Ludzie cywilizowani cierpliwie tłumaczą, że tożsamość narodową należy nosić w sercu. Identycznie jest z wiarą chrześcijańską

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Podczas Euro 2012 polscy piłkarze będą występować bez orła na piersi. Taką decyzję podjął PZPN w porozumieniu z firmą Nike. Kibice się burzą i żądają przywrócenia polskiego godła na reprezentacyjnych koszulkach. Wiadomo – faszyści. Natomiast ludzie cywilizowani cierpliwie tłumaczą, że tożsamość narodową należy nosić w sercu. Nie wyjaśniają tylko, co mają zrobić kadrowicze o imionach Eugen czy Damien, którzy w sercu przechowują głównie oszczędności. Wraz z wizerunkiem orła znika jedyny element identyfikujący ich z Polską.

Florent Dumont, globalny menadżer firmy Nike, próbuje nas przekonać, że nic się nie stało.

Wiedząc, że polska historia nierozłącznie związana jest z "Solidarnością", z powstaniami i dumą narodową, staraliśmy się działać tak, aby te wspaniałe wartości oddać w naszym sprzęcie.

– zapewnia z uśmiechem. Ale sprzęt jaki jest, każdy widzi. Przynajmniej ja nie zauważyłem husarskich skrzydeł przyczepionych do rękawów.

Tożsamość narodowa futbolistów to nie pierwsza wartość, którą ludzie cywilizowani zamierzają uwięzić w komorze sercowej. To samo dotyczy uczuć patriotycznych przeciętnych Polaków. Gdy tylko chcemy je wyrazić publicznie, składając hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej czy idąc w Marszu Niepodległości, natychmiast pojawia się stadko celebrytów informujące, że jesteśmy jacyś nienormalni, ponieważ prawdziwy patriota swoją miłość do ojczyzny skrywa w sercu. Podobno oni tak robią i właśnie dlatego ich patriotyzm jest trudny do zauważenia. A stosując terminologię medyczną – bezobjawowy.

Identycznie jest z wiarą chrześcijańską. Bywa tolerowana, dopóki nie bronimy krzyża w przestrzeni publicznej, nie uczestniczymy w procesji Bożego Ciała, nie żegnamy się przed jedzeniem i nie dajemy się namówić na golonkę w piątek. Gdy się na to decydujemy, musimy znosić agresję pijanego motłochu, happeningi Pana Motyla albo ironiczne komentarze celebrytów, zgodnie twierdzących, że autentyczny chrześcijanin nie obnosi się ze swoją wiarą, lecz magazynuje ją – no gdzie? – oczywiście w sercu.

Dawniej obowiązywała zasada: co w sercu, to na języku, a także w gestach i na sztandarach. Dziś wprowadza się całkowity zakaz ujawniania tradycyjnego systemu wartości. Dlaczego? Według projektantów nowego wspaniałego świata, manifestowanie patriotyzmu i wiary jest narzędziem poniżania innych. Prawdopodobnie chodzi o poniżanie kosmopolitów, kosmonautów i kosmitów. W każdym razie wszystko, co dla nas najcenniejsze, powinno do końca naszych dni pozostać w centralnym narządzie układu krwionośnego i nie ma prawa pokazać się na spacerniaku. W sercu robi się strasznie ciasno. Tylko czekać, aż skończy się to zawałem.

Są jednak ideologie i wierzenia, które w sercu zdecydowanie się nie mieszczą i muszą być wylewane na zewnątrz. To społeczny tumiwisizm, globalizm, ateizm, satanizm, antyklerykalizm, współczucie dla emerytowanych esbeków i tajnych współpracowników oraz miłość do gejów. Jak się okazuje, tylko ludzie cywilizowani mogą odkręcać kurek swego serca i wylewać uczucia w formie parad równości, listów otwartych, a nawet ustaw sejmowych. Najwyraźniej ich manifestacje nikogo nie ranią ani nie poniżają.

Mimo wszystko uważam, że nie warto przechodzić na patriotyzm bezobjawowy. W świecie coraz powszechniejszej aksjologicznej amnezji należy wziąć przykład z najbardziej świadomych mieszkańców Macondo z powieści Sto lat samotności Gabriela Garcii Marqueza (marksisty, który prozą potrafił czasem napisać coś sensownego). Chroniąc naród przed całkowitym zanikiem pamięci, musimy pędzelkiem umoczonym w farbie podpisywać pomniki narodowych bohaterów: prawda, odwaga, wierność.

Ponieważ jednak może nadejść dzień, kiedy ludzie będą rozpoznawać wartości po napisach, ale zapomną ich przeznaczenia, należy rozszerzyć tę praktykę. W Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu postawić tablicę z tekstem: „To jest niepodległość, trzeba o nią zabiegać, żeby jej nie stracić”. Na każdej z granic umieścić napis: „Polska jest wspólnotą żywych i umarłych”, a na Jasnej Górze inny, nieco większy: „Bóg istnieje”.

Felieton opublikowany w "Gazecie Polskiej".

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.