Dziewczyna z plakatu odpowiada „Wyborczej”. "Normalni ludzie, po prostu Polacy dumni ze swojej polskości"

„Dziewczyna z powstania”. Tak dziś pisze o mnie „Gazeta Wyborcza”. Ponoć swoją buzią zacieram zły wizerunek narodowców, daję im „nowe szaty”.

- Działanie organu Michnika za Stalina nazywało się "pierekowka" - komentuje Rafał Ziemkiewicz.

Jeśli zaś o mnie chodzi, to muszę przyznać, że skoro moja twarz ociepla wizerunek narodowców, to będę jej użyczać patriotycznym środowiskom z największą przyjemnością.

- Organizatorzy chcą zatrzeć zły wizerunek: narodowcy mają zakaz przynoszenia kontrowersyjnych emblematów, do udziału zachęcają uśmiechnięci młodzi ludzie – przekonuje piórem Grzegorza Szymanika dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”.

- Plakat zrobił znany fotoreporter Jakub Szymczak, sympatyk marszu. Spoglądają z niego: rycerz spod Grunwaldu, żołnierz wrześniowy, dziewczyna z powstania. A na pierwszym planie on i ona, młodzi i uśmiechnięci. On w garniturze, ona w garsonce. Takie ma być nowe pokolenie nacjonalistów – nie bez nuty ironii pisze Szymanik.

„Dziewczyna z powstania” to ja, niżej podpisana, co na (nie)szczęście umknęło uwadze kolegów po fachu z Czerskiej. Redaktor Szymanik jest wielce zdziwiony plakatem zachęcającym do udziału w Marszu Niepodległości – pewnie spodziewał się zdjęć ogolonych na łyso neonazioli z twarzami wykrzywionymi w grymasie nienawiści. Taki wizerunek rzeczywiście bardziej pasowałby do łatki „neofaszystów”, którą od dawna „Wyborcza” stara się przykleić narodowcom. A tu zaskoczenie – młodzi, uśmiechnięci ludzie, z odważnym błyskiem w oku i dumnie podniesionymi do góry czołami – w końcu to Marsz Niepodległości, powód do największej dumy.

Ale „Wyborcza” przekonuje, że to tylko „pudrowanie nacjonalizmu”, które niby ma trwać już od roku, bo wtedy „oenerowcy po raz pierwszy zachęcali, żeby piaskowe koszule zamienić na białe, a naramienniki z falangą na eleganckie krawaty”.

- Na czele pochodu poszły rodziny z dziećmi i politycy. Neonaziści z Blood & Honour, którzy zawsze chętnie szli w listopadowych marszach, dostali zakaz przynoszenia swoich flag i emblematów – przekonuje Szymanik.

Cóż odpowiedzieć koledze po fachu, skoro tak trudno mu pojąć, że Święto Niepodległości to nie jest tylko radość zagarnięta przez ONR i Młodzież Wszechpolską? Że w pochodzie z biało - czerwonymi flagami idą normalni ludzie, całe rodziny, po prostu Polacy dumni ze swojej polskości.

Takie publikacje nie dziwią Rafała Ziemkiewicza. W rozmowie z portalem Fronda.pl publicysta mówi, że organ Michnika cały czas instynktownie porusza się w schemacie działania Kominternu.

- Utożsamianie z faszyzmem polskiego nacjonalizmu, utożsamianie z nacjonalizmem patriotyzmu, to jest taki stały zestaw poglądów - wylicza.

- Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to są ludzie, którzy nigdy nie podpiszą się pod jakąkolwiek formą świętowania niepodległości, ale będą starali się przesuwać te granice jak najbardziej, o ile tylko będą czuli, że mają poparcie dla swoich działań. Jeśli czują się - jak teraz - na fali, to będą starali się zadeptać wszystkie uczucia związane z tym świętem i podsunąć inne. Za Stalina to się nazywało pierekowka. Dokładnie tym posługuje się dziś "Wyborcza", może w innym duchu, ale sens jest wciąż ten sam - mówi portalowi Fronda.pl Ziemkiewicz.

Nie przeczę, pośród tylu tysięcy ludzi, którzy zjadą 11 listopada do Warszawy, mogą znaleźć się tacy, którzy w jakiś sposób będą próbowali zaburzyć porządek uroczystości, wykorzystać to jako prowokację. Być może będą to osoby podpuszczone przez przeciwników Marszu, etc. Ale to nie podwładnym Adama Michnika oceniać, kto jest faszystą, a kto nie jest, tylko niezależnemu sądowi, i wyłącznie jemu.

- Żaden redaktor, żadna gazeta ani organizacja nie może sobie uzurpować prawa do orzekania, kto jest faszystą i komu na podstawie tego oskarżenia można jego konstytucyjne prawa odbierać. A tym bardziej nie ma prawa odwoływać się, dla przeprowadzenia swojej woli, do przemocy – pisał w tamtym roku Rafał A. Ziemkiewicz.

Tymczasem „Wyborcza”, z powodów sobie tylko znanych, z uporem maniaka robi z nas, nas patriotów, faszystów.

- Obłuda i nikczemność, jaką popisują się w tej sprawie podwładni Adama Michnika, są po prostu niezmierzone. Tak jak Goering z jego sławnym "to ja decyduję, kto jest Żydem", redaktor Blumsztajn i podobni mu "szczujni dziennikarze" (jak zwał ten gatunek propagandystów śp. Jerzy Dobrowolski) przyznali sobie prawo decydowania, kto jest faszystą i egzekwowania swoich wyroków za pomocą skrzykiwanych poprzez prasowe łamy bojówek, skądinąd w dużej części odwołujących się do ideologii równie zbrodniczych jak hitlerowski narodowy socjalizm – pisał Ziemkiewicz.

Zaś organizatorzy Marszu dokładają wszelkich starań, żeby nie dać „Wyborczej” najmniejszego pretekstu.

- Niezależnie od tego, jaki charakter przybierze walka z Marszem Niepodległości, ideą narodową oraz organizacjami i poszczególnymi osobami, będzie ona wymagała od nas wszystkich dojrzałej postawy. Po pierwsze: nie możemy dać się podzielić i napuścić jedni przeciw drugim – 11 listopada musi być świętem wszystkich, którzy przywiązani są do niepodległego, narodowego państwa polskiego. Nie dać się podzielić, bo przeciwnicy państwa i narodu są zjednoczeni i silni jak nigdy. Po drugie: zachować dyscyplinę, porządek i spokój w ciągu najbliższych tygodni, jak i zwłaszcza podczas samego Marszu. Po trzecie: nie dać się sprowokować, ponieważ przeciwnik tylko na to czeka – apelował nie dalej niż wczoraj Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej, obok ONR formalnego organizatora Marszu.

Formalnego, bo plakat, któremu użyczyłam swojego wizerunku de facto nie ma z MW ani ONR nic wspólnego. Patronuje mu Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, które jest w trakcie rejestracji.

- W ciemno obstawiam, że mainstreamowe, „służne”, bądź jak kto woli, salonowe, media, lada dzień rozpoczną atak na Marsz Niepodległości – pisał wczoraj wprost proroczo Winnicki.

I faktycznie, zaczęło się – choć to pewnie dopiero tylko preludium do tego, co czeka nas w listopadzie.

„Faszyzm nie przejdzie” - będą zapewne znowu krzyczeli samozwańczy antyfaszyści. Dzieci „polityki miłości”, którzy – może podobnie jak to miało miejsce rok temu – chwycą za młotki i kastety i napadną na uczestników marszu.

„Antyfaszyści”, którzy złapią za gwizdki i przebiorą się (co było po prostu karygodne!) za więźniów obozu Auschwitz, żeby zatrzymać legalną (sic!) manifestację. - Wczoraj na warszawskich ulicach faszystami byli nie uczestnicy marszu, nie działacze ONR ani MW, którzy - zaświadczam jako naoczny świadek - zachowywali się w sposób godny Święta Niepodległości, ale tych kilkuset wyjących i gwiżdżących, agresywnych osobników sprowadzonych tam i podjudzonych przez "Gazetę Wyborczą" – pisał Ziemkiewicz w tamtym roku. I trudno o lepszą konstatację.

 

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych