"Mąż byłby dumny, gdyby wiedział jak wielką grupę młodych ludzi pociągnął swoim przykładem”

„Myślę, że mój mąż byłby dumny, gdyby wiedział jak wielką grupę młodych ludzi pociągnął za sobą swoim przykładem” – z Zuzanną Kurtyka, wybitną lekarką, wdową po śp. Januszu Kurtyce, prezesie IPN-u rozmawiają Tomasz Kwiatek i Pomniksmolensk.pl.

 

Pani Zuzanno, jesteśmy po Święcie Zmarłych, w adwencie podczas którego w tradycji katolickiej wspominamy i modlimy się za bliskich… Jak Pani sobie radzi z bólem?

Wydaje mi się, że dla mnie nie ma znaczenia czy adwent, czy też jakiś inny bardziej powszedni czas. Może nawet gorzej, że zbliżają się święta… Każde święta są zawsze bardziej bolesne w momencie kiedy brakuje najbliższej osoby. Ja sobie radzę z bólem w bardzo prosty i banalny sposób – po prostu chodzę spać.

Czy dobre wspomnienia szczęśliwych chwil pomagają iść dalej do przodu?

Dobre wspomnienia w moim przypadku wcale nie pomagają, wręcz pogarszają sytuację. Wolałabym mieć złe wspomnienia wtedy znacznie łatwiej radziłabym sobie z aktualną rzeczywistością.

Kiedy poznała Pani swojego śp. męża?

Janusza poznałam w liceum. To był bodajże wrzesień po rozpoczęciu roku szkolnego. Ja zaczynałam drugą klasę a Janusz trzecią.

A który to był rok?

To był rok 1977.

To była miłość od pierwszego wejrzenia?

Tak, od tej pory już się nie rozstawaliśmy.

Ślub był w 1983 r.?

Tak.

Jak przeczytałem, Pani razem z mężem działała w opozycji?

Działaliśmy w opozycji właściwie osobno. Janusz działał intensywnie w NZS-ie Uniwersytetu Jagiellońskiego, a ja znacznie mniej intensywnie w NZS-ie Akademii Medycznej. W tamtych czasach były to dwie zupełnie oddzielne instytucje i uczelnie.

Dlaczego wybrała Pani zawód lekarza?

Zawsze mi się podobało działanie, które przynosi wymierne i konkretne korzyści. Nie ma chyba bardziej konkretnych działań i satysfakcji, gdy chorego człowieka uczyni się zdrowym. To mnie pociągało w wyborze zawodu.

Niedawno nakładem wydawnictwa „Biały Kruk” ukazała się książka pt. „Zuzanna Kurtyka: sumienie i polityka” autorstwa Adama Sosnowskiego. Jakie niesie przesłanie?

Hmm. Przesłanie książki to może jest patetyczne określenie, ale właściwie kierowałam się dwoma względami. Chciałam pokazać czytelnikom moje pokolenie, pokolenie które zaczynało studia w momencie powstania „Solidarności”, jak to się ładnie teraz mówi w czasie „karnawału Solidarności” i przeszło przez bardzo traumatyczny etap stanu wojennego i potem tej niesamowicie dołującej, dobijającej wręcz szarej rzeczywistości po stanie wojennym. A potem przyszedł ‘89 rok i coś co z ogromną nadzieją przyjęliśmy, czyli początki III RP. Ten okres najlepiej chyba można pokazać właśnie przez losy pojedynczego człowieka. Z drugiej strony i też w związku z tym, że postać mojego męża jest znana głównie od strony jego pracy, działalności społecznej i naukowej, chciałam pokazać również zupełnie inną część jego osoby. Chciałam go pokazać jako męża i ojca, bo to też był ważny aspekt jego życia.

Startowała Pani w tegorocznych wyborach do Senatu RP. Jak rozumiem, udział w życiu publicznym był Pani zobowiązaniem wobec śp. męża?

Tak.

Jaki teraz ma Pani plan działania?

Spotykam się z ludźmi. Nadal jeżdżę po Polsce. Nadal prowadzę Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, działam w Komitecie Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem. Wszystko to mieści się w zakresie zobowiązań, które sobie postawiłam. Będę dalej to kontynuować. Przynajmniej bardzo bym chciała.

Jest coraz trudniej, Ruch Palikota w Sejmie, pierwszy w świecie transseksualista w polskim parlamencie, walka o Krzyż, domykanie mediów…

Nikt nam nie obiecał, że będzie łatwiej, ale myślę, że i tak jak patrzę wstecz na swoją młodość, to wydaje mi się, że i tak dzisiaj jest dużo łatwiej walczyć o pewne wartości niż wtedy.

Czy ma Pani uczucie, że teraz nie walczymy już tylko o Polskę ale i o naszą tożsamość katolicką? Teraz mamy walkę z Krzyżem, za chwilę będą wykreślać ze słowników słowa „matka” i „ojciec”, zmieniając je na „rodzic nr 1” i „rodzic nr 2”…

Nie. Nie mam takiego uczucia. Mam uczucie, że cały czas walczymy o Polskę. Bo Polska historycznie i tradycyjnie zawsze się będzie kojarzyć z katolicyzmem. Jeżeli jedno przestanie istnieć, to przestanie istnieć drugie. Nie wyobrażam sobie rozdzielenia tych dwóch rzeczy. Dla mnie jest to niemożliwe.

Nie wiem, czy Pani ma świadomość, że Pani śp. mąż był dla rzeszy młodych Polaków symbolem niezłomności, a jego postawa i działania dodawały sił do działań…

Czy ja mam świadomość? I tak i nie. Myślę, że dla części młodych Polaków – tak. Ewidentnie mam taką świadomość. Janusz miał taką świadomość. Te sygnały ciągle do mnie docierają z różnych stron. I myślę, że mój mąż byłby dumny, gdyby wiedział jak wielką grupę młodych ludzi pociągnął za sobą swoim przykładem.

Co według Pani wiedzy było przyczyną katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem?

Oj gdybym to wiedziała, to pewnie w tym momencie zanotowalibyśmy następną kolejną śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach. Tak jak to odnotował, chociażby „Nasz Dziennik” kilka  dni temu w swoim wydaniu. Tego nie wiem, a nie będę wdawać się w spekulacjom, bo nie jest to w moim zwyczaju.

Jak Pani ocenia fakt, że 20 miesięcy po katastrofie polscy prokuratorzy mierzą lotnisko…

Polscy prokuratorzy muszą coś robić, za to biorą pensje. Mnie za to zastanawia ogromne zainteresowanie symboliczną już brzozą. Zastanawiam się czemu to ma służyć, choćby w kontekście, że komisja Macierewicza, w tym momencie również bardzo intensywnie pracując nad zagadnieniem „brzozy smoleńskiej” – tak to nazwijmy – zaczyna się przychylać do zdania, że to drzewo nie miało z katastrofą nic wspólnego. Pytanie czy to są dwa zbieżne działania prowadzące w oddzielną stronę? Dla mnie jest to pytanie bez odpowiedzi. Myślę, że niedługo się o tym dowiemy.

Czy zgadza się Pani z raportem Anodiny, a może polski raport Millera wyjaśnia wszystko?

Trudno się zgadzać z raportem Pani Anodiny, bo ten raport ma tylko wyłącznie wartość propagandową. Żadnej innej wartości merytorycznej sobą nie przedstawia, a przynajmniej dla mnie. Zajmowanie się psychiką naszych pilotów przez specjalistów rosyjskich na podstawie – no właśnie czego, to jest pytanie, na które nie potrafię sobie odpowiedzieć – ale myślę, że na podstawie ich doświadczeń własnych, bo żadnych innych podstaw nie mieli jest po prostu śmieszne. To, że raport nie został wyśmiany w świecie, świadczy tylko o tym, jak bardzo w tym momencie na rękę jest właśnie taka zupełnie śmieszna wersja końcowych wniosków dotyczących śledztwa w Smoleńsku.

Co do raportu komisji Millera, to opublikowałam pytania do tej komisji. Tych pytań jest bardzo dużo. W tym momencie na te pytania nie dostałam odpowiedzi. Bo tak naprawdę chodzi o przyczynę tego, co się stało w Smoleńsku. Raport komisji Pana Millera również nie wyjaśnia bezpośredniej przyczyny. Jeśli chodzi o pośrednie przyczyny ze strony polskiej, to owszem jest to myślę rzecz, która stanowi pewnego rodzaju dokument wartościowy.

Co Pani sądzi o tym, że Kluby „Gazety Polskiej” każdego 10 dnia miesiąca upamiętniają ofiary tragedii smoleńskiej, w tym głównie śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Czy to są potrzebne działania?

Oczywiście, że są to działania potrzebne. Dziesiątego każdego miesiąca nie tylko Kluby „Gazety Polskiej”, ale również inne środowiska – bardzo różne – zamawiają Msze św. za Ojczyznę, zamawiają również Msze św. za ofiary tragedii narodowej pod Smoleńskiem. Musimy o tych ludziach pamiętać to jest nasz podstawowy obowiązek, ze względu na to, czy będziemy krajem suwerennym, czy kondominium jakiegoś innego sąsiedniego, ościennego mocarstwa.

Przynajmniej ta część społeczeństwa, która określa siebie mianem narodu ma obowiązek o tych ludziach pamiętać.

Czy rodziny ofiar nadal domagają się międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy Smoleńskiej?

Tak. Dla nas jednoznaczne jest to, że jeżeli taka międzynarodowa komisja nie powstanie, to szanse na odzyskanie dowodów są zerowe, a tym samym szanse na wyjaśnienie okoliczności śledztwa niewielkie.

Czy, Pani zdaniem, jest szansa, że kiedyś poznamy prawdę w sprawie największej polskiej tragedii narodowej po II wojnie światowej?

To jest łatwe pytanie. Oczywiście, że poznamy. W tym momencie świat nie jest hermetyczny, urzędnicy nie przemieszają się na koniach od jednego miasta do drugiego. Istnieje przepływ informacji zupełnie niekontrolowany, na którym nawet nie są w stanie zapanować bardzo sprawne służby, o czym mieliśmy okazję parokrotnie się już przekonać. To wszystko napawa dużym optymizmem jeśli chodzi o wyjaśnienie tragedii narodowej.

Jaką rolę ma spełniać kojarzony z Panią portal www.PomnikSmolensk.pl?

Pomniksmoleńsk.pl ma pełnić rolę portalu, po pierwsze upamiętniającego osoby, które zginęły 10 kwietnia 2010 r., ale nie tylko upamiętniającego te osoby, ale również ich dorobek, ich pracę. Ma spełniać rolę również takiego portalu, który stanie się forum dla kontaktów między ludźmi, dla których nasza suwerenność jest wartością najwyższą. Ma również w związku z tym spełnić swoją rolę jeśli chodzi o działalność w utrwalaniu pamięci ludzi, którzy o tą suwerenność walczyli na przestrzeni naszych dziejów.

Dziękujemy Bardzo za rozmowę.

Podziel się:

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.