"Panie Prezydencie melduję wykonanie zadania." Premier Donald Tusk składa raport Władimirowi Putinowi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Premier Donald Tusk odbył rozmowę telefoniczną z prezydentem Federacji Rosyjskiej płk. Władimirem Putinem na temat serii incydentów z udziałem kibiców polskich i rosyjskich przed meczem Polska-Rosja w Warszawie.

Polski premier zapewnił, że:

Złe emocje stadionowe nie powinny mieć wpływu na dobre relacje pomiędzy obydwoma krajami i ich obywatelami.

Nasz premier przypomniał w rozmowie z rosyjskim prezydentem, że pracę polskiej policji, która uniemożliwiła eskalacje agresji grupy chuliganów, pozytywnie ocenił Michaił Fiedotow, przebywający z wizytą w Polsce doradca prezydenta Rosji.

Doradca prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka Michaił Fiedotow zapowiedział w rozmowie telefonicznej z Radiem Echo Moskwy pilny przyjazd do Polski. Rosyjski polityk zamierzał "rozładować sytuację i nie dopuścić do ekscesów". "Rewizor" spotkał się z polskim ministrem spraw wewnętrznych i wyraził uznanie dla działań policji i polskich służb.

Swoje trzy grosze dołożył jeszcze rosyjski minister sportu Witalij Mutko, który skierował na ręce polskiej minister Joanny Muchy list, wyrażając żal i oburzenie z powodu potraktowania rosyjskich kibiców w Warszawie przez "aspołeczne grupy ekstremistyczne". Ten sam minister przed meczem Polska-Rosja z oburzeniem reagował na delikatne sugestie polskich władz, żeby nie eksponować komunistycznych symboli podczas marszu kibiców rosyjskich w Warszawie.

Stosowne wyrazy ubolewania za zachowanie polskich chuliganów wyraziły polskie władze krajowe i samorządowe. Wszystkich oczywiście przebił Ruch Poparcia Putina (copyright: prof. Andrzej Nowak), który wystosował w środę do ambasadora Rosji w Polsce list o takiej treści:

Szanowny Panie Ambasadorze,

W imieniu Klubu Poselskiego Ruch Poparcia Palikota chcielibyśmy wyrazić oburzenie z powodu wczorajszych wydarzeń towarzyszących meczowi naszych narodowych drużyn.

Całe polskie społeczeństwo w obliczu zaistniałej sytuacji jest postrzegane przez pryzmat kilkunastoosobowej grupy bandytów, inspirowanych przez środowisko związane z PiS, Radiem Maryja oraz (ruchem) Solidarni 2010. Reprezentują oni niewielką część polskiego społeczeństwa o skrajnych poglądach narodowo-katolickich.

Wierzymy, że wczorajsze wydarzenia nie zaprzepaszczą niekwestionowanej przyjaźni oraz współpracy między naszymi krajami.

Tak oto wygląda stan relacji między Rosją i Polską. Rosyjscy kibice zapowiadają przemarsz przez stolicę obcego państwa bez względu na zgodę władz miasta. Rosyjski minister sportu oskarża polskie władze o podgrzewanie atmosfery, ponieważ dały do zrozumienia organizatorom marszu, że manifestacja komunistycznych symboli może być źle odebrane. Kibice w końcu tonują swoje zapowiedzi, ale chuligani po jednej i drugiej strony już szykują się na konfrontację siłową. Przy czym rosyjski kibole robili to już dużo wcześniej w oficjalnych wypowiedziach dla mediów. Po spodziewanych zamieszkach interweniuje doradca prezydenta Putina, list pisze minister sportu, alarm w obronie napadniętych Rosjan wszczynają rosyjskie media, a za nimi zachodnie agencje informacyjne.

W końcu do premiera Tuska dzwoni sam Władimir Putin, żeby odebrać meldunek o tym, że polskie władze kontrolują sytuację. Donald Tusk w toku rozmowy poruszył delikatny dla polskiej strony temat zwrotu Polsce fragmentów samolotu Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem. Władimir Putin obiecał, że wyda niezbędne dyspozycje, aby ta prośba została jak najuważniej rozpatrzona.

Rządząca partia posypała głowę popiołem, a ich nieformalni koalicjanci z Ruchu Poparcia Putina napisali list, na który PO już sobie pozwolić nie mogła.

Ekipa rządząc zagrała zgodnie ze scenariuszem napisanym na Kremlu. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Wszystko w imię "niekwestionowanej przyjaźni oraz współpracy" między Polską i Rosją.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych