Od roku 2009 w trzech polskich uczelniach, na czele z krakowską Akademią Górniczo-Hutniczą, trwają prace, finansowane szczodrze przez Unię Europejską, nad stworzeniem inteligentnego systemu obserwowania podejrzanych zachowań obywateli w dużych miastach. Do listy partnerów projektu dołączyły uczelnie z innych krajów oraz kilka firm komercyjnych z Niemiec, Francji i Hiszpanii, zainteresowanych produkcją urządzeń i oprogramowania. INDECT, bo tak nazwano ten projekt, to jeden z najpoważniejszych programów badawczych z dziedziny telekomunikacji i informatyki, a zaangażowanych w niego zostało ponad 15 mln euro. W systemie INDECT, który ma być ukończony i uruchomiony już przyszłym roku, komputerowo analizowane mają być wszystkie dane pozyskane z rozbudowanej sieci kamer obserwacyjnych na ulicach i placach, dane z portali społecznościowych, forów i blogów internetowych, systemu telefonii komórkowej. W ramach systemu ma być prowadzona analiza i rozpoznawanie głosu oraz obrazu, a podejrzane treści w internecie opatrywane specjalnymi cyfrowymi „znakami wodnymi”. Pojawiają się także informacje, iż do obserwacji mają być wykorzystane zdalnie sterowane latające mini-kamery i nowoczesne urządzenia śledzące ruch osób i lokalizujące ich położenie.
Dla polskich naukowców-informatyków i specjalistów od telekomunikacji ten projekt to nie lada gratka. Pozwala bowiem na fascynujące eksperymenty związane z rozpoznawaniem osób i sytuacji samodzielnie przez uprzednio zaprojektowane programy komputerowe, kojarzenie i łączenie różnych systemów monitoringu oraz oznaczanie i śledzenie zagrożeń. Rysują się również ogromnie obiecujące możliwości zakupu gotowych rozwiązań przez policję i służby specjalne państw Unii Europejskiej. U nas w prace przygotowawcze zaangażowana jest oficjalnie Komenda Główna Policji, jako przyszły beneficjent. Partnerem jest też policja Irlandii Północnej. Wszystko pod hasłem zwiększania bezpieczeństwa obywateli i walki z terroryzmem oraz chuliganami, pornografią dziecięcą i zorganizowaną przestępczością.
Jednak wiele osób, które zapoznały się z założeniami i celami systemu, podnosi alarm. Powstały, liczące na razie po kilkuset członków, grupy internetowe w Polsce i innych krajach pod hasłami „Stop INDECT”, „Nie dla INDECT”. We Wrocławiu 27 marca odbyła się nawet pierwsza uliczna demonstracja przeciwników tego projektu. Wszelako temat, choć równie bulwersujący jak ACTA, nie zdołał się dotąd wystarczająco przebić do świadomości polskiej opinii publicznej. A szkoda. Być może w ciągu najbliższych miesięcy wybuchnie nagle, podobnie jak uśpiony przez wiele lat w naszym kraju temat żywności modyfikowanej genetycznie (GMO). Coraz częściej bowiem, na szczęście, podnoszą się w polskich mediach głosy z szokującą informacją, że jesteśmy najbardziej inwigilowanym – podglądanym i podsłuchiwanym narodem Europy.
Dlaczego należy stawiać zwolennikom systemu INDECT liczne pytania, zanim system zostanie powszechnie wprowadzony w naszym kraju. A dlaczego w ogóle miałby zostać wprowadzony? Wszędzie tam, gdzie zakres zbieranych danych jest zbyt rozbudowany, a ich analiza prowadzona jest przy pomocy nieznanych algorytmów przez systemy automatyczne, może dojść do zbudowania rzeczywistości znanej z katastroficznych wizji państwa totalitarnego opisywanych choćby przez George’a Orwella („Rok 1984”) czy Janusza Zajdla („Paradyzja”) lub wielu filmach fantastyczno-naukowych z „Matrixem” na czele. W systemach zniewolenia przyszłości najważniejszą rolę odgrywa rozbudowany system śledzenia wszystkich obywateli przez inteligentne podglądające i podsłuchujące urządzenia, które z łatwością analizują obraz, głos, używane wyrazy i określenia, podnoszą alarm oraz eliminują ludzi zakwalifikowanych jako podejrzani. Jest rzeczą oczywistą, że dopóki istnieje bariera w postaci braku możliwości automatycznego przeczesywania ogromnej ilości danych i kojarzenia ich oraz przetwarzania, dopóty przynajmniej częściowo chroniona jest prywatność i wolność słowa. Bohater „1984” ,Winston Smith wiedział, że prawdopodobnie w lesie nie podejrzy go ani nie podsłucha wszechobecny Wielki Brat, bo tam jeszcze nie ma teleekranów. Wiedział, że trzeba się ich wystrzegać.
My wiemy dziś, że podlegamy stałej obserwacji, ale powoli tracimy wrażliwość na ten fakt. Gdzieś tam siedzi jakiś człowiek przed kilkunastoma ekranami monitorów i sprawdza, czy nie robimy czegoś podejrzanego. I kolejny człowiek przed kolejnymi kilkunastoma ekranami, w innym miejscu i jeszcze kolejny przed komputerem jeszcze gdzie indziej. Ilu takich ludzi można posadzić przed kolejnymi ekranami? Po wprowadzeniu systemu INDECT w miastach i jego rozbudowaniu możliwe będzie komputerowe rozpoznawanie relacji między osobami, rozwijane będą automatyczne sposoby interpretacji kontekstu treści w rozmowach. Ci dziś siedzący przed monitorami obserwatorzy dostaną dodatkowe narzędzie, które błyskawicznie wykonywało będzie dla nich dodatkową gigantyczną pracę. Zwielokrotni się zatem zakres informacji, sytuacji, osób, obrazów i tekstów poddanych analizie. Grupom i pojedynczym obywatelom zidentyfikowanym jako potencjalnie niebezpieczni może zostać przypisana etykieta „źródło zagrożenia”. Jakie to może mieć konsekwencje dla zwalczania niewygodnych dla władzy grup opozycyjnych, nietrudno sobie wyobrazić.
Dlatego trzeba zawczasu pytać rząd o INDECT, zanim powie nam jak z ACTA, że już jest za późno i musiał podpisać…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/130380-indect-czy-wszyscy-jestesmy-podejrzani-wazny-artykul-barbary-bubuli-zanim-rzad-powie-nam-jak-z-acta-ze-juz-jest-za-pozno