Jeszcze kilka tygodni temu wydawało mi się, że polska dyskusja o „pakcie fiskalnym” przebiega w nieco wyższej temperaturze, niż w innych krajach UE.
W Warszawie poruszaliśmy kwestię niezgodności jego postanowień z zapisami Konstytucji RP, dostrzegaliśmy również oznaki niezgodności tekstu wielostronnej umowy z prawem pierwotnym UE, czyli z traktatami. Podczas oficjalnych posiedzeń komisji sejmowych; obradujących oddzielnie lub w połączonych składach (np. Komisja UE i Finansów Publicznych) rząd ze swadą kpił z naszych obaw. Pan Minister Mikołaj Dowgielewicz z wyżyn swojej salonowej legitymacji nie szczędził nam kąśliwych uwag ad personam. Pani Przewodnicząca Agnieszka Pomaska triumfalnie obwieściła wynik głosowania, arytmetyczne zwycięstwo koalicji PO/PSL: „komisja nie zgłosiła uwag”. A jednak ostatnio coś zaczęło się dziać.
Z uniwersyteckich, profesorskich gabinetów zaczęły wyciekać jakieś ekspertyzy zaskakująco zgodne z naszymi poglądami. A to art. 3 niezgodny z prawem unijnym, a to potrzebna ratyfikacja w trybie art. 90. Nie zraziło to jednak naszego dzielnego lidera i pełen dobrych myśli, chociaż pozostawiając sobie furteczkę uchyloną do ucieczki... wybierał się do Brukseli podpisywać pakt.
Aż tu nagle siurpryza. Odwołano posiedzenie ministrów finansów eurogrupy. Po południu dotarła do nas wiadomość - możliwa do przewidzenia, chociaż nie spodziewałam się jej aż tak szybko - niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe zakwestionował zgodność niektórych postanowień paktu z konstytucją kraju. I znów nasz pieszczoch, zbawca Europy, bohater unijnych powiastek science fiction musi przełknąć afront. Nie chciało się słuchać rad polskich, posłucha się sąsiedzkich. Po tym orzeczeniu kontynuacja umowy w obecnym kształcie będzie bowiem niemożliwa.
A co z naszą suwerennością, Panie Premierze?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/127909-iz-polacy-nie-gesi-pakt-fiskalny-do-kosza-nie-chcialo-sie-sluchac-rad-polskich-poslucha-sie-sasiedzkich