Portal Lisa na krawędzi wielkiej klapy. Zatrudnia tabuny ludzi, zrobił duży huk, ale od startu bezustannie traci odbiorców

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

O Tomaszu Lisie jako dziennikarzu mamy kiepskie zdanie, ale w kategoriach autopropagandy to po prostu mistrz. "Wprost", który miał wyprowadzić na pierwsze miejsce, ledwie dyszy i jest pierwszym tytułem złapanym (za rządów Lisa) na fałszowaniu danych o sprzedaży. Program w TVP, który miał przynieść stacji publicznej młodych widzów, gromadzi przed telewizorami przede wszystkim pozbawionych innego wyboru emerytów. A teraz portal Lisa, który miał być hitem i wstrząśnieniem świata, ale jak przypuszczamy, na razie doprowadza jedynie do palpitacji serca inwestorów.

Pomimo hucznego startu świata nie zawojował. Jak wynika z porównywarki Alexa.com, narzędzia obarczonego wadami ale dającego pewne pojęcie o tendencji rynkowej, od momentu startu bezustannie... zmniejsza swój zasięg. I to pomimo medialnego huku, pomimo tabunów zatrudnionych tam ludzi. A news o zachwyconych parówkami Orlenu podniebieniach (Tomasz Machała go zlecił) pozostaje jedynym znanym szerzej przejawem sukcesu medialnego tego przedsięwzięcia. Zaś nazwa "machałki" używana na określenie hot-dogów przez młodzież, jedynym wkładem do życia publicznego.

I tu ważna uwaga: portalik Lisa, w odróżnieniu od wPolityce.pl czy Niezależnej.pl zajmuje się w ogromnym stopniu także sprawami popkultury. Więc porównywanie go ze sprofilowanymi serwisami opinii nie ma sensu. Lis powinien się porównywać raczej z Pudelekiem. Ale gdy spojrzymy na wyniki staje się jasne, dlaczego tego nie robi.

Nie zajmowalibyśmy się tym, bo nie nasze to pieniądze są tam przejadane, gdyby nie wyjątkowa bezczelność Lisa, który szukając obrony sięga, który to już raz, po kłamstwo. Oto w przejętym przez niego "Newsweku" (idziemy o zakład, że i tam zostawi kiedyś złą pamięć) czytamy:

Dziś, kiedy sondaże Tuska lecą na łeb na szyję (według TNS OBOP 63 proc. Polaków źle ocenia działania premiera, a pracę rządu aż 70 proc.), niesłabnąca popularność blogu Kasi Tusk – za który otrzymała wyróżnienie w konkursie Onetu na Blogera Roku "za szczególne zasługi dla polskiej blogosfery" – musi drażnić. Według obliczeń firmy Gemius zajmującej się oceną popularności w internecie wchodzi na niego aż 347 tys. osób miesięcznie. Dla porównania portal wPolityce.pl ma takich użytkowników zaledwie 134 tys. Ten właśnie portal w zeszłym tygodniu przyłączył się do ataku na Tuskównę i zarzucił, że jej blog sponsorują należące do skarbu państwa Polskie Linie Lotnicze LOT. Choć Jacek Karnowski, redaktor naczelny portalu, powiedział nam, że nie rozmawia z "Newsweekiem", udało nam się ustalić, że chodzi o ogłoszenie promujące nowe połączenie do Chin w ofercie krajowego przewoźnika.

No i po kolei. Nic Kasi Tusk nie zarzuciliśmy, napisaliśmy jedynie, że ma na swoim blogu rubrykę "nasi sponsorzy". Sponsor to nie reklama.

Po drugie, dane na które powołuje się autor artykułu, to sondaż jednej z firm. Działa to tak: kto chce się loguje i w ten sposób tworzy się podstawa badania - próba. Wiarygodność tego jest, delikatnie mówiąc, w naszej ocenie znikoma. A w opisie pozycji rynkowej sięganie wyłącznie po to narzędzie jest zwykłą, tak typową dla tego środowiska, manipulacją.

Nasze wyniki są mierzalne. Podsumowania, oparte na profesjonalnych programach badawczych, liczących każdego użytkownika, wykazują w tej chwili 600 tysięcy unikalnych użytkowników miesięcznie i stałą tendencję rosnącą. Kto będzie twierdził inaczej, spotka się z nami w sądzie. Mało? Pogadamy z Lisem za rok. W sieci uruchomić łatwo, utrzymać się i rosnąć, nie przynosić strat - bardzo, bardzo trudno.

Ale skoro już o wynikach, to z danych Alexa.com wynika, że blog Kasi Tusk, choć realizowany profesjonalnie i z pasją, jest zaledwie cieniem Pudelka.pl. Z kolei portal Lisa, leci na łeb na szyję. A blog Tomasza Machały pt. Kampanianazywo.pl, po prostu... znikł. Nie ma. Porównywarka go nie widzi, tak mało ma użytkowników. Choć dziennikarz nadal tam publikuje.

Jak więc widać, sprawa nie jest tak prosta jakby chcieli żołnierze Tomasza Lisa. W kategorii portali publicystycznych idzie nam dobrze, co doceniła nawet "Gazeta Wyborcza", która jakiś czas temu napisała:

wpolityce.pl to jeden z szybciej rosnących portali publicystycznych.

CZYTAJ: Internetowa pycha Tomasza Lisa zirytowała nawet dziennikarzy "Wyborczej". Ironicznie: "A teraz do tego kurnika wejdzie lis i pozamiata"

Za co Czytelnikom dziękujemy. Choć też szczerze mówimy: nie tylko o kliki się bijemy. Także o wpływ, powagę, opiniotwórczość. I świadomie nie stosujemy pewnych sztuczek, jak kretyńskie pytania w tytułach by wciągnąć odbiorcę. Szanujemy naszych czytelników. wPolityce.pl to medium obywatelskie, a nie maszyna do zarabiania pieniędzy.

A dla Lisa mamy radę: przestań pouczać i nauczać innych, weź się chłopie do pracy, bo zmierzasz w Internecie do bankructwa dekady.

I tylko jedno pytanie: jak w świetle tych danych spółki skarbu państwa uzasadnią wkładane w portal Lisa pieniądze?

gim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych