Naszą osę, koleżankę redakcyjną uzależnioną od podsłuchiwania, która jak cała redakcja wPolityce.pl patrzy na świat z perspektywy wartości, intrygował temat jak to z tymi związkami partnerskimi będzie. Przypomnijmy co szef rządu rzekomo konserwatywno-ludowego mówił o sprawie 2 czerwca:
Jeżeli chodzi o związki partnerskie, ja jestem gotowy do dyskusji w tej kwestii. Nie chciałbym, żeby ona była taką +wrzutką wyborczą+ ze strony niektórych. Chyba nie będzie piekła, jeżeli damy sobie kilka miesięcy czasu, aby te kwestie spokojnie i precyzyjnie uregulować.
A więc generalnie - premier Donald Tusk zdawał się być otwarty. Problemem miały być jedynie kwestie kalendarzowo-techniczne.
Jest już po wyborach, Tusk może wszystko. Czy wróci do sprawy?
- zastanawiała się nasza osa. Poleciała więc na łowy w okolice władzy. Trafiła na rozmowę przy kominku dobrze wtajemniczonego w kulisy PO wysoko postawionego funkcjonariusza tej partii z jego znajomym. Pierwszy referował drugiemu:
Z tymi związkami partnerskimi to niezły cyrk. Bo wiesz dlaczego Tusk to powiedział? Otóż wyczytał w "Wyborczej", że jest sensacyjny, ale poważny sondaż z którego wynika iż 70 procent pytanych Polaków opowiada się za związkami partnerskimi. Więc zgodnie z naszą naczelną zasadą żeby zawsze być po stronie większości powiedział, że to kwestia do rozważenia, temat do rozmowy. Generalnie ciepło.
Jego towarzysz mu przerwał:
To w czym ten cyrk?
Nasz bohater kontynuował:
Spokojnie, posłuchaj do końca. Bo kiedy chłopcy od Igora ściągnęli oryginał sondażu, kiedy zrobili swoje badania okazało się, że te 70 procent ogłoszone w gazecie Michnika to poparcie dla związków partnerskich rozumianych jako ułatwienie dla ludzi, którzy nie są małżeństwami a chcą mieć jakąś relację prawną. Kiedy pada natomiast pytanie o związki partnerskie dla osób tej samej płci, czyli quasi-małżeństwa homoseksualne, poparcie spada do... 15 procent!
Szczery śmiech wybuchł w ciepłym pokoju gdzie toczono rozmowę. A potem jeszcze nasza skrzydlata przyjaciółka wysłuchiwała przerywanej chichotami opowieści o tym jak to Tusk gdy dowiedział się o tej manipulacji wpadł w szał, co mówił o "Wyborczej" i jak ochrzaniał swoich ludzi, którzy - to jego ponoć ulubiona fraza - powinni byli go ostrzec, ale w ogóle o niego nie dbają i biorą pieniądze za nic.
Hmm..., a za co bierze pieniądze szef rządu, który zamiast walczyć o dobre rozwiązania po prostu zapisuje się tam gdzie jest większość w każdej sprawie? Nawet jeśli pogląd większości jest absurdalny i szkodliwy?
Osa pocieszała się jednak, że wiadomość ta oznacza iż na razie związki partnerskie dla jednej płci pozostaną tylko postulatem "Wyborczej". No, chyba, że sondaże się zmienią...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/121147-osa-nadaje-99-jak-to-ze-zwiazkami-partnerskimi-bylo-tusk-byl-za-bo-uwierzyl-wyborczej-i-jej-sondazowi