Bronisław Wildstein: apeluję, by korzystać z wszelkich możliwości niesienia pomocy Romanowi Graczykowi. Sam deklaruję pomoc

Jak już informowaliśmy, Roman Graczyk, pisarz i publicysta, jest kolejną osobą stającą w ostatnim czasie przed sądem za wolne słowo, za opinię, za dociekliwość. Kosztowny proces i jego ma uciszyć.

Proces wytoczył Graczykowi syn Mieczysława Pszona, nieżyjącego już wicenaczelnego "Tygodnika Powszechnego".

W książce "Cena przetrwania? SB wobec «Tygodnika Powszechnego»" Graczyk opisał m.in. kontakty Pszona z SB. Jacek Pszon twierdzi, iż naruszono jego dobra osobiste – kult i pamięć o zmarłym ojcu. Domaga się przeprosin od autora i wydawcy oraz zaprzestania publikacji książki.

Roman Graczyk walczy w sądzie. Ale ta walka jest kosztowna, i rujnuje publicystę. Oto fragment blogowej wypowiedzi publicysty:

Wytaczanie procesów cywilnych autorom publicznych wypowiedzi jest w Polsce orężem przeciwko wolności słowa. Mamy tego w ostatnich latach aż nadto wiele przykładów.

Zwykle jest tak, że pozywający dysponuje pieniędzmi i wsparciem instytucjonalnym (np. koncernu medialnego), albo co najmniej środowiskowym, zaś pozwany jest tych atutów pozbawiony. W takiej sytuacji to jest cokolwiek nierówna walka. Także charakter i skala roszczeń w takim procesie każe niekiedy pytać, czy nie staje się on w istocie formą karania za słowo – mam na myśli żądanie przeprosin w formie płatnych ogłoszeń medialnych, które czasem  przeradzają się w rodzaj ciężkiej kary finansowej (np. znany przypadek Krzysztofa Wyszkowskiego, który przegrał proces cywilny z Lechem Wałęsą).

Zabieram głos w tej sprawie nie tylko jako obywatel zainteresowany dobrym urządzeniem ładu publicznego, ale także jako podsądny. Przyszło mi bowiem odpowiadać w tego rodzaju procesie za książkę traktującą o pewnym wycinku najnowszej historii Polski (Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego, Czerwone i Czarne, Warszawa 2011). Dobrze więc rozumiem  dyskomfort autora pozwanego w takiej sprawie. Ten dyskomfort znacząco się zwiększa w przypadku skazania. Gdy chodzi o moją sprawę, ufam, że „są  jeszcze w sądy Rzeczypospolitej”, ale najlepszy sąd nic nie poradzi na to, że mamy oto w Polsce sytuację prawnego ścigania ludzi za korzystanie z prawa do wolności słowa. To trzeba zmienić na poziomie legislacji. Wobec praktyki sądowej, jaką obserwujemy, autor nie dysponujący jakąś szczególną fortuną materialną trzy razy się zastanowi, zanim podejmie się „trefnego” tematu. O to, zresztą, zwykle chodzi tym, którzy ich pozywają.

Wszystko to sprawia, że należałoby się zastanowić nad użytecznością dla dobra wspólnego tych przepisów kodeksu cywilnego, które umożliwiają takie praktyki. A tym bardziej nad ich użytecznością dla efektywnej ochrony wolności słowa. Uwagę tę dedykuję rządzącej koalicji PO-PSL, a szczególnie urzędującemu ministrowi sprawiedliwości Jarosławowi Gowinowi.

Dopóki ta instytucjonalna infrastruktura się nie zmieni, autorzy będą w ten sposób dyscyplinowani i onieśmielani. Natomiast ci, którzy mimo wszystko odważą się pisać, mogą być dotkliwie karani finansowo. Dlatego proszę wszystkich, którym leży na sercu sprawa wolności słowa, o wszelką możliwą pomoc. Jeśli – w co ufam – wygram ten proces i kosztami procesowymi zostanie obciążony pozywający mnie Jacek Pszon, pomoc zostanie przekazana innym potrzebującym.

Przy okazji gorąco dziękuję wszystkim, którzy już dotąd okazali mi w tej sprawie jakiekolwiek wsparcie.

Stowarzyszenie Edukacji Medialnej i Społecznej im. Jana Liszewskiego postanowiło, że nie może w tej sytuacji pozostać obojętne i udzieli panu Romanowi Graczykowi, w miarę posiadanych, skromnych środków, wsparcia. Państwa zachęcamy do udzielania pomocy w miarę własnych możliwości. Nikt nie może zostać sam wobec niesprawiedliwości! Każdy z nas może jutro znaleźć się w podobnej sytuacji. Dziś słowo "solidarność" znowu musi znaczyć to, co znaczy.

Jednocześnie informujemy, że Stowarzyszenie Edukacji Medialnej i Społecznej im. Jana Liszewskiego zgodnie z prawem przyjmuje wpłaty na działalność statutową, w tym na wspieranie wolnego słowa. Wszelkie informacje o Stowarzyszeniu i dane można znaleźć na tej stronie internetowej.

Nasz apel o pomoc wsparł Bronisław Wildstein - człowiek, który wie, co to niemal samotna walka o prawdę, zarówno w PRL, jak i w III RP. Oto jego apel skierowany do czytelników portalu wPolityce.pl i nie tylko:

Sprawa Romana Graczyka jest bardzo ważna. To kolejny przykład ataku na ludzi za to, że poszukują prawdy w historii. To jest po prostu działanie przeciwko wolności słowa. I w przypadkach gdy za atakującymi stoją instytucje, zaczyna przynosić efekty. Sytuacja szukających prawdy jest bardzo trudna, a może być jeszcze trudniejsza.

Myślę, że niestety trzeba wrócić do tradycji z czasów PRL-u. Tzn. my musimy zacząć się na nowo organizować, żeby bronić wolnego słowa. Bronić ludzi, którzy odważnie występuje na rzecz prawdy historycznej, na rzecz prawdy.

Apeluję więc, by stworzyć taką organizację, w rodzaju kasy pomocowej, która zbierałaby składki i mogłaby zapewniać pomoc, przede wszystkim prawną. Bo trochę to zaczyna przypominać, w pewnych aspektach, PRL. Mamy bowiem zorganizowaną siłę przemocy, dominujących mediów, które są powiązane z korporacjami prawniczymi, które z kolei są w stanie doprowadzić do skazywania ludzi za opinie. Mamy do czynienia ze zjawiskami, które coraz bardziej blokują wolność słowa. Mamy działania, które są wymierzone w tych, którzy usiłują się temu wszystkiemu przeciwstawić, którzy szukają prawdy.

Więc my musimy się zorganizować w obronie tych ludzi.

Apeluję, by korzystać z wszelkich możliwości niesienia pomocy Romanowi Graczykowi. Sam taką pomoc deklaruję.


Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych