Gdy dzieją się rzeczy ważne, chorzy ludzie pałętają się po ekranach telewizorów. Rośnie ciśnienie wokół Smoleńska

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

To był ważny dzień dla sprawy smoleńskiej. Nie tylko z powodu słów, które padły w Brukseli, ale również reakcji na nie.

Co można zrobić w takim dniu, jak wczorajszy, by zminimalizować siłę rażenia takiego wydarzenia jak wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim? Pojechać po bandzie. Tak najwyraźniej uznano przy Wiertniczej i do skomentowania wydarzeń w Brukseli zaproszono Stefana Niesiołowskiego.

Oto kilka złotych myśli faceta, na którego w ostatnich wyborach zagłosowało 37 tysięcy ludzi:

Pojechali do Brukseli donosić na Polskę. To jest obrzydliwe. Mają prawo szkalować własną ojczyznę, to nie jest przestępstwem.

Z Brukseli poszedł przekaz, że grupa Polaków szkaluje państwo i wykorzystuje tą sprawę politycznie. To są brednie. Cała pisowska hucpa w Brukseli Polsce nie zaszkodzi, bo to jest za głupie i niedorzeczne. Ci ludzie kompromitują sami siebie. Polska jest suwerennym państwem i nie będzie międzynarodowej komisji, panie Kaczyński.

Niesiołowski stwierdził również, że sprawa katastrofy smoleńskiej "jest zamknięta":

Jeżeli ktoś chce dalej to podejmować, to wyłącznie w jednym celu – dorwać się do władzy, wykorzystać politycznie. Nie ma podstaw, żeby robić jakieś ekshumacje.

Nie ma sensu dyskutować z człowiekiem, który kiedyś zasłużył się w walce z radziecką okupacją, a dziś staje się najgorliwszym sojusznikiem Kremla, będącego we władaniu pułkownika KGB. Nie ma sensu tłumaczenie, że o ekshumacjach zdecydowała prokuratura (czasem nawet wbrew rodzinom), a 200 osób pojechało do Brukseli właśnie dlatego, że Polska staje się coraz mniej suwerennym państwem, czego dowodem jest postępowanie smoleńskie. Ktoś, dla kogo katastrofa jest wyjaśniona i zamknięta może najwyżej umówić się na wódkę z Janem Osieckim.

Moim zdaniem Stefan Niesiołowski jest po prostu chory, więc dużym nietaktem byłoby natrząsanie się z osoby nie w pełni sił. Możliwe nawet, że pewne działania podejmuje nieświadomie, że pewne zdania wypowiada nie zdając sobie z tego sprawy. Dopuszczam taką możliwość. Nie dopuszczam możliwości, by był posłusznym pieskiem na rosyjskiej smyczy, jak zapewne chciałaby go widzieć po tego typu występach niechętna mu część opinii publicznej.

Gorsze jest to, że ktoś dużo potężniejszy od Niesiołowskiego robi coś bardziej perfidnego. Niesiołowski jest bowiem narzędziem używanym przez całkiem rozgarnięte towarzystwo np. przy ul. Wiertniczej. Kiedy trzeba, wystarczy jeden telefon i profesor od muszek leci do studia napluć, na kogo trzeba. Nigdy nie zawiedzie.

Akcja koncernu ITI przebiega jak zwykle w tego typu sytuacjach. Po to uczciwą i ciężką pracą zbudowało się cały system medialny, żeby w takich momentach go wykorzystywać. Zaprasza się więc chorego człowieka, pozwala mu mówić, a później z jego wynurzeń robi gorącego newsa, który długie godziny trzymany jest na stronach głównych dwóch portali.

Ich metody coś pokazują – że robi się smród, który ciężko przewietrzyć.

Zobaczył to najwyraźniej również Radosław Sikorski, skoro kazał swoim służbom opublikować rozmowę Centrum Operacyjnego MSZ z ambasadorem Bahrem. Kapiszon, z którego niewiele wynika, na co zwróciła już uwagę nasza Czytelniczka. A poza tym zapis tej rozmowy nie wystawia najlepszego świadectwa szefowi polskiej dyplomacji, który na podstawie słów: "samolot jest całkowicie rozbity, stoimy w odległości 150 metrów, nie ma żadnego śladu życia", wyciąga wniosek, że nikt nie przeżył...

Nie chodzi wcale o to, że ktoś użył słowa „zamach” albo mówił o wybuchach. Nie wiem, czy doszło do wybuchów i nie znam ekspertyzy naukowca z Australii. Wiem natomiast, co zostało napisane w dwóch raportach. Wiem, że żaden z nich nie może być traktowany poważnie. Wiem, jak bardzo te dokumenty powstały „z sufitu”, bez podstawowych materiałów. Wiem, jak zacierano ślady, jak bardzo mataczą Rosjanie i jak bardzo boi się ich nasza władza.

Tę wiedzę mają też rodziny ofiar. Ewa Błasik, Marta Kaczyńska, Ewa Kochanowska czy Zuzanna Kurtyka nie mówiły o zamachu. Wskazywały, dlaczego międzynarodowa pomoc jest niezbędna. Dowiodły, że polskie państwo nie poradziło sobie w chwili ciężkiej próby stojąc naprzeciwko potężnej Rosji.

I że jeśli są jakieś wartości, które legły u podstaw tego dziwnego tworu, jakim jest Unia Europejska, jeśli mamy wspólne interesy i zależy nam na wspólnym bezpieczeństwie, to teraz należy się do tych zasad odwołać. Nawet jeśli nie zabiega o to zestrachany polski rząd.

Domagały się zainteresowania europejskich polityków, dyplomatów. Jakiegokolwiek nacisku, przerwania zmowy milczenia. Przedstawiły arsenał argumentów za tym przemawiających.

Można nie lubić Antoniego Macierewicza, nie wierzyć wyliczeniom prof. Wiesława Biniendy, nie ufać doświadczeniu i wiedzy prof. Marka Czachora. Można – co zasadne przy ustalaniu czegokolwiek – wątpić. Ale nie można bezmyślnie potępiać w czambuł wszystkiego, co mówią ludzie, obok których siedzą nielubiani politycy.

Wystarczy uruchomić myślenie, by zobaczyć, że oficjalne wersje posypały się już dawno. Że tam nie ma, czego bronić.

I proszę bardzo – nie bronią.

Gdzie jest dziś Jerzy Miller bądź jego podwładni z komisji? Nie ma – jest Niesiołowski.

Ciekawe, jaka będzie odpowiedź smoleńskiej sekty (kolportującej ruskie wersje), gdy prokuratura nagle upubliczni wniosek z jakiejś kolejnej ekspertyzy, np. po badaniu wraku (które miało miejsce kilka miesięcy temu)?

Albo w październiku, gdy okaże się, jak wielu jest naukowców, którzy chcą przeprowadzić ekspertyzy, na które ludzie Millera nie mieli odwagi?

Dziesiątki, setki profesorów też będzie nazwanych pisowskimi hucpiarzami szkodzącymi Polsce? Nie znajdziecie tylu Niesiołowskich, by zagłuszyć głos ludzi, którzy po pierwsze myślą, a po drugie cenią sobie prawdę.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych