"O Marku, który robi swoje". Wprowadzenie Sławomira Cenckiewicza do książki Marka Chodakiewicza "Między Wisłą a Potomakiem"

Sławomir Cenckiewicz

O Marku, który robi swoje

Wprowadzenie

„Kto jest naszym wrogiem? Wiadomo, Lewica. Jest to wróg dwuwy­miarowy: duchowy i fizyczny. Kontrrewolucja w nas zniszczy władanie Lewicy nad duszami i ciałami jednostek; narodowa wspólnota w Prawdzie skruszy panowanie nad duszą społeczeństwa. Nasze siły prawicowo-niepodległościowe, o ile się zjednoczą, mogą rzucić wyzwanie prymatowi Le­wicy na poziomie fizycznym – politycznym”[1]. Powyższe słowa, które Marek Jan Chodakiewicz skreślił szesnaście lat temu, na długo zapadły mi w pamięci.

Byłem bardzo młody (24 lata), kiedy wziąłem do ręki jego książkę „Ciemnogród? O prawicy i lewicy”. Pamiętam, że była to dla mnie lektura niezwykle trudna. Podstawowy kłopot, jaki miałem z publicystyką polityczną i historyczną Marka, polegał na jej skrajnym – jak wówczas twierdziłem – nowatorstwie i woli zerwania z tym, co na prawicy archaiczne i niemodernizacyjne. W tamtym czasie odkrywałem klasykę konserwatywnej myśli politycznej zaczytując się w dziełach Romana Dmowskiego, Josepha de Masitre’a, Pawła Popiela, Carla Schmitta, Alexisa de Tocqueville’a, Adolfa Bocheńskiego, Stanisława Mackiewicza, Kazimierza Mariana Morawskiego czy Jędrzeja Giertycha. Był to czas niezwykłej wręcz fascynacji tym, co było, a co przeminęło wraz z II wojną światową, zwycięstwem komunizmu i liberalnej demokracji. Fascynując się konserwatywnym pesymizmem Juana Donoso Cortésa miałem w połowie lat 90. poczucie ciągłej utraty tego wszystkiego, co było dla mnie najdroższe – Polski, autorytetu papieża, władzy, państwa, wartości… Wydaje mi się, że w tamtym czasie, między innymi dzięki różnicy wieku, Marek miał już to wszystko za sobą. Miał też nad nami, młodymi polskimi patriotami i konserwatystami zasadniczą przewagę – mieszkał w wielkim świecie, w Stanach Zjednoczonych. Miał inną perspektywę. Nie unieważniając rzecz jasna dawnych prawideł, zasad i dorobku naszych mistrzów, potrafił ukazać ich dorobek w zupełnie nowej perspektywie – zarówno przez pryzmat nowych zagrożeń, które szykowała światu lewica, jak również, szczególnie niedocenianej w tamtym czasie, potrzebie profesjonalizacji i patriotycznego coachingu.

Oprócz tradycyjnego hartowania ducha, wierności naszej Matce Kościołowi katolickiemu, obowiązku antykomunizmu (programu lustracji i dekomunizacji) i dbałości o kręgosłup moralny, Chodakiewicz zachęcał młodych kontrrewolucjonistów do ciągłego zdobywania wiedzy, pracowitości, bogacenia się, poznawania świata, porzucenia prawicowych stereotypów (rasizmu i antysemityzmu), nauki języków obcych, pracowitości, miłości bliźniego i działalności zespołowej. Jakże aktualne są dzisiaj jego słowa podsumowujące belferski wykład z 1996 r.: „Musimy doprowadzić do usunięcia Lewicy od władzy, bowiem ich rzą­dy oparte są na korupcji i przywłaszczaniu dobra państwowego. Co więcej, komunistów charakteryzuje paraliżująca służalczość wobec Moskwy, a socjalliberałów hipnotyczne uwielbienie tzw. »Europy«. Musimy zwyciężyć, bowiem obie opcje Lewicy hołdują zasadzie wszechpotężnego państwa tłamszącego wszelką inicjatywę regionalną i indywidualną. Musimy zwyciężyć, bowiem komuniści praktykują stary, sowiecki system zarządzania, a socjalliberałowie pokrewny mu, dojrzewający od dawna w inkubatorach glo­balizmu. Jak to powiedział jeden z naszych przyjaciół, młody oficer Wojska Pol­skiego, patrząc na Sejm: »Polska nie potrzebuje agentów Moskwy, Berlina czy Watykanu. Polska potrzebuje agentów Warszawy«. A my dodajemy: Polska potrzebuje agentów Warszawy, Radomska, Białegostoku, Rudnika, Kielc, Kamienia Pomorskiego, Poznania, Zawichostu, Krakowa, Bolesławca, Gdańska, Koła, Katowic, Słupska, Zamościa, Rzeszowa, Częstochowy, Drążewa, Lublina i wszystkich innych naszych miast, miasteczek i wsi. (…) Polska potrzebuje wielkiego zwycięstwa, które wyzwoli energię nie­zbędnie potrzebną do wielkiego dzieła odbudowy kraju. Musimy zwyciężyć, bowiem Lewica przyniosła Polsce jedynie ból, klęski, splugawienie i łzy. Musimy zwyciężyć, aby Polacy poczuli dumę narodową i uwierzyli w swoje siły”[2].

Marek J. Chodakiewicz konsekwentnie trzyma się wyznaczonej kilkanaście lat temu linii. Książka „Między Wisłą a Potomakiem” jest tego najlepszym dowodem. Szeroka i globalna perspektywa tej książki, będącej przecież wyborem najważniejszych tekstów publicystycznych Autora z ostatnich lat, spotyka się charakterystyczną dla Marka troską o Polskę. Polska jest dla niego zawsze najważniejsza. W niezwykle inspirującym intelektualnie tekście – Na co Polska może być jeszcze potrzebna? – Chodakiewicz wytrwale powraca do pozytywistycznego programu dla Polaków i Rzeczpospolitej:Jednym słowem potrzeba Kazimierza Wielkiego i jego dzieła. Gdy Polska powstanie z kolan, gdy wyemancypuje się z niewolniczego syndromu PRL, gdy zakwitnie gospodarczo, intelekutalnie i kulturowo, stanie się atrakcyjnym partnerem i magnesem dla sąsiadów. Sami wtedy do Polaków przyjdą. Co więcej, zwrócą oczy na Polskę jako na potencjalnego partnera możni tego świata. Na razie nie ma czym imponować, ani sobie, ani sąsiadom, a tym bardziej Europie czy światu. Trzeba się najpierw wziąść w garść i odbudować wewnętrznie. A to znaczy głębokie reformy wolnorynkowe i bezwzględne bezpieczeństwo, które może zapewnić jedynie polska force de frappe, ze strony wojskowości, oraz elektrownie atomowe, ze strony energetycznej. Nikt Polski za Polaków bronić nie będzie, bowiem nikt inny nie uważa Polskę za szczególnie ważną czy potrzebną”. I dalej: „Na co my możemy być Polsce potrzebni? Nasza rola jest prosta: kontynuować pracę w celu wyrugowania PRL z duszy Polaków. Gdy Polacy przestaną być post-PRLowcami i odrzucą syreni śpiew post-Polaków pchających do homogenizującej UE, gdy uwierzą w siebie, to wtedy będzie można coś z nimi zrobić. Na razie standartową odpowiedzią post-PRL-owców na cokolwiek prawie jest: »Fajny pomysł, ale tego się nie da zrobić«. Związane z nami środowisko »Glaukopisu« oraz garstka czujących po polsku Polonusów z Zachodu, z USA szczególnie, stale pokazuje na polu intelektualnym i społecznym, że można zrobić, co można zrobić, jak można zrobić i dlaczego trzeba stale robić. Trzeba wytyczyć cel strategiczny i uparcie dążyć do niego. Wbrew szyderstwom, wbrew chwilowym modom. Semper Fidelis[3].

No właśnie. W powyższych słowach zawiera się istota aktywności zawodowej Marka. Jej najważniejszą cechą jest pracowitość oraz porzucenie charakterystycznego dla Polaków egocentryzmu i wyjątkowej predylekcji do indywidualizmu na rzecz zasady pomocniczości i pracy zespołowej. Lista osób, którym Marek naukowo i życiowo pomagał wydaje się nie mieć końca. Jego upór i pracowitość przyniosły wiele dobrych owoców. Stał się dla wielu młodych patriotów-historyków swego rodzaju guru, wzorem do naśladowania. Po latach, wielu z nich skupił wokół wspomnianego już czasopisma naukowego „Glaukopis” (powstałego w 2003 r.). W latach 90. niemal w pojedynkę kroczył tą wyboistą ścieżką. To przecież Chodakiewicz – wspólnie z Leszkiem Żebrowskim i Piotrem Gontarczykiem – zainicjował pierwsze niezależne, wolne zarówno od PRL-owskiego fałszu, jak i postkomunistycznej „poprawności politycznej” szkoły historycznej III RP, badania nad naturą i praktyką ruchu bolszewickiego w Polsce[4]. Był także pierwszym polskim badaczem, który polemicznie wobec historiografii okresu PRL i III RP opisywał relacje polsko-żydowskie w XX wieku[5]. Właśnie ten ostatni obszar zainteresowań Chodakiewicza wywołuje nieskrywaną niechęć części środowiska naukowego w Polsce. Jedni na wszelkie sposoby tropią i opisują wszelkie uchybienia warsztatowe starając się unieważnić wnioski Chodakiewicza[6], inni zaś bez ogródek uważają go za rzecznika „historii nacjonalistycznej” „przebranej w naukowy wykład”[7].

Marek J. Chodakiewicz nie polemizuje z tymi głosami, o co mam czasem do niego pretensje. Na kolejne wezwania, by zabrał głos, zawsze odpowiada tak samo: „trzeba robić swoje”. Niniejsza książka jest tego najlepszym dowodem.



[1] M. J. Chodakiewicz, Ciemnogród? O prawicy i lewicy, Warszawa 1996, s. 313.

[2] Ibidem, s. 338-339.

[3] Na co Polska może być jeszcze potrzebna? [odpowiedź M. J. Chodakiewicza na ankietę „Arcanów”], „Arcana” nr 4/2011, s. 21-22.

[4] Por. Tajne oblicze GL-AL. I PPR. Dokumenty, wybór i oprac. M.J. Chodakiewicz, P. Gontarczyk, L. Żebrowski, t. 1-3, Warszawa 1997–1999.

[5] Por. m. in. M.J. Chodakiewicz: Żydzi i Polacy 1918–1955. Współistnienie. Zagłada. Komunizm, Warszawa 2000; idem, Ejszyszki. Kulisy zajść w Ejszyszkach: epilog stosunków polsko-żydowskich na Kresach, 1944-45. Wspomnienia-dokumenty-publicystyka, Warszawa 2002; Between Nazis and Soviets. Occupation Politics in Poland, 1939-1947, Lexington Books 2004; Po Zagładzie. Stosunki polsko-żydowskie 1944-1947, Warszawa 2008; Złote serca czy złote żniwa? Studia nad wojennymi losami Polaków i Żydów, red. M. J. Chodakiewicz, W. Muszyński, Warszawa 2011.

[6] Przykładem mogą tu być teksty zamieszczone w bądź, co bądź interesującym czasopiśmie „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” (nr. 7, 2011): D. Libionka, Narodowa Organizacja Wojskowa i Narodowe Siły Zbrojne wobec Żydów pod Kraśnikiem – korekta obrazu (s. 23-62); G. Krzywiec, rec.: Złote serca czy złote żniwa? Studia nad wojennymi losami Polaków i Żydów, red. M. J. Chodakiewicz, W. Muszyński, Warszawa 2011 (s. 657-661) .

[7] P. Śpiewak, Żydokomuna. Interpretacje historyczne, Warszawa 2012, s. 214.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.