Polska jesień bankrutów. "To już nie będzie zwykłe spowolnienie gospodarcze, to już będzie ewidentnie początek kryzysu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Tonie polska giełda, ogromna grupa spółek jest dziś poważnie zagrożona upadłością i utratą płynności. Są to już nie tylko firmy z branży budowlanej, deweloperskiej, transportowej, stalowej, spożywczej czy handlowej, ale również duże firmy. Już tej jesieni wiele może zbankrutować.

Do PBG, Hydrobudowy, DSS i dołączają kolejne. Banki masowo żądają wykupienia obligacji i przedterminowych spłat kredytów. BGŻ domaga się spłaty kredytów od firmy WILBO w ciągu 7 dni, wierzyciele domagają się wykupienia obligacji na setki milionów złotych przez Polimex-Mostostal, zagrożone są już domy maklerskie i niektóre fundusze inwestycyjne. Notowania wielu spółek giełdowych spadły przez ostatnie miesiące nawet 70-95 proc. Trwa radosna spekulacja na trupach bankrutów, sztuczki księgowe, koloryzowanie wyników i opowiadanie bajek w studio TVN-CNBC. Polska giełda jest dziś poważnie i realnie zagrożona. Europejskie giełdy również mocno dołują, inwestorzy cichutko opuszczają parkiety, nawet w Niemczech, panika zagląda też do Mediolanu. Jak mawia Prezes M.Belka „giełda jest dla frajerów”.

Siada polski export do Niemiec, rośnie po I-ej połowie  roku deficyt polskiego handlu zagranicznego, wzrósł już on do poziomu 21,3 mld zł. Stają inwestycje drogowe i infrastrukturalne – niedokończone na Euro 2012. Nikt nie chce płacić za wybudowane „radosne” stadiony. Agencje ratingowe zaczynają obniżać perspektywę ratingu polskim miastom – organizatorom meczy na Euro 2012 m.in. Wrocławiowi. Mazowieckim szpitalom już brakuje 800 mln zł., NFZ otrzymał po I półroczu blisko 1 mld zł. mniej składek, ZUS  aż o 3 mld zł mniej. W tym tempie do końca roku zabraknąć może z tego tytułu blisko 7-8 mld zł. Jeśli do tego dołożyć słabnące wpływy podatkowe do budżetu państwa, w kasie państwa może zabraknąć nawet 20 mld zł. Może dojść do nowelizacji budżetu w II-ej połowie roku. Recesja w strefie euro zahamuje zamówienia w polskim przemyśle, a zwłaszcza w branży motoryzacyjnej w Polsce, głównego poddostawcy dla niemieckiego i europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Sprzedaż aut w strefie euro gwałtownie spada. Peugeot zamyka właśnie swą pierwszą fabrykę.

Coraz groźniejsza sytuacja banków w strefie euro, banków – matek, które mają swoje banki w Polsce, powoduje systematyczny drenaż z kapitałów tych ostatnich. Banki komercyjne, głównie przecież zagraniczne, pożyczyły dość beztrosko firmom budowlanym i deweloperskim ponad  30 mld zł w formie kredytów, teraz słusznie boją się, że te pieniądze w znacznej części do nich nigdy nie wrócą. Na wyrost więc żądają przedterminowych spłat, od ledwie dychających jeszcze firm. To już nie jest problem płynności, to problem wypłacalności, problem całej serii bankructw, które grożą nie tylko firmom, spółkom giełdowym, ale nawet instytucjom publicznym, szpitalom, telewizji publicznej, biurom podróży, wydawnictwom, jak choćby Ossolineum.  To oczywiście będzie musiało potęgować szybki wzrost bezrobocia.

Po I-ej połowie roku zbankrutowało już ok. 450 firm, do końca roku może być blisko 1000 takich bankrutów. To największa skala upadłości od 6 lat. Firmy deweloperskie wybudowały aż 54 tys. nowych mieszkań, na które nie ma zbyt wielu chętnych i nadal je budują. Ceny mieszkań zaczną dołować,  już jesienią  w 2013r. spadną znacząco. Co najmniej 20 całkiem dużych  i średnich firm na polskiej giełdzie stoi już na skraju bankructwa. Kiedyś jedna akcja tych spółek kosztowała kilkaset złotych, dziś kosztują kilka złotych, a niektóre kilka groszy  za akcje. Nie ma zbyt wielu chętnych na nowe emisje akcji, gwałtownie spadają  obroty. Olbrzymia ilość akcji spółek z GPW jest zastawiona jako zabezpieczenie kredytów. To może wywoływać łańcuchowe bankructwa nawet spółek w dobrej kondycji. Korporacyjne zgony stały się ostatnio na „zielonej wyspie” bardzo częste i bardzo nagłe. Do grona bankrutów dość niespodziewanie mogą dołączyć biznesowi ulubieńcy TVN-u  i innych zaklinaczy naszej rzeczywistości gospodarczej.

Długi samorządów to już ok. 65 mld zł., a dużych miast ok. 28 mld zł. mogą one pogrążyć kolejne firmy  i spółki lokalne, działające wokół inwestycji samorządowych. Likwidacja  i upadłość może też dotknąć szpitale i inne instytucje samorządowe – zwłaszcza kulturalne i oświatowe. Do upadku  i bankructw mogą też doprowadzić coraz większe zatory płatnicze. Dziś czas oczekiwania na zapłacenie faktur to nawet 4 miesiące . Cięcia i oszczędności budżetu państwa to gorsza koniunktura, mniejsze spożycie indywidualne i zbiorowe, jak i konsumpcja oraz inwestycje. A to w konsekwencji oznacza niższe obroty i zyski firm – nie wszyscy to niewątpliwie wytrzymują. Wzrost gospodarczy będzie zjeżdżał po równi pochyłej, może być już w II-ej połowie roku poniżej 2 proc., w 2013 r.  w granicach zera procent, oby nie na poziomie recesji. Nawet duże firmy wydrenowane przez MF z dywidend jak choćby KGHM też będą gorzej funkcjonować, dołując wskaźniki.

Jesień to już nie będzie zwykłe spowolnienie gospodarcze, to już będzie ewidentnie początek kryzysu gospodarczego z całą serią bankructw, upadłości, roszczeń, procesów sądowych o niezapłacone faktury i to nie tylko za ekskluzywne stadiony. Czeka nas prawdziwa jesień bankrutów i kryzysowa wiosna. Może być znacznie gorzej niż w 2008r.

Janusz Szewczak

Główny Ekonomista SKOK

 

Tekst pochodzi z portalu Stefczyk.info

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych