcy przekonaniem o potrzebie i celowości komunikacji z tymi, co przyjdą później, mając jak ci wielcy poeci świadomość, że wkrótce jego los się dopełni, że walki o wolność Ojczyzny nie będzie mu dane przeżyć, również pozostawił po sobie treści skierowane do przyszłych, z jego perspektywy, pokoleń.  Ponieważ był wyłącznie żołnierzem, przesłanie, które po sobie pozostawił, utrzymane jest w zupełnie odmiennej od przywołanych wcześniej strof wierszy formie i tonacji. Niemniej jednak wymowa zdań skreślonych ręką Babinicza, będących niczym innym, jak skierowanym także do nas  wołaniem o pamięć  jest równie ważna i wielka. W jednym z dokumentów, adresowanym do Administracji Przyszłej Polski, pochodzącym z 1948 roku, Babinicz napisał:

Mając tak poważną odpowiedzialność za teren i żołnierzy, patrząc na wszystko trzeźwo, obserwując wszelkie postępy komuny, prosiłbym na wypadek zlikwidowania nas, mieć uważanie dla tych ludzi, którzy zostali pokrzywdzeni przez komunistów, oraz o pewne względy tym, którzy otrzymali zaświadczenia organizacyjne i pracowali dla dobra Polski w Podziemiu.

Zaś  sporządzony w kwietniu 1949 roku Raport do Administracji Przyszłej Nowej Polski ostatni dowódca zbrojnego podziemia wolnościowego na północnym Mazowszu zakończył tymi słowy:

Ze swej strony proszę o pamięć macierzystą dla Tych, co w imieniu naszych sił za granicą, walczyli tu, nie szczędząc życia.

Prosił  też w swojej sprawie. Zginął w tym samym dniu co Szary i Cięty.19 sierpnia 1949 r.


Co zostanie?

W 1943 roku, sześć lat wcześniej nim wsiąkła w mazowiecką ziemię upartą krew Babinicza, pośród ludzi pióra z pokolenia akowskiego zaistniał na łamach prasy konspiracyjnej  spór o to jaka będzie w przyszłości recepcja sensu  ich walki i ofiary.

Tadeusz Borowski, uczestnik tego dyskursu, jeden ze swoich wierszy, pochodzący ze zbioru Gdziekolwiek ziemia, opublikowanego w 1943 roku, zakończył znaną  strofą:


Zostanie po nas złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń.


Literat Wacław Stanisław Bojarski (ciężko raniony przez Niemców tuż po złożeniu kwiatów pod pomnikiem Kopernika w Warszawie w maju 1943 r., zmarł 5 czerwca 1943 r. w wieku  22 lat), w swoim tekście zatytułowanym Co po nas zostanie?, bezpośrednio odnoszącym się do przywołanej strofy wiersza Borowskiego, replikował w ten sposób:

Otóż nie! Choćby miał po nas przemaszerować chamski but kata, choćby wgniótł w ziemię nasze ciała, zniszczył, zgnoił, rozmazał, choćby zmienił naszą, jakże nędzną, broń w kupę złomu – to przecież dla przyszłych pokoleń będzie ten nasz krzyk niezaspokojony, niezadławiony, żarliwy – pragnieniem mocnego dobra. I choćby zawieść miało wszystko, to jedno po nas zostanie na pewno.


Który z nich miał rację?

Przepraszam tych wytrwałych czytelników, którzy dotarli aż do tego miejsca, ale nie jestem  w stanie zaradzić temu, że doświadczenie teraźniejszości kieruje moje myśli poszukujące odpowiedzi na postawione pytanie w kierunku powszechnie znanych i lubianych dzisiaj „obrońców wolności słowa”- specjalistów od wsadzania biało-czerwonego sztandaru w imitację psich odchodów a także zastępów podobnych im „mędrców”- bezrozumnie mylących anarchię z wolnością. Nie podam w tym kontekście żadnego nazwiska, mam bowiem nieodparte, głębokie przekonanie, że wymienienie personaliów choćby jednego przedstawiciela wspomnianego obozu mentalnego w pewnej jednak bliskości przywołanych wcześniej cytatów, zaczerpniętych ze skarbca dziedzictwa duchowego naszego narodu,  zawierających obiektywnie bardzo ważne treści, byłoby ponurym świętokradztwem. Zaś właściwą odpowiedzią na powyższe pytanie wydaje mi się być, zgodnie z konwencją tego szkicu, cytat, tym razem z Józefa Mackiewicza. W powieści Sprawa pułkownika Miasojedowa pisarz ten zawarł taką oto myśl:


Na ziemi pozostaje łgarstwo, fałsz, przeinaczane fakty, tendencyjna kronika wypadków, wrzaskliwe uogólnienia. Na nic  to wszystko. Wielkie doświadczenie, dokonane za cenę krwi i rozpaczy, przepada dla potomności. I po wielkim wybuchu, jak popiół z wulkanu opada i ściele się bezwartościowy osad pustych sloganów.


Tak. Zgadzam się z Józefem Mackiewiczem.

Grzegorz Wąsowski


PS  (1) Chłopcy silni jak stal- tytuł piosenki autorstwa Józefa Szczepańskiego Ziutka, (2)  myśmy dawno już drogę wybrali, jeśli nawet powiedzie- przez śmierć – fragment wiersza K. Baczyńskiego Pocałunek, (3) czasy nadaremne- zapożyczenie z wiersza K. Baczyńskiego Spojrzenie, (4) Więc naprzód, niech broń rozdziera (…)- fragment wiersza K.Baczyńskiego Pocałunek, (5) umrzeć przyszło gdy  się kochało wielkie sprawy głupią miłością- fraza wiersza K. Baczyńskiego Z głową na karabinie (6) (…) mitycznych czasów, kiedy autorzy greccy albo rzymscy i czytelnicy (…)- fragment wiersza Zbigniewa Herberta Mademoiselle Corday.



Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych