Jerzy Hausner: "unijne pieniądze zamiast na rzeczywiste rozwojowe inwestycje są wydawane w dużej mierze na bieżące lub zbędne wydatki"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

(...) polskiej gospodarce grozi radykalne spowolnienie. Jeśli rząd nie podejmie radykalnych działań Polska wkrótce nie tylko przestanie niwelować dystans do krajów Europy Zachodniej, ale ponownie zacznie się od nich oddalać. Lata 2014 – 2012 będą jedynie złowrogą ciszą przed nadchodzącym tąpnięciem. Takich ostrzeżeń pełno jest w raporcie „Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu” przygotowanym przez zespół ekonomistów pod kierownictwem byłego ministra gospodarki i pracy Jerzego Hausnera.

Autorzy alarmują dalej, że ogromne wsparcie – jakie do tej pory otrzymaliśmy z Brukseli zamiast inwestować – przejadamy. Realizujemy niezliczone „projekty”, które nie tylko nie rozwijają polskiej gospodarki, ale wkrótce zaczną generować straty.  kiedy stanie się jasne, że nie mamy za co ich utrzymać. Strumień pieniędzy płynący ze wspólnej kasy Wspólnoty powoli wysycha. Następne kilka lat to ostatni dzwonek, by przesunąć polską gospodarkę na inne tory i sprawić, by zamiast jedynie konsumować produkty zachodnie, Polacy zaczęli także wytwarzać własne.

 

Jerzy Hausner:

Problem polega na tym, że te pieniądze zamiast na rzeczywiste rozwojowe inwestycje są wydawane w dużej mierze na bieżące lub zbędne wydatki. Inwestycja polega na tym, że rezygnując w pewnym zakresie z konsumpcji, decydujemy się na podjęcie jakiegoś ryzyka i zainicjowanie przedsięwzięcia, które tworzy coś nowego i w ten sposób w przyszłości przyniesie nam dodatkowy dochód. W tym sensie znacząca część środków unijnych nie finansuje inwestycji. (...)

Doświadczenia epoki gierkowskiej są wręcz symbolem tego rodzaju polityki i marnotrawienia na wielką skalę środków; powinny być ostrzeżeniem, bo takie błędy mogą się powtarzać i teraz. Możemy zafundować sobie drogi, które nie dają żadnej wartości dodanej i których nie potrafimy utrzymać, budynki, dla których nie ma jasnego przeznaczenia i tak dalej. Z tym jednak, że wtedy mieliśmy system gospodarki nakazowo-rozdzielczej, który był z zasady antyinnowacyjny i nieefektywny, dlatego upadł; natomiast obecnie mamy gospodarkę rynkową i działania innowacyjne nie są blokowane od strony gospodarczej. (...)

(...) sam będąc ministrem zawsze mówiłem, że jeżeli więcej niż 30 proc. czasu przeznacza się na to, żeby być ministrem, chronić swoje stanowisko, a mniej niż 70 proc. na to, aby rozwiązywać problemy, to nie warto być ministrem. Większość ludzi w obecnym rządzie tak naprawdę zajmuje się osłanianiem swoich stanowisk, a nie rozwiązywaniem problemów, do których zostali powołani. Czy to jest ich wina? Po części zawsze jest to odpowiedzialność personalna, ale jeżeli to się dzieje w takiej skali jak obecnie, to znaczy, że mamy do czynienia nie tylko z problemem doboru ludzi, ale i ze złą strukturą instytucjonalną. Sprawia ona, że nie pozostaje dość czasu na prowadzenie polityki. Uczestnictwo w grze politycznej to nie polityka, to tylko bilet do tego, żeby rozwiązywać problemy.

Jeżeli chcieliby panowie unowocześnić jakąś organizację, w której dominują tego rodzaju stosunki, o jakich tu mówimy, zobaczylibyście, że ludzie tworzący tę organizację natychmiast każdą reformę podporządkowują sobie, w ten lub inny sposób ją „skoleinują”. Tak jest w Polsce z większością reform. Zamiast zmieniać istniejący porządek, nagina się do niego wprowadzane zmiany. Nawet jeśli powołamy do rządu reformatorsko nastawionego ministra z wieloma projektami reform, kiedy tylko ten minister odejdzie, życie powoli wróci do utrwalonych kolein. 

(...) rząd zachowuje się tak, jakby patrząc z góry, sam widział wszystko najlepiej. Jakby dysponował jakąś szczególną wiedzą. To fałszywe przekonanie. Minister ma tylko pewną część narzędzi, których jednak nie da się uruchomić bez politycznego demokratycznego mandatu oraz zdolności i umiejętności tworzenia partnerstwa dla rozwoju z innymi podmiotami. Jeżeli władza zostaje sama z tymi narzędziami i zamkniętą strukturą administracyjną, to staje się, jak mówi Jadwiga Staniszkis –w tej kwestii akurat się z nią zgadzam – władzą bezsilną. Taka władza oczywiście może trwać na swoich pozycjach, może kogoś spostponować, może kogoś zignorować, ale to niczego nie zmienia, nie dodaje niczego nowego.


* Jerzy Hausner, członek Rady Polityki Pieniężnej, profesor nauk ekonomicznych, kierownik Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Szef doradców wicepremiera Grzegorza Kołodki w latach 1994 – 96 pełnomocnik rządu ds. reformy emerytalnej w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza, minister gospodarki, pracy i polityki społecznej, a także wicepremier w rządach Leszka Millera i Marka Belki.

Za: Czy Rzeczpospolita uniknie rozwojowej klęski? "Kultura Liberalna, 20 marca 2012 r.

Polecamy całość debaty!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych