Młodzież staje się coraz bardziej prymitywna i coraz gorzej wykształcona. Do zdania matury nie jest już potrzebna wiedza, a brak kultury osobistej uczniów pozostaje dalece poza zasięgiem nauczycieli. Odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi Katarzyna Hall. Prof. Ryszard Legutko diagnozuje dramatyczny stan polskiej edukacji w rozmowie z Marzeną Nykiel w ostatnim numerze "Uważam Rze".
Wychowania w szkole już nie ma, i to nie ma go nawet w wersji śladowej odnoszącej się do prostych odruchów „proszę”, „dziękuję”. Nauczyciele są coraz bardziej zastraszeni - przez uczniów, przez rodziców, przez regulacje prawne. Zwykle w sporach między uczniem a nauczycielem przegrywa nauczyciel. Są prawa ucznia, rzecznicy do wszystkiego się wtrącający, a nauczyciel zostaje sam. Dyrektor nie stanie po jego stronie, koledzy nauczyciele prywatnie pewnie będą go pocieszać, ale publicznie nie będą się z nim solidaryzować, dziennikarze też w większości nie poprą, więc co ma robić? Można odnieść wrażenie, że ogromna część Polaków zgłupiała, uważając, że najlepsze wychowanie, to brak wychowania
– mówi prof. Legutko.
Były minister edukacji narodowej zwraca uwagę, że dramatycznie spadły oczekiwania rodziców i uczniów wobec szkoły, która dawno przestała już pełnić funkcję wychowawczą.
Dziecko ma wrócić ze szkoły z odpowiednimi ocenami, z dyplomem, bo to się przyda na studiach i na rynku pracy. Fakt, że nadal jest ono głupkiem i prymitywem już nas nie obchodzi. Dobre wykształcenie i dobre wychowanie przestało być towarem. Towarem jest ocena, dyplom, wynik testu.
Powodem zapaści w polskiej szkole są, zdaniem profesora, reformy wprowadzane przez byłą minister Katarzynę Hall.
Nie ma wątpliwości, że była najgorszym ministrem oświaty III RP. (…) Rządy pani Hall to nieustanna destrukcja. Po przejściu jej przez resort trudno będzie to wszystko odbudować. Zniszczyła podstawę programową, który i tak nie była zbyt dobra, a w efekcie doszło do kolejnego obniżenia poziomu wiedzy.
Prof. Legutko zauważa, że pierwsze problemy wychowawcze pojawiły się tuż po wprowadzeniu gimnazjum, które „uruchomiło falę uczniowskiej nieodpowiedzialności”.
Zerwanie ciągłości w najbardziej nieodpowiednim momencie rozwoju młodego człowieka spowodowało, że od początku w gimnazjach pojawiły się gigantyczne problemy. Wśród dziewcząt poziom przemocy podniósł się przez ostatnie lata o 150%. Mamy tutaj całą skalę nagannych zachowań. Od drastycznych wydarzeń, zabójstw i gwałtu, przez poniżanie nauczycieli i rówieśników, aż po zwykłe, chciałoby się powiedzieć codzienne chamstwo.
Zdaniem Ryszarda Legutki stan wiedzy młodzieży dramatycznie spada.
Mimo rosnącej umiejętności rozwiązywania testów uczniowie są coraz gorzej wykształceni i dramatycznie gorzej wychowani. Dziś, żeby zdać maturę, nie trzeba wcale znać literatury polskiej, historii, a nawet posiadać orientacji w - przepraszam za wyrażenie - polskim kodzie kulturowym.
– mówi profesor, wskazując na kierunek wyjścia z edukacyjnej zapaści.
Na pewno trzeba coś zrobić z systemem 6+3+3. Myślę, że w obecnej formie jest on nie do uratowania, bo ogranicza wpływ wykształcenia ogólnego zarówno z powodu krótkości czasu (trzy lata, a później znowu to samo przez trzy lata), jak i z powodu zbyt dużej liczby uczniów. Trzeba odciążyć licea przez rozwój wykształcenia technicznego i zawodowego, które przez Handkego zostało zmarginalizowane. Nie ma powodu, by pchać ogromną liczbę ludzi do szkół ogólnokształcących, zmuszać ich do i tak mocno ograniczonej lektury Mickiewicza, skoro mogą pójść do szkoły zawodowej i tam rozwinąć swoje możliwości. Wykształcenie ogólne musi z powrotem odzyskać swoją rangę, to znaczy być rzeczywiście wykształceniem i rzeczywiście ogólnym, nie zaś, jak obecnie, ani jednym, ani drugim. I trzecia rzecz, niezwykle trudna, to sprawa wychowania. Myślę, że nauczyciele powinni odzyskać swoją władzę wychowawczą.
Były minister edukacji zdecydowanie krytykuje sam pomysł wprowadzenia systemu edukacyjnego 6+3+3.
8+4 to był dobry system. Zmieniono go bez dobrego powodu. Był to niezwykle kosztowny i duży ruch, który miał przynieść edukacyjne cuda, a przyniósł chaos. Teraz trzeba się zastanawiać, jak ograniczyć jego niedobre skutki. Na pewno należy przywrócić ciągłość wychowawczą do 14 lat, a także uczynić liceum miejscem porządnego kształcenia ogólnego
– zaleca profesor.
Zdaniem Ryszarda Legutki w czasie edukacyjnej destrukcji, którą przeżywamy w Polsce, rodziny powinny jeszcze bardziej odpowiedzialnie przyjąć na siebie ciężar wychowywania i dokształcania swoich dzieci.
Pierwsza rzecz to oczywiście dbać o edukację we własnym zakresie. Trzeba douczać dzieci. Kto jest w dobrej sytuacji, że ma w domu bibliotekę, że jest świadomy problemu, ma ochotę i potrafi, niech uczy, niech dokształca, niech wychowuje. Jak za czasów zaborów: douczamy w domu, podsuwamy książki, rozmawiamy, chodzimy do muzeów, na koncerty, uczymy się zachowywać, mówić po polsku, uczymy na pamięć wierszy itd.
- przekonuje prof. Legutko, podkreślając jednocześnie, że należy aktywnie walczyć o przywrócenie rangi polskiej edukacji.
Nie należy się poddawać. Przede wszystkim trzeba skończyć z oglądaniem się na innych. Nie można mówić, „bo w Europie”. W Europie jest równie fatalnie jak u nas. Siłę trzeba znaleźć w nas samych. Może w końcu ta prawda, że nie mamy większego skarbu, niż nasze dzieci, dotrze do umysłów, jeśli nie większości, to przynajmniej tych rozsądnych. Chyba jeszcze nas trochę w tym kraju zostało.
Całość wywiadu w dzisiejszym numerze "Uważam Rze".
mall
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/127002-szkola-zamiast-uczyc-produkuje-glupkow-trzeba-douczac-dzieci-w-domu-jak-za-zaborow-prof-legutko-w-uwazam-rze