Dziś mija siedem lat od odejścia Jana Pawła II. Tak się składa, że dzień ten wypada na progu Wielkiego Tygodnia, co przypomina bardzo mocno o tamtych dwóch tygodniach wiosny 2005 – pierwszym, liturgicznym i drugim – Jana Pawła II. Rozpoczął się on w Niedzielę Wielkanocną przejmującym niemym błogosławieństwem Urbi et Orbi. W czwartek, 30 marca (dokładnie tydzień po Wielkim Czwartku) w czasie ostatniej celebrowanej przez Papieża Mszy gwałtowny atak zwiastował nadchodzący koniec. Śmierć przyszła dwa dni później, w sobotę 2 kwietnia o 21.37. Była to wigilia Niedzieli Miłosierdzia Bożego.
Ten tydzień przekazuje nam najważniejszą prawdę o Papieżu, widoczną być może bardziej dzisiaj – z perspektywy siedmiu lat, ubiegłorocznej beatyfikacji oraz tegorocznego Wielkiego Tygodnia. Zobaczyliśmy, że chrześcijaństwo to nie jest jeszcze jedna wielka religia, nawet nie jeszcze jedna religia księgi, ale droga naśladowania osoby – prawdziwego człowieka i prawdziwego Boga. Papież szedł nią świadomie od dawna, pewnie przynajmniej od czasów okupacji. Już po wojnie, w seminarium ktoś dowcipny na jego drzwiach przyczepił kartkę: Karol Wojtyła – początkujący święty. Kilkadziesiąt lat później kartki Ewangelii przewracane siłą podmuchu wiatru na jego trumnie przypomniały, że ta księga była treścią jego życia – przeżytą, przemodloną, zastosowaną i zamkniętą.
Każdy Wielki Tydzień jest obfity w znaki. Także ostatni tydzień życia papieża w nie obfitował. Trudno nie dostrzec w nich uderzających analogii do pierwszego Wielkiego Tygodnia, który rozegrał się w Jerozolimie dwa tysiące lat temu.
Liturgiczny Wielki Tydzień rozpoczyna się Niedzielą Palmową – uroczystym wjazdem do Jerozolimy. Niedziela ta zwana jest również Niedzielą Męki Pańskiej. Wierni słuchają na stojąco opisu godzin życia Jezusa – od Ostatniej Wieczerzy do śmierci na krzyżu.
Wielki Tydzień Jana Pawła II zaczął się do Niedzieli Zmartwychwstania. Po raz pierwszy Ojciec Święty nie mógł wziąć udziału w uroczystościach. Jedynie na zakończenie miał przemówić z okna swojej biblioteki i udzielić błogosławieństwa Urbi et Orbi. Pamiętamy jak się to skończyło. Moment ten, utrwalony na taśmie filmowej został pokazany podczas ubiegłorocznej watykańskiej wystawy o Janie Pawle II z okazji jego beatyfikacji. Zwiedzający zatrzymywali się na długą chwilę i ze łzami w oczach patrzyli na Papieża, który bezskutecznie usiłuje przemówić. Wyglądał tak jakby się dusił. Walczył długo, jednak nie udało mu się wydobyć z siebie choć jednego słowa. Jezusa zdradził Judasz, Jana Pawła II zdradziły emocje. Ten dawny aktor, wspaniały mówca poruszający miliony uległ własnej niemocy. Potem powiedział zrezygnowany: „Może lepiej żebym umarł skoro nie mogę już służyć”. Ale zaraz potem dodał: „Niech się spełni wola Twoja. Totus tuus”. Świadomość powołania wygrała z ludzką słabością.
Cztery dni później, w czwartek koncelebrował w łóżku Mszę świętą. Ofiarował ją w intencji ciężko chorego przyjaciela z Krakowa. W czasie mszy gwałtownie skoczyła mu gorączka i obniżyło się ciśnienie krwi. Wieczorem podano oficjalny komunikat: „U papieża doszło do zapalenia dróg moczowych”. Agencja ANSA napisała: „Z papieżem jest źle, bardzo źle.”
Msza była zawsze centrum jego dnia. Przygotowywał się do niej długo i długo też modlił się po niej. Andre Frossard obserwując Papieża kiedyś w prywatnej kaplicy nazwał go „masywem modlitwy”. I od mszy zaczęło się jego bezpośrednie przejście z domu na Watykanie do domu Ojca. Tym właśnie są uroczystości Wielkiego Tygodnia – Pascha, czyli Przejście, trzy dni w czasie których dokonuje się największe wydarzenie wszechczasów – od kompletnego poniżenia Jezusa, przez Jego śmierć, złożenie w grobie po poranek Zmartwychwstania. Patrząc na odchodzenie Jana Pawła II świat „na żywo”, nie całkiem jeszcze rozumiejąc, zobaczył coś bardzo podobnego. Papież, który w czasie swojego pontyfikatu wyniósł na ołtarze rekordową liczbę świętych i błogosławionych, żegnany był transparentami „Santo subito” – „święty natychmiast”. Dziś jest to już faktem. W ubiegłym roku, 1 maja, w Niedzielę Miłosierdzia jego następca zaliczył go do grona błogosławionych. Wydarzenie to dla obecnych tego dnia na Placu Świętego Piotra było niezwykłym przeżyciem. Reakcję na widok odsłanianego portretu uśmiechniętego Jana Pawła II można porównać z reakcją Marii Magdaleny, która rozpoznała Jezusa w wielkanocny poranek przy grobie.
Dziś już nie pamiętamy tak obecnych w mediach narzekań na publiczne pokazywanie się chorego Jana Pawła II. Nie brakowało głosów, że to źle wpływa na prestiż tak ważnej instytucji jaką jest Kościół katolicki, że Papież powinien zrezygnować, że należy mu się odpoczynek. Dziś jesteśmy mu wdzięczni, że wytrwał do końca, a nawet poszedł dalej, czego dowodem jest werdykt Kościoła o jego świętości. Jeśli o nią tak wytrwale walczył, to nie robił tego tylko dla siebie. Jego największym marzeniem było odkrycie tej drogi dla jak najliczniejszej rzeszy ludzi – jemu współczesnych i tych, którzy przyjdą po nim.
W tym roku – 2012, który nawet kojarzono z końcem świata – Jan Paweł II przemawia do nas szczególnie wymownie na samym progu najważniejszego tygodnia dla chrześcijaństwa. Bóg się nie powtarza, jego prorok również. Choć odszedł siedem lat temu, wciąż powraca, by przypominać nam o sprawach najważniejszych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/129771-2-kwietnia-2012-bog-sie-nie-powtarza-choc-odszedl-siedem-lat-temu-wciaz-powraca-by-przypominac-nam-o-sprawach-najwazniejszych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.