O jakości życia publicznego w kontekście badań sondażowych. "Wobec dwóch przykładów opinia publiczna nie powinna pozostać obojętna"

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Od kilkunastu lat stałym elementem dyskusji podsumowujących kampanie wyborcze w Polsce jest kwestia trafności, a właściwie braku trafności pomiarów preferencji politycznych instytutów badawczych w naszym kraju. Na fali krytyki dokonań renomowanej socjometrii, która pojawiła się po zeszłorocznych wyborach prezydenckich sondaże zrealizowane w trakcie kampanii poddane zostały audytowi. Na zlecenie OFBOR (Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku) – instytucji reprezentującej interesy 22 wiodących firm socjometrycznych, w  tym firm, których badania preferencji politycznych pozostawiąją od lat wiele do życzenia – specjaliści z branży poddali ocenie sposób przygotowania i prowadzenia badań oraz ich prezentacji w mediach. W zaleceniach pokontrolnych dla firm zrzeszonych w OFBOR znalazły się minimalne wymagania dotyczące informacji związanych z prezentowaniem wyników badań oraz zestaw informacji dodatkowych, przez tenże OFBOR rekomendowanych.

Obserwując trwającą już kampanię, poprzedzającą październikowe wybory parlamentarne, należy stwierdzić z zaniepokojeniem, że po raz kolejny mamy do czynienia z kontynuacją, w zakresie pomiarów preferencji politycznych, niepokojących zjawisk. Ich skala nie jest niestety mniejsza niż w poprzednich latach, a wobec dwóch przykładów, które przytaczam poniżej, opinia publiczna nie powinna pozostać obojętna.

W dniu 4 września Instytut SMG/KRC zrealizował na zamówienie TVN24 sondaż preferencji wyborczych, w którym znalazły się partie nie zainteresowane samodzielnym startem w nadchodzących wyborach. Dotyczyło to: Partii Kobiet, Krajowej Partii Emerytów i Rencistów oraz Ligi Polskich Rodzin. Zwracam jeszcze raz uwagę na datę pomiaru – 4 września. Warto przypomnieć, że w nieprzekraczalnym terminie do 20 sierpnia partie były zobowiązane złożyć w Państwowej Komisji Wyborczej informacje o zamiarze udziału w wyborach. Nie zrobiła tego ani Partia Kobiet, ani Krajowa Partia Emerytów i Rencistów, a Liga Polskich Rodzin zgłosiła chęć udziału wyłącznie w wyborach senackich. W rozmowie telefonicznej z szefem działu badań telefonicznych SMG/KRC Wojciechem Hołdakowskim, którą odbyłem 12 września w godzinach porannych, dowiedziałem się, że umieszczenie ww. partii miało rzekomo związek z inną datą z kalendarza wyborczego, tj. 30 sierpnia. Czyli terminem do kiedy  komitety startujące w wyborach musiały przedłożyć listy kandydatów poparte odpowiednią liczbą podpisów. Na moją sugestię, że rzecz dotyczy wcześniejszej daty, a czołowy instytut badawczy nie zadał sobie trudu, żeby zaktualizować listę partii w kwestionariuszu, dowiedziałem się, że i tak umieszczeni PK, KPEiR i LPR nie miało większego wpływu na pomiar od strony statystycznej i służyło rozszerzeniu oferty politycznej.

W dniu 10-11 września ten sam Instytut SMG/KRC zrealizował na zamówienie TVN24 kolejny sondaż, w którym – na podstawie moich wyliczeń – prawdopodobnie zaktualizował listę komitetów startujących w wyborach, nie zadał sobie zarazem trudu, żeby dokonać podziału komitetów na ogólnopolskie i okręgowe. Moją uwagę przykuł wynik pomiaru dla Kongresu Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke (poparcie 3%). Na moje pytanie do Pana Hołdakowskiego czy wynik sondażu dla KNP został przeważony, wobec faktu zarejestrowania tego komitetu tylko w 21 okręgach wyborczych, otrzymałem odpowiedź, że KNP badano jako komitet ogólnopolski.

Te proste, a zarazem kompromitujące błędy, potwierdzają niestety opinię wielu osób obserwujących i analizujących pomiary preferencji politycznych w Polsce, że do wartości poznawczych produktów (sondaży politycznych) firm zrzeszonych w OFBOR wciąż można mieć bardzo poważne zastrzeżenia. Jest jednak drobna różnica, którą warto podkreślić, że czym innym dla opinii publicznej jest badanie, jaką pastę do zębów preferują Polacy, od badania preferencji wyborczych. To drugie niewątpliwie ma charakter opiniotwórczy, a nie wyłącznie informacyjny.

Rodzi się więc zasadnicze pytanie, czy dla jakości naszego życia politycznego nie powinna w nastąpić zmiana prawa regulująca zasady prezentacji sondaży przedwyborczych. Przed klasą polityczną staje zadanie, czy po wyborach nie należałoby zastanowić się nad rozwiązaniami przyjętymi w wielu demokracjach zachodnich w zakresie sposobu prezentowania wyników sondaży opinii publicznej. Może nadszedł czas, żeby wprowadzić ograniczenie czasowe w publikacji sondaży, na przykład od momentu ogłoszenia daty wyborów? Może warto też zobowiązać partie polityczne, utrzymywane z subwencji z budżetu państwa, by podawały do publicznej wiadomości informacje z usług jakich firm badawczych korzystały i korzystają?

Warto dalej przyglądać się toczącej kampanii i analizować poszczególne sondaże, a potem skonfrontować je z ostatecznymi wynikami październikowej elekcji, by móc odpowiedzieć sobie na pytanie, na ile w dzisiejszej Polsce sondaże informują, a na ile bardziej lub mniej świadomie kreują naszą polityczną rzeczywistość.


Dr Piotr Bajda, pracownik naukowy ISP PAN, wykładowca w Instytucie Politologii UKSW.



Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych