Tak, to jest szansa. Skandaliczne słowa Obamy można wykorzystać w dobrej sprawie - niczym dźwignię

Gdy trzeba, w głupim napisie na murze starej kamienicy widzą twardy dowód rzekomej żywotności tzw. polskiego antysemityzmu.

Ale gdy potrzeba inna - słowa najważniejszego człowieka na świecie w sposób arcybolesny upokarzające i nas, i - co znacznie gorsze - heroiczne pokolenie wojenne stają się incydentem, zwykłym "błędem", a nie ilustracją szerszego zjawiska. Ot, wpadka kogoś z zaplecza, kto pisał tekst na prompterze.

A przecież to ukoronowanie procesu, który widzimy i opisujemy od lat co najmniej dwudziestu - procesu polskiej klęski w dziedzinie historii. Ktoś, kto pisał tekst Obamie, po prostu przelał na ekran komputera współczesną amerykańską świadomość w tej sprawie. I ta świadomość musi przede wszystkim niepokoić.

Mądrzej niż niektórzy dziennikarze czy prof. Nałęcz ("zwykłe przejęzyczenie") zachował się premier Tusk, który wezwał Amerykanów do skorzystania z szansy i podjęcia działań, które kłamstwo oświęcimskie wyeliminunują, przynajmniej z USA, na zawsze.

Tak, to jest szansa. Skandaliczne słowa Obamy można wykorzystać w dobrej sprawie - niczym dźwignię. Właśnie dlatego, że sprawa dotyczy najpotężniejszego człowieka na świecie. Człowieka, który przykuwa uwagę. Musimy spleść naszą sprawę - a więc walkę o podstawową prawdę historyczną - z nazwiskiem prezydenta Stanów Zjednoczonych.

By szansę wykorzystać - potrzebna jest presja. Solidarna, polska presja. Nawet przesadna. Nawet za mocna. Tu w Polsce i tam, w Stanach.

Taka presja, która wymusi odpowiednio mocną i głośną reakcję Obamy. Presja, która na długo wdrukuje w głowy Amerykanów, że Polacy z obozami niemieckimi mają tyle wspólnego, że byli w nich więzieni, katowani i mordowani. Byli pierwszymi ofiarami "death camps".

Szansa jest o tyle wyjątkowa, że to okres przedwyborczy. Obama jest bardziej podatny na presję niż kiedykolwiek.

A w dłuższej perspektywie - potrzebna jest polityka historyczna skierowana na zewnątrz. Kreatywna, inteligentna, atrakcyjna, droga. Samo się nie zrobi, nasza kultura i społeczeństwo obywatelskie są za słabe, by prawdę obronić. Bez państwa nie da rady. Zwłaszcza, że naprzeciwko stoją siły bogatsze i lepiej zorganizowane - np. niemiecka soft-power, wyraźnie zainteresowana rozmywaniem niemieckiej odpowiedzialności i kreowaniem winy "nazistowskiej", czyli albo niczyjej, albo narodów środkowo-europejskich.

Potrzebna jest polityka pokazująca Polskę od najdumniejszej strony. Bo Polska kajająca się, niepewna własnej wartości - będzie musiała cofać się bez końca. I nigdy nie wzbudzi szacunku - który z kolei jest niezbędny, by wymusić szacunek dla prawdy.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych