Felieton ukazał się na łamach strony internetowej SDP.
Kiedy przyjechałem z komunistycznej Polski do Ameryki 25 lat temu, byłem oszołomiony amerykańską telewizją. Co za barwność postaci widowisk na ekranie! Cóż za różnorodność! Kilkadziesiąt kanałów do wyboru, zamiast dwóch. I jakaż rozpiętość umysłowa od skrajnej głupoty do obywatelstwa intelektualnego w programach telewizji publicznej PBS. A reklamy – obok tandety ileż pomysłowości i dowcipu! Jako dudek ze Wschodu nie rozumiałem o co chodzi, kiedy Bruce Springsteen śpiewał „57 kanałów i nic nie ma”.
Dzisiaj wiem. Kolorowa miazga, zawsze będzie miazgą. Obecnie prawie to samo mamy w Polsce. Przyszło do nas ze wzorowej demokracji kapitalistycznej na zachwyt dudków acz bez telewizji publicznej tak ambitnej, jak PBS. Ameryka może sobie pozwolić na głupotę. Te setki milionów durni chronią dwa oceany, przepotężna armia, wielka gospodarka, znakomite uniwersytety i doskonale wykształcone elity świadome swej odpowiedzialności za państwo i za glob. Natomiast religijność chroni masy przed przemianą w roboli popędzanych reklamą do roboty.
Jednak Polska nie może sobie pozwolić na głupotę narodu. Leży pomiędzy dwoma wielkimi sąsiadami, z armią w rozkładzie, gospodarką na łasce centrali za granicą, nędznymi szkołami wyższymi i elitami, które sprawiają wrażenie, jakby chciały pozbyć się własnego państwa. Z daleka lepiej widać, że chwiejna jest polska egzystencja. Oglądając w Nowym Jorku mapę świata wiem, że Polska musi się uprzeć, jeżeli ma istnieć.
W takiej sytuacji to, co wzmacnia ducha powinno być chronione. Ogłupianie TVP w pogoni za oglądalnością ociera się o zbrodnię stanu. TVP powinna być mniejsza, ale ambitniejsza, by dźwigać umysłowo przetrzebiony naród. Odbieranie szansy rozwoju telewizji Trwam dlatego, że jej publicystyka jest opozycyjna jest nędzną, partyjną polityką KRRiT. Można krytykować narodowy katolicyzm, lecz ma jedną zaletę: nadaje polskim masom wymiar religijny. Tego nie uczyni salon warszawsko-krakowski choćby dlatego, że gardzi masą narodową. Nie ma żadnej oferty duchowego wywyższenia dla polskiego robotnika, czy chłopa. Zero oczekiwań oprócz tego, żeby był robolem.
Jestem rozczarowany postawą Jana Dworaka, chociaż nie zdziwiony. Przyjaźń prezydenta, życzliwość premiera, to nie jest byle co. Muszę tu do czegoś się przyznać. Kiedy Jan Dworak nieoczekiwanie został prezesem TVP za rządów SLD pomyślałem, że otwiera mu się droga do prezydentury. Rozumny, z dobrą kartą w opozycji antykomunistycznej i umiarkowany w ocenach mógłby sięgnąć po rolę gwaranta konstytucji dla wszystkich Polaków. Nadzieja na reformę państwa przez POPiS sprzyjała śmiałym myślom na temat znajomych i przyjaciół. Wiemy, że POPiS nie powstał wobec sprzeciwu Tuska i Komorowskiego. Obaj będą musieli się nam z tego kiedyś wytłumaczyć i z nieszczęść, jakie potem nastąpiły. „Spisane będą czyny i rozmowy, poeta pamięta” zapewniał nas Miłosz u schyłku PRL. Teraz też ktoś zapisuje, co kto uczynił i bada dlaczego.
Niech srogi poeta jednak zapamięta, że KRRiT nie była całkiem zła. Nałożyła karę na TVN za to, że w programie Jakuba Wojewódzkiego drugi błazen wsadził polską flagę w psią kupę. Czemu więc zajmuje jej dużo czasu, by ukarać zakłamanie wizerunku Marszu Niepodległości przez TVN i inne zaprzyjaźnione z rządem telewizje? Jedno nasuwa się wyjaśnienie. Incydent w programie Wojewódzkiego był spontanicznym wybrykiem, a manipulacja obrazem Marszu stanowiła mniej lub bardziej uzgodnioną akcję na wspólnym i wysokim szczeblu. Wygląda na to, że KRRiT stara się uniknąć potępienia ważnych osób w państwie Tuska i Komorowskiego. Przykre, kiedy przyjaciele i znajomi idą na ich służbę, zamiast pójść na własną.
Krzysztof Kłopotowski
8 lutego 2012
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/126759-klopotowski-tele-mele-dudki-polska-nie-moze-sobie-pozwolic-na-glupote-narodu-lezy-pomiedzy-dwoma-wielkimi-sasiadami