Pamiętam jak w roku 1990 w księgarni, jeszcze wówczas państwowej, wśród nowości wydawniczych była książka komunistycznego profesora Mariana Orzechowskiego „Czy Partia zdąży na czas?”. Na ostatniej stronie okładki była fotografia tego politruka, udziałowca rządów Jaruzelskiego z którym to premierem mógłby się równać tylko Bierut, spoglądającego wymownie na zegarek. Było już po wszystkim, PZPR jako przybudówka SB i Informacji Wojskowej była niepotrzebna. Została, jak zbędny balast, wyrzucona z gondoli spadającego balonu. Książka ukazała się już po pogrzebie komunistycznej agentury sowieckiej ideologii. „Sztandar wyprowadzić”.
Podobne miałem odczucia gdy słuchałem, nota bene z rozbawieniem, wynurzeń dyplomatycznych ministra Sikorskiego zachęcającego do ssania piersi kanclerz Merkel, wmawiającego nam współpracę z socjalistycznym rządem USA (przypomnę: tarcza, wizy dla Polaków, kompletny brak zainteresowania śmiercią przywódców i wojskowych kraju należącego do NATO), bo nikt nam nie wmówi, że czarny jest biały. Sikorski mówił jak facet, który wie, że jest jednym z gaszących światło. Podobnie było w przemówieniu premiera. W chwili agresji nazwał przewodniczącego historycznej „Solidarności” „pętakiem”. Jestem pewny, że przeprosiny miał już w to wkalkulowane. Ale doskonale i z niebywałą klasą zareagował Duda. De facto powiedział „wiem gdzie jest pański pułap przyzwoitości, premierze”. I jeszcze konferencja i wypowiedzi Krystyny Szumilas. Zdumiewające jak ktoś o głosie, odwadze i rezolutności pracownika porządkowego w MEN mógł zgodzić się na stanowisko ministra. Potem pewnie telefon do Katarzyny Hall łkała: „No powiedz Kaśka, że dobrze wypadłam, no powiedz, dobrze ?!!!”
Szanowni Państwo! Ich „Titanic” już tonie, chociaż jeszcze wierna orkiestra i mainstreamowe media im przygrywają. Ale już to wiedzą, że toną nieuchronie. Już szukają szalup, którymi bezkarnie uciekną od odpowiedzialności. I co będzie? Po kolei.
Tusk w końcu dotrze do dna i odejdzie. To już kwestia miesięcy. Pojawi się inny, który jak Rakowski wyprowadzi sztandar a za nim potuptają z chorągiewkami pajączki z PO -Nowaki, Schetyny, Haliccy, Hall, a przy okazji cała czereda prosowieckich ambasadorów i inni. Część z nich pewnie wróci w przebraniu, a nawet niektórzy z krzyżami na piersi. I dołączą do zwycięzców, a paru idiotów ich przyjmie.
Będą wybory. PO przegra z kretesem. Nawet mocno sfałszowane sondaże już nie podziałają. Już mamy je w nosie. Przegrają razem ze swoją niewyrazistością, cwaniactwem, przefarbowanymi lisami i obrońcami postkomunizmu najgenialniej wcielonego. Wygra kilka ugrupowań prawicowych. Razem stworzą koalicję. SLD, mimo deklaracji i „klasie” Millera usłyszy od wyborców „gdzie, z gębą do żuru?!” i zdobędzie poparcie zapewniające im dwa rzędy foteli w sejmie. I tak za dużo. PSL zostanie w całości przesunięty do Akademii Teatralnej, gdzie powstanie wydział „aktorstwa politycznego” z psychologicznymi szamanami. Dziekanem będzie Kalinowski, który właśnie ostatnio zdradził chłopskie i patriotyczne ideały na rzecz partyjnej dyscypliny „mówionej”. Palikot zostanie sprowadzony do rozmiaru kilkunastoosobowych pikiet i czegoś na kształt niezbędnej egzotyki potrzebnej w każdej demokracji (jak Komunistyczna Partia USA|). Ale pod jednym warunkiem, że Kościół znajdzie w swoim gronie nowego, mało znanego biskupa, któremu wierni tym razem uwierzą, którego zadaniem będzie warknięcie w odpowiednim miejscu i czasie „non possumus”. Szukajcie, a znajdziecie. Albo wyświęćcie nowego Wyszyńskiego-jeśli wciąż z wiarą odmawiacie credo. Pokłady wiary u Polaków są nieprzebrane. Uczyńcie z nich aktywny lodołamacz letniości religijnej. To bodaj ostatnia szansa, jeszcze chyba wasz kur nie zapiał, jeszcze czas, potem już tylko usłyszycie odpowiedź na własne pytanie „Quo vadis Domine?”. Teraz strach przed wyrazistością Was sparaliżował i uczynił mistrzami politycznej poprawności. Ogarek już się tli.
Gdy już nowy sejm się zapełni trzeba będzie otworzyć stronę internetową, albo książkę, w której zostaną ekspressis verbis opublikowane i udokumentowane (z datą i miejscem) programy posłów, ich wyrażane na spotkaniach obietnice, życiorysy nie pomijające wcześniejszych przynależności, zachowania, wypowiedzi i głosowania w parlamencie, jeśli w nim byli. Żadne tam wygładzone biogramy z oficjalnych stron.
Potem przyjdzie to, co najgorsze. Rzeczywiste piekło. Zastaniemy kraj zrujnowany. Mało tego, ograbiony, zbłaźniony na forum światowym i europejskim, podzielony wewnętrznie. A ci, którzy nie dostaną od kolesiów przy władzy odpowiedniej odprawy, ot, choćby udziału w spółce nadzorczej czy premii sięgającej milionów, będą wrzeszczeć i tupać.
Trzeba będzie dokonać najprawdziwszej i kosztownej inwentaryzacji z zupełnie nowym NIK-iem. Wykryć wszelkie ślady niegospodarności, niekompetencji, korupcji i zwyczajnej głupoty. Winnych złych rządów, stagnacji, zadłużenia i zrujnowania państwa trzeba będzie najuczciwiej rozliczyć. I nie może być w tym śladu zemsty za wyzwiska, przemysł nienawiści. Trzeba będzie politycznie rozliczyć autorów powiedzeń w stylu „pętak”, „abp Michalik to cham”, „dorżnąć watahę”, „wypatroszyć i wystawić na sprzedaż”, za „ślepego snajpera”. Trzeba wyjaśnić jak się stało, że rurociąg Północny powstał i dlaczego Pawlak podpisał tak wysoce dla nas niekorzystny kontrakt na dostawy gazu. Wreszcie będziemy wyjaśniać utratę większości praw do wydobywania gazu łupkowego. Tutaj trzeba będzie wyraźnie wskazać różnicę między miłosierdziem a frajerstwem.
Jednakże podstawą każdej uczciwej odbudowy będzie odważne i wiarygodne śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej ze zobowiązaniem wszystkich państw sojuszniczych do ujawnienia wszelkich informacji jakie na ten temat posiadają. Bez tej jasnej i oczywistej inicjatywy żaden sejm nie ma sensu, żadna polityka zagraniczna nie ma sensu i nic się nam nie uda, bo będziemy budować na oszukanym, fałszywym fundamencie.
Osobiście nie wierzę w zamach, ale wierzę w nieskończone, a wręcz „mocarstwowe” niechlujstwo Rosjan, ich niechęć do Kaczyńskich, do Polski chcącej tarczy. Ich dyplomacja to dyplomacja kompleksów, niechęci wobec Polski i grania naszymi czarnymi skrzynkami, wrakiem. To rzetelność pisanych na kolanie wyników sekcji zwłok, w których podobno uczestniczyła marszałek Ewa Kopacz w czasie gdy w nich…nie uczestniczyła. Kłamstwo – bez konsekwencji, nagrodzone drugą pozycją w państwie... Przy czym odróżniam współczucie zwykłych, kochanych Rosjan od ich przywódców. Niestety, te nieodrobione przez Tuska lekcje musimy odrobić my. Niezbędne będzie rozliczenie szamanów od edukacji i nauki. Tutaj winny być najnormalniejsze procesy karne. Złamano bowiem konstytucję w sposób zbrodniczy, uderzający w sedno polskiej tożsamości i ciągłości narodowej odrębności. To jak niedopełnianie obowiązku szkolnego. Odbudowa będzie żmudna i kosztowna, ruiny są szczególnie rozrzucone, niemal jak pył. Winni składali pod akcją burzenia (likwidacji, sprzedawania i ogłupiania) szkoły własnoręczne podpisy,. Łatwo ich znajdziemy. Za to idzie się siedzieć!
Wesołe reformy Barbary Kudryckiej, bezkrytyczne akceptowanie habilitacji uzyskanych na Słowacji, a wcześniej na Ukrainie i Białorusi to jej główny błąd zaniechania. To akceptowanie kuchennych schodów do kręgów o ściśle określonych kryteriach doboru, do których legalnie można wejść tylko od frontu. Kakofoniczny pakiet ustaw o szkolnictwie wyższym musi być odrzucony w imię innego, lepszego i nie pisanego na klęczkach w Bolonii czy w Brukseli.
Czeka nas zatem weryfikacja i delegalizacja „zagranicznych” dyplomów doktorów, doktorów habilitowanych i nominacji profesorskich. Choćby takich jak otrzymana przeze mnie do zaopiniowana habilitacja z pedagogiki zrobiona w prowincjonalnym instytucie rybołówstwa w Rosji. Dość.
Z przegranej PO nie należy się cieszyć, a w każdym razie nie bezkrytycznie. Czeka nas dźwignięcie kraju z ruiny, którą dziś próbuje się przyozdobić fasadą przekraczających nasze możliwości utrzymania inwestycjami infrastrukturalnym. Ociężale i coraz drożej budowanymi autostradami (o chwilowej trwałości – do Euro), koszmarnie drogimi terminalami lotniczymi, stadionami. Czeka nas odbudowa wiarygodności urzędników państwowych. Przed nami niezbędne odchudzenie administracji państwowej, całkowita odbudowa etosu i sposobu funkcjonowania najważniejszych instytucji państwa, a między innymi BOR. Czeka nas kilka degradacji generalskich, kilkaset procesów karnych za niekompetencje, zaniedbania, rozgrywane w cieniu przetargi.
Z polityczną inteligencją i historyczną sympatią trzeba będzie otwarcie i czytelnie poprzeć Węgrów. Nie mogą już być dłużej sami. Nie mogą samotnie dźwigać misji sumienia Europy. A przecież teraz, właśnie teraz doświadczeni przez najgorszy z możliwych układ rządowo-polityczny mamy im sporo do zaoferowania.
Rozproszone po całym kraju ośrodki konserwatywne (niesłusznie identyfikowane tylko z PiS-em, niesłusznie przypisywane prawicy) mają już dziś swoją moc. Nie są do rozbicia bo stanowią archipelag wysp zdrowego rozsądku. Jest ich coraz więcej i będzie przybywać. Uaktywnią się gdy będzie na to czas. Teraz tylko lawinowo będą powoływane głodówki, ośrodki republikańskie, marsze coraz liczniejsze i zdeterminowane, listy coraz liczniej podpisywane. Rządzący tego nie wytrzymają. Nie wyjdą do tłumu, chyba, że będzie to tłum kibiców Lechii w Gdańsku.
Utoną. Przeliczyli się. Nie starczyło inwencji, rozumu, retoryki, która wróciła do źródeł, czyli do określenia „pętak”. Teraz się boją. Bo dość frajerstwa, dość najłagodniejszego wymiaru kary czyli pozbawienia władzy. Stop. Nie bójmy się. Przyjdzie czas to rozliczmy, do końca. Może przez to kiedyś wśród posłów i senatorów będzie mniej idiotów. Może wróci, w swej krasie, pojęcie odpowiedzialności i jej poczucie.
Póki co ten „Titanic-rząd-PO” tonie. Musi utonąć do końca, upaść na dno. Im głębiej tym trudniej będzie im znów wypłynąć na powierzchnię.
Najtrudniej będzie z mediami. Kohorty służalczych żurnalistów błyskawicznie się przechrzci, przefarbuje i będzie nowych całować gdzie popadnie. Będą się kleić do nas swoją wielokrotnie przeżutą hipokryzją, będą dowalać tonącemu Titanicowi, a Tuskowi wypomną dziadka.
Przetrwa tylko prezydent. Bronisław Komorowski jest tak wyraziście nijaki, że jemu żaden przewrót nie zaszkodzi. Jak mu pryncypał powiedział tak i jest – żyrandol.
Zbierajmy siły, twórzmy koncepcje zmian. Za chwilę będziemy znów u siebie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/129758-prof-aleksander-nalaskowski-walka-o-zgliszcza-tusk-w-koncu-dotrze-do-dna-i-odejdzie-to-juz-kwestia-miesiecy