Dlaczego na tak kuriozalny kształt Kongresu Kultury zgadza się minister Zdrojewski? Zgadza się zapewne dlatego, że musi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Rozpoczęty z wielką pompą Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu razi już nie tylko jednostronnością, ale wręcz wyrażanym wprost lewicowo-lewackim zaangażowaniem. Jak to ujął Marek Magierowski - wydarzenie "niewiele ma wspólnego z kulturą, za to całkiem sporo z pamiętnymi bolszewickimi prazdnikami". Wśród gości nie uświadczysz nikogo istotnego, kto nie podziela entuzjazmu wobec praktykowanej przez lewicę reżyserii społecznej.

Kazimierz Michał Ujazdowski słusznie zwraca uwagę - na naszych łamach - że logika Kongresu eliminuje to, co w polskiej kulturze żywe i istotne.

(...) nie usłyszymy na Kongresie wystąpień Ryszarda Legutki, Andrzeja Seweryna, Andrzeja Rotermunda, Krzystofa Zanussiego, Adama Zamoyskiego, a z młodszej generacji głosów Dariusza Gawina, Grzegorza Górnego, Andrzeja Horubały czy Krzysztofa Koelera, który znakomicie prowadził program TVP Kultura. Poza ramami Kongresu są wielkie zagadnienia współczesnej Europy, jak rola dziedzictwa chrześcijańskiego. W roku beatyfikacji Jana Pawła II jego dorobek jest ukrywany pod presją politycznej poprawności.

Kongres zorganizowano oczywiście za publiczne pieniądze, choć można odnieść wrażenie, że wydarzenie tak naprawdę oddano "Krytyce Politycznej", dla niepoznaki tylko - i większej skuteczności - utrzymując szyld polskiej prezydencji.

Dlaczego na tak kuriozalny kształt imprezy zgadza się minister kultury Bogdan Zdrojewski - przed objęciem urzędu uznawany za umiarkowanego konserwatystę? Zgadza się zapewne dlatego, że musi. A dlaczego musi? Bo widocznie tak każą mu zwierzchnicy, a więc premier Tusk.

I pewnie dlatego - że każe premier - minister kultury przydziela "Krytyce Politycznej" dotacje wielokrotnie większe niż dostaje np. "Fronda".  Z tego samego powodu Warszawa (prezydent Warszawy jest zaangażowana w ruchy katolickie) wspiera "Krytykę Polityczną" niezwykle atrakcyjnym lokalem w centrum miasta. I również z tego powodu każda lewacka impreza może liczyć na solidne wsparcie, podczas gdy konserwatystów wypycha się z każdej instytucji.

Dlaczego premier tak każe? Bo premier ma plan. Premier - gdy już zbuduje Polskę - chce iść dalej, do Europy. I to wysoko. Może szef Komisji Europejskiej? Może już nawet coś tam sugerowano w rozmowach.

Ale to nie tak prosto. By wejść na szczyt w Europie - trzeba mieć "credentials", czyli referencje. Konkretnie - lewicowe referencje. Nie można być - z natury podejrzanym - polskich chadekiem, nawet jeżeli odsunęło się Kaczora od władzy. Trzeba być lewicowcem, i trzeba to udowodnić czynami, a nie tylko słowami. Trzeba wspierać tych, których Europa chce wspierać.

I premier wspiera. Ba, premier obiecuje więcej - związki partnerskie! Po wyborach, ale skoro już raz obiecuje, to wycofać się nie będzie mógł.

Kto wie, może nawet skuteczną promocję satanizmu w podległej rządowi (poprzez decyzje ministra skarbu, akceptującego każdy wydatek powyżej 200 tys. złotych) TVP da się wpisać na listę lewicowych sukcesów premiera Tuska?

Tak ogólnie, to zabiegi o przyszły sukces w Europie wymagają wielkiej zręczności. Trzeba np. uważnie zanalizować porażki poprzedników. Np. Aleksandra Kwaśniewskiego. Dlaczego ten skuteczny i lubiany w świecie polityk nie dostał poważnej propozycji ani z UE, ani z ONZ? Może dlatego, że postawił się Rosji w czasie pomarańczowej rewolucji na Ukrainie? Wniosek: Rosjanie są w stanie zablokować każdą karierę. Dlatego nie można przesadzać z pyskowaniem, a już broń Boże z działaniem.

Tak to wygląda. Nie ma się co dziwić - wielkie ambicje, raz zrodzone, muszą być zaspokojone.

W całej sprawie jest jeszcze jedno pytanie, do ministra Zdrojewskiego. Czy wykonywanie funkcji publicznych wbrew swoim poglądom i instynktom, wbrew temu, co uważa się za słuszne i prawdziwe, ma jakiś sens - poza zaspokojeniem ambicji? Czy bycie trybikiem w rozpędzającej się maszynie reżyserii społecznej służy czemukolwiek poza faktem, że się jest na szczycie? Czy pozostało coś więcej poza - możliwym - przekonaniem, że jak mnie nie będzie, to przyjdzie ktoś gorszy, i taka "Fronda" nie dostanie wówczas nic?

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych