Nowy numer „Arcanów, a w nim ważny tekst Cenckiewicza o nieco zapomnianym prof. Pawle Wieczorkiewiczu (1948–2009)

Analogie do PRL, którymi od czasu do czasu posługiwał się Paweł Wieczorkiewicz, uruchomiły nową falę krytyki pod jego adresem. W dość typowy dla polskiej debaty publicznej sposób, instrumentalnie żonglując antykomunistyczną frazeologią, wypominano mu partyjną przeszłość, choć on sam nigdy nie ukrywał pełnionej przed laty funkcji drugiego sekretarza POP PZPR na Uniwersytecie Warszawskim. Odnosiłem czasem wrażenie, że miał z tego powodu szereg kompleksów, mimo wielu świadectw dowodzących, że jako działacz PZPR Wieczorkiewicz był gotów pomóc (i pomagał) niejednemu z prześladowanych przez reżim. Podobnie zresztą wstydził się swojego flirtu z tygodnikiem „Tu i teraz”, którym w okresie dyktatury Jaruzelskiego kierował wypróbowany współpracownik bezpieki Kazimierz Koźniewski. W takiej postawie Wieczorkiewicza było coś ujmującego i zawsze, kiedy z nim rozmawiałem o jego partyjnej przeszłości, przychodziły mi na myśl słowa Romana Wapińskiego, który z przekąsem powtarzał: „Panie Sławku, w odróżnieniu od moich kolegów ze studiów – Geremka, Holzera i Kapuścińskiego, ja nie mam amnezji. Byłem członkiem ZMP i partii”. Podobnie było z Wieczorkiewiczem i za to również go bardzo ceniłem. „Komunizm zmusza do «za» albo «przeciw». Kto nie jest «przeciw», ten jest «za»” – pisała w 1961 roku Barbara Toporska do Mieczysława Grydzewskiego. Rozważając te słowa, wydaje mi się, że Wieczorkiewicz nie miał na tyle odwagi cywilnej, by w PRL być „przeciw”, choć i dla tej tezy należałoby poszukiwać argumentów. Zapamiętał mu to Antoni Macierewicz, o którym w prywatnych zapiskach profesor napisał: „na studiach mój najbliższy przyjaciel”. Ich drogi rozeszły się po studiach, ale w wolnej Polsce znów zaczęły się schodzić, bo zmienił się Wieczorkiewicz. Po 1989 roku jego uległość z okresu PRL poddana została autorefleksji, a postawa człowieka wolnego i naukowca – odważnie zdefiniowana.

Jako historyk biografista i PRL-elista wiem, że bohaterstwem jest być antykomunistą w czasach komunizmu. Ale doświadczenia historyka publikującego dzisiaj obszerne analizy o Polsce Ludowej uprawniają mnie do stwierdzenia, że również wielką sztuką jest mieć odwagę wystąpić przeciwko komunizmowi wówczas, kiedy można go ostatecznie pokonać. To również jakiś akt odwagi, choć niemieszczący się w kanonie zasług establishmentu III Rzeczpospolitej, który z całą mocą piętnuje „antykomunistów ostatniej minuty” (zwanych również „antykomunistami pięć minut po…”), biorąc jednocześnie w obronę komunistycznych oprawców, kacyków i donosicieli. W tej obronie istotną rolę odgrywa niekiedy instrumentalne powoływanie się na własną antykomunistyczną przeszłość z okresu PRL, bo przecież moralizować i wybaczać mają prawo jedynie ci, którzy w czasach komuny byli represjonowani. Doktryna anty-antykomunizmu nie tylko nie toleruje jakiejkolwiek postawy antykomunistycznej, ale ze szczególną zawziętością zwalcza wszelkie postawy „ekspiacyjne” i „odkupieńcze”.

W mojej ocenie Paweł Wieczorkiewicz przyjął zupełnie inną, odważną i skuteczną,  drogę postępowania. Na niwie naukowej, publicystycznej i pedagogicznej zrywał z dawnym oportunizmem. Dawnego Szawła zastąpił nowy Paweł. Był wreszcie sobą, wolnym badaczem, świetnym gawędziarzem, uwielbianym w dodatku przez studentów, i popularyzatorem historii. Przyjęta postawa była dla wielu wyrzutem sumienia. W lutym 1991 roku profesor Andrzej Garlicki rekomendował Instytutowi Historycznemu Uniwersytetu Warszawskiego… wyrzucenie Wieczorkiewicza. Oskarżał młodszego kolegę o lenistwo, nie podobał mu się także obrany temat rozprawy habilitacyjnej – „Problem represji Stalina wobec dowódców Armii Czerwonej”. Mimo to Wieczorkiewicz robił swoje. „W 1989 roku postanowił, że już nigdy nie będzie kierował się koniunkturalizmem i nigdy nie będzie ukrywał swoich poglądów. Postanowił nie stosować taryfy ulgowej wobec komunizmu. Chciał nadrobić stracony czas. Chyba mu się udało” – napisał po jego śmierci jeden z uczniów profesora.

Do ostatnich swoich dni był prześladowany. Podczas posiedzenia Rady Naukowej Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego 4 marca 2009 roku odbył się zaoczny (profesor nie uczestniczył w posiedzeniu ze względu na ciężki stan zdrowia) sąd nad konającym Pawłem Wieczorkiewiczem, któremu przyprawiano „gębę faszysty” i „negacjonisty”. Przebieg posiedzenia odtwarza zachowany protokół. Język, sposób argumentacji i poziom dyskusji na temat „przewin” popełnionych przez Wieczorkiewicza przypomina raczej głębokie czasy Polski Ludowej i budzi grozę. Ukazuje też kondycję intelektualną i moralną środowiska naukowego:

„Głos zabrał mgr Łukasz Kozak, który zaczął od głośnej sprawy przeprowadzonego dwa lata temu wywiadu z prof. Pawłem Wieczorkiewiczem. Przypomniał, że sprawa została nagłośniona przez TVN24 za pismem antyfaszystowskim «Nigdy więcej», które, jak przyznał, jest czasopismem dziwnym. Jednocześnie zauważył, że nie był to pierwszy budzący emocje tekst publicystyczny prof. Pawła Wieczorkiewicza, przypominając kontrowersyjne tezy wcześniejszego artykułu w «Rzeczpospolitej», w którym prof. Wieczorkiewicz ubolewał m.in. nad błędną, jego zdaniem, polityką władz II Rzeczpospolitej, które nie zawarły sojuszu z III Rzeszą, który mógłby prowadzić do wspólnego pokonania ZSRR i wspólnego odbierania defilady zwycięstwa na pl. Czerwonym w Moskwie przez marszałków Śmigłego-Rydza i Goeringa. […] Dr Krzysztof Skwierczyński odnosząc się do głosów w dyskusji po publikacji wywiadu z prof. Pawłem Wieczorkiewiczem, jakie drogą mailową przesyłał dr Błażej Brzostek, zwrócił uwagę, że Rada Naukowa – wbrew niektórym glosom – jest jak najbardziej ciałem właściwym do podjęcia tej sprawy. Po pierwsze – zauważył – jest reprezentacją środowiska historyków, a on, jako historyk, nie chce być pucybutem brytyjskiego historyka-negacjonisty Davida Irvinga, do czego w ww. wywiadzie namawia prof. Paweł Wieczorkiewicz. Nie zgodził się też z opinią, że wywiad jest błahy, podkreślając, że padające w nim stwierdzenie o tym, jakoby Adolf Hitler był przed 1941 rokiem mężem stanu, jest skandaliczne i musi wywoływać cierpienie rodzin tysięcy ofiar Hitlera sprzed roku 1941. Przypomniał jednocześnie, że pracownicy i studenci Instytutu są spadkobiercami społeczności, która przed wojną zgodziła się na getto ławkowe i numerus clausus, w której pojawiał się postulat numerus nullus, co – jak zauważył – kładzie na obecną społeczność akademicką obowiązek moralnego sprzeciwu wobec postaw rasistowskich i ksenofobicznych. Na koniec przytoczył opinię Ojca Kościoła św. Piotra Damianiego, który w traktacie O mocy Bożej zastanawiał się, czy Bóg może przywrócić dziewictwo. Św. Piotr Damiani uznał, że jako Bóg, będąc Wszechmocnym może to uczynić, ale ponieważ nigdy tego jeszcze nic zrobił, to – radził kobietom Damiani – lepiej dbać o cnotę niż liczyć na cud. «Odnoszę to do naszego Instytutu – zakończył dr Krzysztof Skwierczyński – lepiej jest chronić cnotę, niż potem próbować odzyskać dobre imię». […] Prof. Marcin Kula […] W kwestii wywiadu prof. Pawła Wieczorkiewicza oświadczył natomiast, że zły stan zdrowia prof. Pawła Wieczorkiewicza hamuje go przed zabieraniem głosu w tej sprawie. Jednocześnie prof. Marcin Kula zdeklarował się jako zwolennik «miękkich metod», proponując, aby Instytut promował powstałe w Instytucie prace poświęcone historii Żydów. Zasugerował też, że dobrym pomysłem byłoby zorganizowanie wystawy o udziale historyków polskich w ratowaniu Żydów w czasie II wojny światowej. Odnosząc się do całości dotychczasowej dyskusji dr hab. Marek Stępień zauważył, że dyskutanci nie różnią się w kwestii oceny sytuacji, lecz co do proponowanej reakcji. Podkreślił, że sami podnoszący kwestię studenci mówią, że nie oczekują od Rady żadnej uchwały stąd uznał, że protokół z posiedzenia Rady wystarczy, uchwała natomiast – zauważył mówca – nobilituje osoby, z którymi się w niej dyskutuje”.

Co ciekawe, na posiadanej przeze mnie kopii tego protokołu wszystkie fragmenty dotyczące Pawła Wieczorkiewicza opatrzono dopiskiem „usunięto”. Być może protokół ten zmieniono po śmierci profesora.

Dzięki przyjaciołom i kolegom z uniwersytetu Paweł Wieczorkiewicz znał kulisy tych haniebnych inicjatyw. Otrzymywał stosowane dokumenty, a nawet rozsyłane po pracownikach Instytutu Historycznego e-maile budujące wokół niego atmosferę nagonki. Nie przejmował się nimi zbytnio. Często z uśmiechem dzielił się opowieściami o kolejnych etapach tej wojenki prowadzonej z nim przez zastęp żołnierzy politycznej poprawności. Wyznał kiedyś w prywatnej rozmowie, że obecnie nie daliby mu zrobić nawet doktoratu…

Fragment artykułu: S. Cenckiewicz,

Jak Szaweł stał się Pawłem

O prof. Pawle Piotrze Wieczorkiewiczu (1948–2009) – rzecz osobista, „Arcana”, nr 102, 2011, s. 101-114

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.