Patrzymy w ...twarz zdrady? "Kiedy człowiek staje się zdrajcą? Nagle, jednym czynem? Czy też niezauważalnie, latami?"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Kiedy człowiek staje się zdrajcą?

Nagle, jednym czynem? Czy też niezauważalnie poprzez trwający latami proces?

W tym drugim przypadku, aby dostrzec sam fakt, trzeba stanąć odpowiednio wysoko, z odpowiedniego oddalenia zawyrokować.

Kto może wyrokować o zdradzie? Kto może mieć czelność i siłę oceny?

Pytania, które obezwładnią każdego.

Jak jednak ocenić postawę ludzi, którzy z uporem, z ogniem w oczach, powtarzają, kolportują rosyjskie, coraz mniej logiczne, wersje katastrofy smoleńskiej?

Co? Chcielibyście, abyśmy zamilkli?! Abyśmy nie przejawiali już tej, z waszego punktu widzenia – obrzydliwej bezczelności?

Od dwóch lat trwa przedziwna sytuacja. Rząd i rządowe organy robią wszystko, aby uciszyć zainteresowanie smoleńskimi wypadkami, a zwykli ludzie – nie szczędząc prywatnych pieniędzy, czasu i wysiłku – prowadzą bezprecedensowe, społeczne śledztwo.

To czego nie jest w stanie zrobić polskie państwo, czynią zwykli ludzie, zwykli obywatele.

To na co nie starcza odwagi rządzącym staje się obowiązkiem spontanicznie organizujących się kręgów.

Kto w tej sytuacji walczy o Polskę, kto wypełnia jej testament, kto ją ratuje z poniżenia i utraty godności?

Samozwańczy śledczy – zdaniem władzy niebezpieczni rozwalacze (czego?), czy też panowie Klich, Hypki, tabuny dziennikarzy urzędowo - rządowych (na wiktach TVN i sióstr) i wysokie komisje?

Już w czasach saskich narodził się pogląd, że im słabsza Polska, im mniej przeszkadza sąsiadom, tym jej niepodległość jest pewniejsza, bo przez szlachetnych sąsiadów gwarantowana.

Litwa wysyła do Rosji wniosek prokuratury o wydanie dowódcy oddziału OMON, który mordował Litwinów pod wieżą telewizyjną, Węgrzy robią swoje nie przejmując się socjalistycznym jazgotem eurobiurokratów, a racją stanu Polski staje się pozycja myszy pod miotłą.

Tragedia smoleńska ora naszą narodową psychikę i pokazuje realnie ile w nas Karola Levittoux, a ile popa Hapona, ile carskiego szpicla i galicyjskiego dekownika.

Lubimy o sobie myśleć heroicznie, chwalić się walkami dziadów, ale sami po krakowsku i kielecku wolimy zatrzaskiwać okiennice, nie słyszeć jak prawdę po rynsztokach gwałcą.

Ile trzeba mieć w sobie nieczystości, aby uparcie głosić moskiewskie kłamstwa. Ile trzeba złej, antypolskiej, woli aby w kokpicie dostrzec naraz dwóch generałów. Ile trzeba mieć w sobie strachu, aby wiedząc o tym, że polscy śledczy w pierwszych godzinach po tragedii zostali przez Rosjan zamknięci pod strażą w hangarze, odebrano im komórki – w tym czasie Rosjanie bezkarnie grasowali po polu śmierci, mogli do kokpitu podrzucić nawet usta Lenina z mauzoleum – aby w takiej świadomosci powoływać się na „rosyjskie ustalenia potwierdzone przez polską komisję”?!

W kabinie był nie tylko generał Błasik, ale i generał Buk – przynajmniej tak opowiada pan Jerzy Miller, przynajmniej tak słyszy przejęta Monika Olejnik – ikona polskiego dziennikarstwa.

Jeżeli myślisz, że ze swoimi odczuciami i wątpliwościami zostałeś sam, w odizolowanej kolonii – chcę ci powiedzieć, że ja też szukam, wątpię i nie mogę pojąć.

Miasto jeszcze się broni – ty jesteś miasto.


***

„Wyczuwaliśmy, że brakuje nam jeszcze jednej osoby. Wynikało to z kontekstu. Ale nie wiedzieliśmy, o kogo chodzi. Brakowało tego imienia. Teraz zaczynamy rozumieć i inne fragmenty - mówi "Gazecie Wyborczej" Jerzy Miller


Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych