Wezwania Palikota nie da się sprowadzić do wyboru złej tradycji lewicowej. To jest tutejsze

Fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz
Fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz

Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości – stwierdził Janusz Palikot podczas ubiegłotygodniowego spotkania zorganizowanego przez Aleksandra Kwaśniewskiego.

Według doniesień "Wprost", "stwierdzenie Palikota wywołało wśród gości konsternację, ale szybko zareagował na nie Kwaśniewski". Miał stwierdzić:

Proszę nie szaleć. Rozumiem intencje, ale odradzałbym takie sądy.

Prawda, że "ostra" reakcja? Kwaśniewski rozumie, ale wie, że tego typu postulaty trzeba rozkładać na etapy - tak można to interpretować.

Pozostali goście: byli premierzy Józef Oleksy Leszek Miller i Włodzimierz Cimoszewicz, twórca Gadu-Gadu Łukasz Foltyn, socjolog prof. Janusz Czapiński, założyciel „Krytyki Politycznej" Sławomir Sierakowski, poseł Platformy Dariusz Rosati, szef Stronnictwa Demokratycznego Paweł Piskorski, doradca prezydenta Tomasz Nałęcz i senator Marek Borowski - nie zareagowali, przynajmniej brak na ten temat doniesień. Może zareagują? Oby, każde odcięcie się będzie cieszyło.

Piotr Skwieciński na łamach "Rzeczpospolitej" pyta w związku z powyższym:

Czy tak sądzi doradca obecnego prezydenta Rzeczypospolitej [Tomasz Nałęcz], pełniącego przecież nieformalnie rolę strażnika polskiej tożsamości? Co sam Bronisław Komorowski myśli o milczeniu swojego doradcy? (...)

Polska lewica musi jasno odpowiedzieć na to pytanie, czy uważa się za spadkobierczynię patriotycznego PPS, czy też radykalnego narodowo-państwowego nihilizmu.

Wezwania Palikota nie da się jednak sprowadzić do wyboru złej tradycji lewicowej; nawet komuniści po 1956 roku nie tylko tak nie mówili, ale nawet tak raczej nie myśleli. Tak zaczęto myśleć ponownie dopiero w III RP, pod dużym wpływem Urbana.

Palikot - jak zwykle pragmatycznie - mówi, to co mówi, dlatego, że liczy na pozytywny odzew wśród swojej klienteli - dużej części establishmentu współczesnej Polski, wykorzenionej młodzieży i innego rodzaju "ludzi luźnych"; w sumie - tych środowisk, które w najczystszej postaci są produktami III RP.

I tu tkwi problem - mamy państwo, którego najważniejsze mechanizmy - medialny i edukacyjny - coraz śmielej pracują przeciwko podstawowemu sensowi tego państwa, a więc przeciwko odtwarzaniu w każdym kolejnym pokoleniu polskości z jej kulturowym genotypem. Wychowują ludzi - a tym samym wyborców - odwracających się plecami już nie tylko do konkretnej Polski, ale do samej idei Polski. Wychowują ludzi, którzy Polski nie chcą - ani ulepszonej, ani poprawionej, ani zmodernizowanej. Nie chcą żadnej. Wolą "śląskość", "europejskość" czy choćby wąską lokalność. Wszystko, byle nie polskość.

To nie jest ani zachodnie, ani wschodnie, to nie wyrasta ani z liberalizmu, ani nawet ze współczesnego eurokomunizmu. To jest tutejsze, lokalne, wyrastające z tego konkretnego czasu. Nie jest przecież tak, że że lewicowi Niemcy nie chcą być Niemcami, lewicowi Francuzi - Francuzami, nie wspominając już o Amerykanach.

U nas wielu nie chce być Polakami. Dekady pedagogiki wpoiły niskie poczucie własnej wartości (co ułatwia rządzenie), od którego najłatwiej uciec - sądzi wielu - wypisując się, choćby mentalnie, ze wspólnoty. Nie jest przypadkiem, że za najwyższy stopień "awansu" uchodzi wysłanie dziecka do szkoły sygnowanej przez inną kulturę - francuskiej, angielskiej, amerykańskiej. To nie chodzi tylko o naukę języków, tu chodzi właśnie o "awans".

Peryferyjny charakter gospodarki sprawia także, że ludzie nie widzą związku między sukcesem państwa, jego prestiżem, a sukcesem osobistym. Praca na rzecz obcych firm wyrabia raczej nawyk odwrotny.

Jednocześnie ta część establishmentu, która świadomie Polskę przerabia, uznała, że polskości - wraz z jej wyjątkowym związkiem z katolicyzmem - nie da się jednak trwale przerobić na coś polskopodobnego. Po 20 latach pedagogiki polskość wciąż zaraża kolejnych młodych ludzi. Nie wszystkich, ale wielu. A to zawsze groźne. 

Dlatego resort edukacji nie tyle zmienia programy nauczania historii i polskiego zgodnie z ideologicznym zapotrzebowaniem, ile po prostu radykalnie tnie nauczanie historii i kultury narodowej. Metoda brutalna, ale - widocznie uznano - jedyna skuteczna.

Dużo ostatnio, i słusznie, mówi się o konieczności przerzucania kładek pomiędzy dwiema Polskami, podtrzymywania przekonania, że to jednak jedna wspólnota, że większość podziałów ma przejściowy charakter. Ale jak to negocjować polskość Polski?

Anonimowy uczestnik sobotniego marszu w obronie wolności mediów, który przyszedł z transparentem:

"Któregoś dnia obudzicie się bez Polski".

Wówczas nawet Palikot nie będzie nikomu potrzebny. Tak jak zaborcom nie byli potrzebni organizatorzy rozbiorów.

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.