Lista wstydu. Na 100 dni rządu 10 skandali 10 ministrów (plus premier)

Fot. PAP / Andrzej Hrechorowicz
Fot. PAP / Andrzej Hrechorowicz

Minister finansów nie kontroluje własnych słów na tyle, że wymyka mu się zdanie o potrzebie jak najkrótszego życia na emeryturze, co stanowić ma cel planowanego podwyższenia wieku emerytalnego.

Wicepremier i minister gospodarki przyznaje, że państwowa emerytura to pic na wodę. Sam w nią nie wierzy, więc dba o relacje z dziećmi i odkłada grosiki na starość.

Minister zdrowia daje twarz ustawie przygotowanej przez swoją poprzedniczkę – a dziś osobę numer dwa w państwie – wprowadzającą największy od lat chaos w polityce lekowej i doprowadzając do rekordowych kolejek przed aptekami.

Minister kultury z ministrem cyfryzacji prowadzą Polskę na czele groteskowego pochodu do Tokio, gdzie podpisujemy dokument, przed którym wszyscy ostrzegają i z którego za chwilę jako państwo będziemy się absurdalnie wycofywać.

Minister sportu zatrudnia znajomego właściciela salonów fryzjerskich na intratną posadę, kompromituje się w każdym publicznym wystąpieniu, a w dniu wolnym zamiast nadrabiać zaległości w kompetencjach albo chociaż pomodlić się o szczęście, wygina się przed kamerami u stóp wstydliwego stadionu.

Minister edukacji dba o to, by wyprodukować jak najwięcej ograniczonych umysłowo, dziarsko trzymając się reformatorskich urojeń swojej poprzedniczki i redukując w licealnych programach wszystko, co się da.

Minister spraw zagranicznych w Berlinie udając polskiego męża stanu wygłasza przemówienie napisane przez brytyjskiego dyplomatę i kładzie się u stóp niemieckiej kanclerz wyrażając obawę przed niemiecką bezczynnością w Europie.

Minister transportu po tym, gdy już zakupił do nowego gabinetu nowy luksusowy sprzęt RTV, ogłasza że nowych dróg na Euro nie będzie. Kilka tygodni wcześniej ogłasza, że kolei dużych prędkości, w które od lat inwestowaliśmy, też nie będzie.

Sam premier nie jest w stanie nad tym wszystkim zapanować i miota się między powietrznymi podróżami na trasie Warszawa-Gdańsk, grą w godzinach pracy w tenisa, prowadzeniem konsultacji do ustawy której nie ma (emerytalna) albo międzynarodowej umowy, z której za chwilę się wycofa (ACTA), a uczestniczeniem w europejskim szczycie, na którym po porannych groźbach, na wieczornej konferencji ogłasza sukces z miną zbitego psa.

Asystuje mu zawsze wierny minister-rzecznik, który zapomniał powiedzieć prokuraturze o własnoręcznie złożonych podpisach, w wyniku czego podatnicy łożyli na wielomiesięczne śledztwo mające ustalić kto podrobił parafki ministra.

A nad tym wszystkim unosi się coraz bardziej dokuczliwy smród kłamstwa smoleńskiego, ciągnący się za najwybitniejszymi przedstawicielami tego i poprzedniego rządu, oraz zależnych od niego służb i wojskowych.

I tylko minister skarbu, zadowolony, że koleżanki i koledzy skutecznie pracują na zainteresowanie społeczne, może spokojnie rozdzielać posady w spółkach Skarbu Państwa.

Jestem „zeszokowany” – jak mawia wspomniany na samym początku minister od „piniędzy” - że poparcie dla tej ekipy wciąż jest dwucyfrowe.

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.