Polska na grillu... "Dziś, po dwóch latach, chodząc myślami po tamtym błocie, czuję, że stało się coś nieodwołalnego, co zaciążyło nad całą duszą naszego narodu"

fot. PAP
fot. PAP

Jest pogodny dzień, końcówka długiego weekendu. Korzystając z odrobiny wolnego czasu zanurzyłem się myślami w kwiecień 2010 roku. Dziś, z perspektywy wielu miesięcy, jestem już w stanie dostrzec wiele z tego, co wtedy pozostawało dla mnie zakryte, zamglone, ledwie przeczuwane. To nie była taka sobie „zwykła katastrofa lotnicza”, tam nie zginął „Lech Kaczyński, słaby prezydent, nie mający najmniejszych szans na reelekcję”.

Dziś, po dwóch latach, chodząc myślami po tamtym błocie, czuję, ze stało się coś nieodwołalnego, coś co zaciążyło nad całą duszą naszego narodu.

Od tamtego czasu zamiast dumnego prezydenta, premiera, urzędników, generałów i polityków widzę w Polsce zalęknione dzieci. Zalęknione zawsze, gdy padnie słowo Rosja, rosyjska wola.

Lubię Rosję, znam język, mam tam kilku przyjaciół i naiwnie myślałem, że już nigdy nie będę patrzył na ten kraj jak na ojczyznę Katarzyny Wielkiej, Lenina...

Po Smoleńsku w oczach naszych polityków widzę strach, widzę jak trzęsą im się ręce, gdy mają oficjalnie mówić o problemach sąsiadowania z Rosją.

Kiedy zabito Annę Politkowską zrozumiałem, ze to otwarta depesza do innych świetnych dziennikarzy:

róbcie tak dalej i dobrze przypatrzcie się jej martwej twarzy!

Już nie robili tak dalej, z małymi wyjątkami jak choćby dzielny Andriej Niekrasow – ale on już bardzo rzadko bywa w rodzinnym Petersburgu.

Gdy Andriej Ługowoj (obecny szef komisji bezpieczeństwa w Dumie) otruł Aleksandra Litwinienkę był to otwarty sygnał do innych szpiegów i specnazistów – jak już chcecie uciekać z matuszki Rosiji, to pamiętajcie, aby buzie trzymać w ciup, a najlepiej to w ogóle nic nie pamiętajcie!

Kiedy zdarzyła się katastrofa w Smoleńsku – Putin, z właściwym sobie azjatyckim brakiem subtelności, obwieścił innym przywódcom Europy Środkowej: żadnych złudzeń panowie, tu nasza łapa będzie wisiała nad waszymi karkami, tu jest bliska zagranica!

Panicznie porzucono pomysły budowy w Polsce elementów tarczy antyrakietowej, Amerykanie zniechęceni nagła zmianą kursu polskiego rządu i – co tu kryć – rozmiękczeni nowym prezydentem, rozpoczęli niebezpieczną zabawę z tzw „resetem”. W efekcie mamy dziś w Kaliningradzie rosyjskie rakiety wycelowane w polskie miasta.

W NATO jesteśmy już tylko teoretycznie, praktycznie na wyścigi rozformowujemy armię, a wszelkie jej tajemnice łatwiej można znaleźć na Kremlu niż w naszym Sztabie Generalnym.

Rozbite, niefachowe służby, które nie złapały ani jednego rosyjskiego szpiega na gorącym uczynku.

Gdybyż tak się stało już wyobrażam sobie miny pana prezydenta Komorowskiego i pana premiera Tuska, ich dyplomatyczne łamańce, aby „wschodniemu partnerowi” wyjaśnić „tak nieszczęśliwy incydent”. Prezydent Komorowski jedzie na szczyt krajów Europy Środkowej do... Jałty!!! bo, jak wiadomo, tam Europie Środkowej jest najbliżej.

Czy prezydent Komorowski, tak ponoć wzruszony faktem, że może sypiać z żona obok miejsca gdzie odpoczywał Józef Piłsudski, nie pojmuje tego co się dzieje?

Jedzie Pan do Jałty, bo wezwał Pana tam przełożony?!

W czasie Euro 2012, w momencie gdy będzie odbywał się mecz pomiędzy drużynami Polski i Rosji, na zbudowanym za nasze pieniądze (przepłaconym z naszych kieszeni) Stadionie Narodowym, w loży prezydenckiej naraz wstanie prezydent – lecz nie ten wiecznie uśmiechnięty z wąsem, tylko ryżawy kurdupel z zimnym grymasem czekisty.

W Warszawie, mieście zburzonym przy udziale Stalina, Władimir Putin łaskawie pozdrowi wyselekcjonowaną, co do tego chyba nie macie wątpliwości, publiczność – ciekawe co w zaświatach pomyśli o tym biedny Ryszard Siwiec?!

Mecz pod strażą federalnych jednostek bezpieczeństwa Rosji. Miasteczko rosyjskich kibiców obok Pałacu Prezydenckiego.

Tak sobie chodzę myślami po posmoleńskim błocie, i aż się muszę uszczypnąć – bolesne.

Jak to wszystko szybko pędzi, kto jeszcze dwa lata temu, przypuszczał, ze w mediach występować będą opłaceni rublami eksperci, a prezydent pojedzie do Jałty (tej samej Jałty do diaska).

I jeszcze ten telefon, nic temu martwemu prezydentowi nie zostanie oszczędzone.

I telewizyjna Polska taka radosna, rozgrilowana, zadowolona...

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.