Bronisław Wildstein dla wPolityce.pl: postawa naprawdę religijna, sekciarska, to postawa obrony kłamstwa, wykluczania możliwości zamachu

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

To, co powiedział Edmund Klich, że od początku „była tendencja, żeby pokazać, że piloci zawinili”, potwierdza to, co wiedzieliśmy wcześniej. Istnieją przecież nagrania z rozmów Edmunda Klicha z ówczesnym ministrem obrony Bogdanem Klichem, których prawdziwości nikt nie zaprzeczył. Pamiętamy fragment, w którym minister zwraca uwagę akredytowanemu, że mówi pewne rzeczy, które mogłyby sugerować winę Rosjan, a tak nie za bardzo można. Ta sugestia wyraźnie przebija z tych nagrań.

Od początku polskie media przyjęły wersję strony rosyjskiej. Dziś wiemy, że wersję całkowicie nieprawdziwą, opartą na kłamstwie. Już na początku mieliśmy te słynne cztery próby lądowania, itd. I nikt za to nie przeprosił, te wszystkie autorytety medialne i niemedialne nie przeprosiły. I później to samo: cały czas akceptowano tezy rosyjskie. Od początku polskie dochodzenie opiera się na rosyjskich danych i informacjach. I paradoks polega na tym, że ci sami, którzy bronią polskich władz mówią: ale przecież te polskie władze mogły być wprowadzane w błąd przez władze rosyjskie. A jednocześnie te polskie władze cały czas mówiły, że WIEDZĄ jak było, właśnie w oparciu o dane rosyjskie! Nie było żadnego dystansu do danych płynących z Moskwy.

Przypominam, że dopiero z wywiadu polskiego premiera dla BBC dowiadujemy się, że nigdy nie miał żadnego zaufania do Rosjan. A jednocześnie on sam oddał tym samym Rosjanom śledztwo, nie próbując nawet zrobić czegoś, byśmy mieli w tym śledztwie jakiś udział! A więc sytuacja jest dość jednoznaczna: polskie władze chciały oddać to Rosjanom. Z polskimi władzami w jakimś sensie współpracowały, tworzyły dla nich parasol ochronny, innymi słowy propagandę, polskie ośrodki opiniotwórcze, akceptując tezy propagandy rosyjskiej.

Zgodnie z - niepasującą zresztą do tej katastrofy - konwencją chicagowską kraj-ofiara ma prawo zgłosić swoje wnioski, i one muszą być wzięte pod uwagę. Otóż w grudniu 2010 polskie władze, po otrzymaniu raportu MAK-u, formułują swoje uwagi, bardzo dużo uwag. Rosjanie te wnioski ignorują, i publikują swój własny raport. I tu dzieje się coś bardzo ważnego: gdy komisja Millera publikuje już swój własny raport, to... zapomina o swoich własnych uwagach, i opiera się na podstawowych tezach MAK.

Przy tym mała uwaga: badający katastrofę Jerzy Miller był także sędzią we własnej sprawie. Był w czasie 10/04 szefem MSWiA, i to jemu podlegały różne służby, które miały prezydentowi i całej delegacji zapewnić bezpieczeństwo. To sprawa więc bardzo dwuznaczna.

My cały czas słyszymy retorycznie, że polska prokuratura bada hipotezę o zamachu. Ale jednocześnie słyszymy, że tę hipotezę wykluczyła. Zadaję więc pytanie: na podstawie czego prokuratura mogła tę hipotezę wykluczyć? To jest pytanie z metodologii, dla początkującego studenta. Jak można wykluczyć tę hipotezę, jak się nie ma pewności co do hipotez innych? W stosunku do niczego nie ma zresztą pewności, ale co do udziału osób trzecich stwierdza się, że ma się pewność, że ich nie było? Na podstawie czego? To jest po prostu niemożliwe.

Co więcej, to dzieje się w sytuacji, gdy my nie dysponujemy podstawowymi dowodami, czyli wrakiem samolotu. Przypominam sprawę Lockerbie: samolot rozpadł się na wysokości prawie 10 kilometrów, spadł na ogromnej przestrzeni. Przesiano ogromny teren, odnaleziono każdy kawałeczek, i stwierdzono wybuch na podstawie małego elementu luku bagażowego! To był jedyny element, który pozwolił zbudować hipotezę, a później udowodnić hipotezę wybuchu, jak się okazało, prawdziwą. Jakie podstawy ma polska prokuratura, by twierdzić, że czegoś takiego nie było?

Prezydent, twierdzący, że "kwestionowanie raportu Millera to kwestionowanie werdyktu państwa polskiego" działa ręka w rękę z premierem. Premier twierdzi, że zdradą Polski jest domaganie się, by polskie władze wystąpiły o główny dowód, czyli o wrak samolotu, że to pośrednio dowód nieufności wobec państwa polskiego. Przecież to jest śmieszne! Na to wotum nieufności władze polskie solidnie zapracowały!

Rząd, na szczęście, to nie jest państwo. Rząd reprezentuje państwo, i to rząd powinien być oceniony i osądzony - nie ci, którzy analizują jego postępowanie. To jest postawienie problemu na głowie.

Ci ludzie, włącznie z prezydentem i jego otoczeniem, za tę sytuację odpowiadają. Prezydent też ma możliwości działania - ma inicjatywę ustawodawczą, ma możliwość naciskania, innych działań. A więc on również ponosi odpowiedzialność za to, co się stało. I przypominam wypowiedź prezydenta o "arcyboleśnie prostej" przyczynie tragedii. Prezydent mówi o winie pilotów, nie mając żadnych ku temu podstaw. To jest kompromitacja prezydenta. Z tego prezydent powinien się głęboko tłumaczyć i przepraszać. A tu nikt nie przeprasza, nawet minister Kopacz, która za swoje kłamstwa z trybuny sejmowej została nagrodzona drugim stanowiskiem w państwie. I teraz wszyscy oni rozliczają tych, którzy usiłują dojść prawdy. To jest niesamowity wymiar tej hipokryzji. Te ciągłe zarzuty o język, o ostrość zarzutów opozycji. Mamy nie zajmować się sprawą, tylko językiem opozycji, która usiłuje dojść do prawdy.

To jest odwrócenie sensów. Ale tak naprawdę z odwróceniem sensów to my w III RP mamy ciągle do czynienia, choć ten przypadek jest wyjątkowo jaskrawy, i to nas razi. Ale to nie jest nowość.

W tej sytuacji powinna nas obowiązywać zasada "stój!". Róbmy swoje! Tu pokazuje nam przykład Antoni Macierewicz, który w ogóle nie przejmując się, że wylewa się na niego potok obelg, potok pomówień, że nie chciano z nim rozmawiać po partnersku, jednak robi swoje i jego zespół poszerzył naszą wiedzę w sposób znaczący. I już w tej chwili nie da się ich całkowicie ignorować. A przypominam, że bardzo długo jedyną odpowiedzią na to, co zespół Macierewicza odkrył, znalazł, zaproponował, było wysyłanie do psychiatry. Sam fakt powołania się na tego polityka miał dezawuować. W tej chwili jednak prokuratura, które odrzucała ekspertyzy i hipotezy prof. Biniendy, zgodziła się je wziąć pod uwagę. Co to znaczy, jak to zostanie realnie przeprowadzone, to dopiero zobaczymy, ale to, że się zgodziła, już wiele mówi.

I dalej. Prof. Binienda zrobił to, co znaczący naukowiec robi w takich sytuacjach: symulację komputerową. A prokuratura tego nie zrobiła. Mamy też światowej sławy patomorfologa prof. Badena, on zgłasza się do udziału w ekshumacji, i dostaje odmowę ze strony prokuratury. Co więcej, dowiadujemy się, że ta niezależna prokuratura jest nie tak bardzo niezależna, bo dowiadujemy się, że o tej sprawie debatował rząd. Cały czas odrzuca się tych ekspertów z zewnątrz, co również musi nasuwać ogromnie dużo podejrzeń.

A więc mamy robić swoje. Próbować analizować, i przede wszystkim, nie ulegać żadnemu tabu. Nie ulegać presji, która a priori narzuca, że pewien sposób myślenia, pewien sposób badania, pewne analizy, pewne hipotezy, są niewłaściwe. To trzeba udowodnić, że one są niewłaściwe, trzeba to uzasadnić, pokazać, że są lepsze. A w Polsce jest zupełnie na odwrót.

Nie należy obawiać się tych wszystkich epitetów, bo wiadomo, że one będą, i że będziemy żyli w świecie odwróconym. Ci, którzy poszukują prawdy i posługują się rozumem, będę okrzyknięci fanatykami, a ci, którzy zamykają oczy na rzeczywistość będą uchodzili za racjonalnych.

I paradoks polega na tym, że ludzi, którzy usiłują dojść prawdy w kwestii tragedii smoleńskiej, cały czas oskarża się o wyznawanie jakiejś "religii smoleńskiej", o udział w jakiejś "sekcie smoleńskiej", itd., itd. A to są ludzie, którzy chcą dojść prawdy. A oskarżają ich z kolei ci, którzy a priori wszystko wiedzą! De facto to ich postawa wyczerpuje definicję jakiejś quasi religii czy sekty. Bo powiedzenie z góry, że nie może być mowy o zamachu, że każdy, kto mówi o zamachu jest opętany, ulega teorii spiskowej, to jest właśnie przykład myślenia sekciarskiego, które nie ma nic wspólnego z racjonalnością. To jest kwestia wiary a nie żadnej analizy. Tak jak zaciekłe szukanie winy po stronie polskich pilotów, po stronie polskiego prezydenta, szukanie nacisku. Ja nie twierdzę, że nie należało tego szukać. Ja twierdzę, że gazety, które zajmowały się tylko tym, nie próbowały badać alternatywnych wersji, zachowują się jak grupy wyznające quasi-religię. I co ciekawe, gdy jedno twierdzenie falsyfikowano, znajdowano kolejny punkt zaczepienia, zazwyczaj również wymyślony.

To pokazuje po pierwsze nieracjonalność, a po drugie propagandowy charakter tych działań.

Mam jednak nadzieję, że to kłamstwo smoleńskie upadnie. Bo przecież oficjalna wersja już nie istnieje. Piloci znali właściwą wysokość, oś tego raportu została obalona. A twierdzeniem fundamentalnym tego dokumentu było twierdzenie, że to gen. Błasik, a nie załoga, właściwie odczytywał wysokościomierz. Raport Millera powinien trafić do kosza.

I tę prawdę trzeba upowszechniać. Przewaga obrońców rządu i prezydenta polega na tym, że oni mają w ręku główne media i ośrodki opiniotwórcze. I tam powtarzają te wszystkie kłamstwa. Do tego stosuje się kilka strategii. Jedna polega na mówieniu, że wszystko zostało wyjaśnione, druga na przekonywaniu, że z Rosjanami i tak nie wygramy, wreszcie mówi się, że są ważniejsze problemy, bytowe, i co nas obchodzi, że najważniejsza osoba w państwie zginęła, co się będziemy tym przejmowali, my mamy piłkę nożną, tym się zajmiemy, a dochodzenie prawdy o Smoleńsku będzie tylko przeszkadzać.

Nie będzie przeszkadzać. Dochodzenie prawdy w tak ważnych sprawach z zasady nie rozregulowuje państwa. Wręcz przeciwnie. Jeśli nie dochodzi się w sprawach fundamentalnych prawdy, jeśli nie istnieje odpowiedzialność, to można powiedzieć, że państwo nie istnieje, bo nie spełnia swoich podstawowych funkcji. Jeśli nie działa w sprawie arcyważnej, dlaczego miałoby działać w sprawach mniej ważnych?

I chodzi o to, żeby mimo wszystko obywatelom przekazać prawdę. Prawdę, która z czasem będzie docierała do świadomości. Ten wysiłek musi z czasem jakoś zaprocentować. Trzeba stopniowo kruszyć ten mur propagandy, który ciągle jest potężny, ale można odnieść wrażenie, że zaczyna pękać.

Notował Sil

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.