Ważny wyrok Trybunału w Karlsruhe: Angela Merkel nie może ignorować prawa Bundestagu do kształtowania polityki europejskiej

Fot. PAP
Fot. PAP

Istotne decyzje, w podejmowaniu których Polska uczestniczy na poziomie ponadnarodowym w UE, zapadają poza kontrolą parlamentarną.

- pisał na naszych łamach poseł PiS Krzysztof Szczerski, który zasiada w parlamentarnej komisji ds. UE, przez którą przechodzą m.in. wszystkie dokumenty wygenerowane przez instytucje unijne.

Jak twierdzi Szczerski, na początku wydawało mu się, że to wynik powyborczego bałaganu. Ale z czasem coś, co wyglądało na tymczasowe kłopoty organizacyjne okazało się "świadomym wyborem obozu władzy w Polsce, który na dodatek wpisuje się w ogólnoeuropejski trend pomijania instytucji demokratycznych i woli obywateli, co tłumaczy się 'stanem nadzwyczajnej konieczności'".

Brak jakiejkolwiek zdolności obozu władzy do porozumienia z opozycją parlamentarną w kwestiach zasadniczych dla naszej polityki zagranicznej i obecności Polski w Unii Europejskiej powoduje nie tylko jej wykluczenie z procesu podejmowania decyzji, ale przede wszystkim narusza porządek konstytucyjny państwa i podważa funkcję kontrolną parlamentu.

O konsekwencjach tego stanu rzeczy przestrzegał poseł Szczerski, pisząc:

Polityka europejska w Polsce coraz wyraźniej zaczyna funkcjonować na granicy prawa, a wręcz można powiedzieć, że w niektórych przypadkach łamie fundamentalne zasady konstytucyjne i zaburza naszą równowagę ustrojową.

Prowadzi to, do jednej kluczowej konsekwencji. Mianowicie, wydaje się, że ilość tych deliktów konstytucyjnych zaczyna być już tak duża, że zaczyna zagrażać to stabilności polskiego systemu politycznego, dlatego że rośnie liczba decyzji wątpliwych z punktu widzenia prawomocności, które po odejściu obecnej ekipy rządzącej można będzie (a niekiedy trzeba wręcz bedzie) uznać za "niebyłe" z racji bezprawności. Może to nie tylko prowadzić do konstytucyjnej odpowiedzialności osób uczestniczących w tych nielegalnych procedurach decyzyjnych, ale przede wszystkim będzie wielkim problemem dla funkcjonowania Polski w strukturach europejskich, bo podmyje naszą wiarygodność i wprowadzi zamieszanie prawne.

Koalicja rządząca sprowadza całą rzecz do wewnętrznego sporu politycznego, który w Polsce przybrał już rozmiary zimnej wojny politycznej. Władza realizuje swoje cele z pominięciem głosu opozycji, demonstracyjnie ją ignorując, a opozycja na przemian wnosi własne propozycje ustaw i zderza się ze ścianą lub rozdziera szaty, bo nic innego jej nie pozostaje.

Pół biedy, gdyby to dotyczyło tylko wojny między PO a PiS (choć to też niestety dramat). Niestety ta wewnętrzna gra rozgrywa się w trakcie niezwykle ważnych, żeby nie powiedzieć przełomowych zmian całego systemu prawnego i instytucjonalnego Unii Europejskiej.

Rozmaite rozproszone pojedyncze zmiany, mające na celu przeciwdziałanie kryzysowi strefy euro i objęcie unijną kontrolą budżetów państw członkowskich składają się w sumie na pakiet rewidujący dotychczasowy dorobek prawny UE. Sposób ich tworzenia i przedstawiania rządom państw członkowskich do akceptacji budzi duży niepokój. Jak się okazuje, nie tylko wśród pisowskiej opozycji.

Bowiem niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe orzekł we wtorek, że rząd w Berlinie naruszył prawa parlamentu dotyczące polityki europejskiej, bo nie udzielił posłom wystarczających informacji m.in. o pracach nad stałym funduszem ratunkowym dla strefy euro

Zdaniem Trybunału w trakcie negocjacji nad stałym funduszem ratunkowym dla strefy euro (Europejskim Mechanizmem Stabilizacyjnym - EMS) rząd nie udzielił parlamentowi wystarczających informacji. Prawa Bundestagu zostały naruszone także podczas prac nad tzw. paktem euro plus o koordynacji polityk gospodarczych państw UE.

Przewodniczący Trybunału Andreas Vosskuhle powiedział, że wyrok jest "kolejnym ważnym elementem w szeregu decyzji Trybunału Konstytucyjnego wzmacniających parlamentarną odpowiedzialność w ramach integracji europejskiej".

Podkreślił, że udzielając wyczerpujących informacji rząd musi dać posłom "możliwość wczesnego i skutecznego wywierania wpływu na kształtowanie stanowiska rządowego w sprawach euro".

Przedstawiciele koalicji rządzącej w Niemczech tłumaczyli swoje postępowanie względami pragmatycznymi, ale wyrok Trybunału w Karlsruhe nie pozostawia żadnych niedomówień i potwierdza wykładnię, wyznaczoną w kluczowym orzeczeniu z początku września zeszłego roku. Sędziowie zażądali wówczas większej kontroli niemieckiego parlamentu nad decyzjami o wsparciu państw strefy euro zagrożonych bankructwem. Wynika to z konstytucyjnych uprawnień parlamentu do decydowania o dochodach i wydatkach publicznych, stanowiących centralny element ustroju demokratycznego.

Okazuje się, że nawet kanclerz Angela Merkel, nieformalny przywódca Unii Europejskiej, która stara się narzucać wszystkim pozostałym krajom członkowskim niemieckie standardy w walce z kryzysem, musi podporządkować się wyrokom Trybunału, który przypomina jej o tym, że to parlament krajowy stoi na straży demokracji.

Warto, żeby tę lekcję odebrali polscy politycy, którzy bezkrytycznie realizują niemiecką wizję Europy.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.