Ostatnia wojna generała. "Wygraliśmy pierwszą bitwę, ale nie wygraliśmy kampanii ani wojny"

youtube.com
youtube.com

„Wygraliśmy pierwszą bitwę, ale nie wygraliśmy kampanii (na co potrzeba kilka miesięcy), ani wojny (trzeba 10 lat by odwojować spustoszenia w świadomości i podźwignąć gospodarkę z ruiny)” – stwierdził na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR w kilkanaście dni po wprowadzeniu stanu wojennego gen. Wojciech Jaruzelski. W trzydzieści lat od tamtego dramatycznego wydarzenia wiadomo już, że wyciąganie polskiej gospodarki z ruiny trwało nieco dłużej niż prognozował generał, a stało się tak przede wszystkim dlatego, że pierwsze osiem lat po 13 grudnia zostało w dużym stopniu zmarnowane. Niewiele lepiej poszło z „odwojowaniem spustoszeń w świadomości” i dziś nawet sam generał przyznaje w wywiadach, że realny socjalizm nie był szczególnie udanym ustrojem. Jak wynika z badań socjologicznych, także wśród tej części Polaków, którzy z nostalgią wspominają czasy PRL, zdecydowaną mniejszość stanowią ci, którzy twierdząco odpowiadają na pytanie o chęć powrotu do realiów tamtej epoki.

Jest jednak jedna sprawa, w której „odwojowanie” udało się Jaruzelskiemu i jego zwolennikom zaskakująco dobrze. Jest nią wbudowanie w świadomość około połowy Polaków mitu „mniejszego zła”, czyli poglądu, że wprowadzenie stanu wojennego było słuszne, bowiem uchroniło Polskę przed groźbą wojny domowej i rozpadu państwa (ta wersja obowiązywała do 1989 r.) oraz interwencją wojskową ZSRR (ten wątek stanowiący tabu w czasach PRL stał się dominujący w III RP).  Niewiele pomogły tu prace kolejnych historyków opierających się na ujawnianych stopniowo po 1989 r. dokumentach polskich, sowieckich, niemieckich, czeskich czy węgierskich. Ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego prowadzone z dużym natężeniem w okresie solidarnościowego karnawału, a także pamięć o stłumieniu powstania budapeszteńskiego oraz praskiej wiosny, pozostają dla wielu argumentem nie do podważenia. Tak już zapewne pozostanie i spór o to czy stan wojenny był rzeczywiście „mniejszym złem” będzie jeszcze wielokrotnie powracał przy okazji kolejnych rocznic nocy grudniowej.

 

Nierozstrzygalność tego sporu nie może jednak zwalniać z obowiązku poszukiwania nowych źródeł, z których najważniejsze – jeśli chodzi o problem realności interwencji - znajdują się w Rosji. Mimo formalnego zablokowania posowieckich archiwów z tego okresu, także i tam można skutecznie znajdować ważne dokumenty. Udowodnił to przed dwoma laty polski reżyser Dariusz Jabłoński, zdobywając oryginały tzw. zeszytów roboczych gen. Wiktora Anoszkina - adiutanta dowódcy wojsk Układu Warszawskiego marszałka Wiktora Kulikowa, z których wynika, że Jaruzelski prosił Kreml na kilka dni przed 13 grudnia o ewentualną pomoc wojskową. Także i w Polsce nie przejrzano jeszcze wszystkich materiałów wytworzonych w MON i strukturach Sztabu Generalnego.

Jednak sprowadzanie problemu stanu wojennego wyłącznie do kwestii „mniejszego zła” i realności sowieckiej interwencji wydaje się błędem. Równie ważne wydaje się bowiem ujawnienie w grudniu 1981 r. całkowitej fasadowości konstytucyjnych organów władzy PRL. Nie mam tu na myśli prawniczego sporu, rozstrzygniętego ostatecznie tegorocznym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, o to czy Rada Państwa miała prawo w trakcie sesji Sejmu wydać dekret o stanie wojennym, bo dla każdego kto zadał sobie trud przeczytania konstytucji PRL nie ulegało wątpliwości, że była to decyzja bezprawna. Znacznie istotniejszy jest dla mnie fakt, umykający zwykle zapatrzonym w przepisy prawa konstytucjonalistom,  że dekret o stanie wojennym zaczęto wprowadzać w życie na kilka godzin przed tym zanim członkowie Rady Państwa przyjechali do Belwederu by go uchwalić.

Wydarzenie to wydaje sie równie istotne, co ustalenie historyków, że rzeczywistym centrum władzy w stanie wojennym nie było ani Biuro Polityczne, ani też słynna WRON-a, ale tajemniczy dyrektoriat czyli wąskie grono ludzi dobranych na zasadzie czysto uznaniowej przez rzeczywistego dyktatora jakim stał się w grudniową noc gen. Jaruzelski. Łącznie oba te fakty tworzą klarowny obraz systemowego bezprawia stanowiącego fundament ustroju PRL i klucz do zrozumienia wielu kłopotów z jakimi do dziś zmaga się państwo polskie. A jest wśród nich także i ten związany z koniecznością znalezienia zadośćuczynienia dla tysięcy ludzi, którzy doznali w latach osiemdziesiątych różnorodnych represji.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.