Piotr Zaremba o nowej rzeczywistości: Powstaje Obóz Wielkiej Platformy. Przyjdzie nam żyć w kraju „jednej partii i jednej gazety”

W najnowszym programie Tomasza Lisa Aleksander Kwaśniewski wieścił – chyba zasadnie – poważny kryzys SLD, który może grozić nawet jego zaniknięciem. Doradzał rozmowy nowego kierownictwa Sojuszu z Januszem Palikotem. Te rady powtarzał potem sam Lis w drugiej części programu z przedstawicielami partii. Na razie stosownych deklaracji nie uzyskał. Ryszard Kalisz nazywał Janusza Palikota „wodzem”, a spektakl w wieczór wyborczy kiedy wódz przyjął od swoich ludzi przysięgę przed kamerami porównał z „parteitagiem”.

Ale ta debata nie ma wielkiego znaczenia. Naturalnie Kwaśniewski miał rację jeszcze w jednym: jednak kadencja może w polskich warunkach przynieść kompletną rewolucję politycznej sceny. Ale z dzisiejszej perspektywy patrząc można się jednak pokusić o prognozę, przynajmniej na kilka lat najbliższych. Będzie to prognoza powstania Obozu Wielkiej Platformy.

Dziś Ruch Palikota nie jest Tuskowi do niczego potrzebny, choć nie znając wyników brał serio możliwość  dobrania go sobie na koalicjanta. Ale może się okazać istotny, kiedy trudności ekonomiczne zachwieją najbardziej stabilnym układem rządowym. Wtedy Tusk  może chcieć Palikota pozyskać obawiając się jego destrukcyjnej aktywności, ale może też pozwolić mu imitować gniew ludu. A Pan Janusz poza tandetnym antyklerykalizmem może przybrać dowolną barwę: liberała lub socjalisty.  Podobnie jak dzisiejszy Tusk, tylko „bardziej”.

Pytających o wzajemne relacje Palikota i Tuska zadowolę odpowiedzią o urokach subtelnych szantażów: każdy z nich może pogrążyć drugiego, toteż są zdolni do wzajemnych podchodów, ale żaden nie wypowie drugiemu atomowej wojny. Za duże ryzyko. To przypomina relacje Leppera i Millera – aby nakłonić Samoobronę do konkretnych głosowań, politycy Sojuszu sięgali od czasu do czasu do prokuratorskich szaf, ale ich nie otwierali.
Dodatkowym atutem lidera PO jest teoretycznie łatwa możliwość rozbicia klubu Palikota poprzez podkupienie części jego posłów. Ale niewykluczone, że ta grupa dziwacznych karierowiczów uwierzyła naprawdę w geniusz „wodza” i łączy z nim autentyczne nadzieje. W takim przypadku to Palikot  ma dodatkowe punkty wobec Tuska.  Ale możliwe też, że winiarz z Biłgoraja zagra w przyszłości  o zajęcie stosownego miejsca w całym, szeroko rozumianym obozie PO. Ma się rozumieć miałaby to być Platforma zreformowana pod jego naciskiem. Już teraz pod wpływem agitacji Palikota Tusk przesunie swoją partię jeszcze bardziej w lewo.

Z SLD sprawa jest jeszcze prostsza. Kariery masy „lewicowych” polityków od Marka Borowskiego po Izabellę Sierakowską i od Bartosza Arłukowicza po Józefa Piniora pokazują, jak łatwo ci ludzie, o różnych biografiach i temperamentach, mogą się odnaleźć w obozie władzy. Ani liberalnym, ani socjalnym, połączonym co najwyżej  ogólnikowymi intuicjami antyprawicowymi. Dlaczego w przyszłości podobnych decyzji nie mieliby podjąć Ryszard Kalisz czy nawet Leszek Miller? SLD trzymane poza władzą będzie tym szybciej więdnąć i tracić powab. A wraz z nim będzie tracić również ludzi.

Paradoksalnie najbardziej trwałą formacją, spośród tych, które znalazły się w orbicie wpływów PSL są ludowcy. Na początku poprzedniej kadencji Tusk wysunął pomysł wspólnych list PO-PSL, ale usłyszał stanowcze „nie” Waldemara Pawlaka.  To tylko podniosło atrakcyjność jego partii i dlatego dziś tylko ona jest koalicyjnym partnerem dla Platformy. Ale pragmatyzm Pawlaka ma wiele wspólnego z pragmatyzmem Tuska. Jeszcze na początku poprzedniej kadencji dochodziło między nimi do poważnych sporów, choćby o zasięg decentralizacji. Dziś obie partie mają w większości spraw równie niejasne i nieostateczne założenia programowe.

W efekcie wszystkie partie sejmowe poza PiS są dziś potencjalnymi uczestnikami Obozu Wielkiej Platformy, choć o różnym stopniu autonomii i zróżnicowanych aspiracjach. Jest pytanie, czy skoro obejmuje on blisko 70 procent wyborców, mamy normalny i zdrowy system partyjny, a w szerszym sensie zdrową demokrację. Jeszcze ciekawsze, komu to zawdzięczamy: to temat na oddzielny wielki traktat.

W teorii tak potężny i bezkształtny obóz powinien ulec zróżnicowaniu i zacząć pękać. Widać nawet potencjalne czynniki rozsadzające, choćby nieokiełznane, chorobliwe ambicje Palikota, który może się nie chcieć zatrzymać w swoich zapaterystowskich zapędach jak i może nie szanować w każdej sytuacji prymatu Tuska. Ten obóz może też pęknąć pod wpływem zewnętrznych zagrożeń – Na przykład w obliczu naprawdę silnego społecznego niezadowolenia.  Ale dziś to jest naprawdę kraj jednej partii i jednej gazety, o którym marzyli kiedyś Kwaśniewski z Michnikiem. Tak definitywnie, że nawet odkrywca tego dawnego określenia, Cezary Michalski się zapisał.

Do czego Tusk użyje siły tego Obozu? Przeforsowania wygodnych dla siebie zmian w konstytucji? Reformy finansów publicznych, czy tylko przesunięcia progów zadłużenia? A może postawienia lidera opozycji przed Trybunałem Stanu? Okaże się.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.