Krzysztof Kunert: Wieluń był pierwszy! "Niemcy zamierzali w naturalnych warunkach przećwiczyć taktykę wojny totalnej". Zginęło 1200 osób...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Krzysztof Kunert

Wieluń był pierwszy!

II wojna światowa zaczęła się na Dolnym Śląsku

Była dokładnie 04.40 gdy na centrum Wielunia, małego polskiego miasteczka położonego o 15 kilometrów od ówczesnej granicy z Niemcami spadły pierwsze bomby. Dopiero 5 minut później, o 04.45, pancernik Schleswig-Holstein zaatakował Westerplatte. Zniszczenie Wielunia i zabicie ok. 10% mieszkańców zajęło samolotom Luftwaffe kilka godzin. 1 września 1939r na Dolnym Śląsku zaczęła się wojna totalna.


Dolny Śląsk,  lato 1939r

Jeszcze w połowie sierpnia przebywający we Wrocławiu oficer polskiego wywiadu - Marian Długołęcki - przesyłał swojemu dowództwu alarmujące raporty. Położone ok. 40 km od ówczesnej granicy miasto przygotowywało się do wojny. Porucznik donosił o wielkiej koncentracji wojsk Wermachtu, o wyładowanych czołgami kolejowych transportach przemieszczających się nocami na Górny Śląsk, o zamkniętej przez wojsko dla cywilów autostradzie wypełnionej wojskowymi ciężarówkami. Ale do agresji szykowała się nie tylko stolica Dolnego Śląska, gdzie, jak podaje Norman Davies, w samym tylko 1939r do wojska powołano 10 tys. mężczyzn. Z racji geograficznego położenia cały region stanowił centrum silnego zgrupowania kilku niemieckich armii. Siły te już wkrótce miały uderzyć na rozlokowaną wokół Sieradza armię „Łódź” gen.  Juliusza Rómmla. W przeddzień wojny w okolicach Wrocławia, Legnicy, Czernicy, Oleśnicy, Oławy, Brzegu, Dzierżeniowa, Opola, Nysy stacjonowały setki samolotów, które od samego początku wykorzystywano do bombardowania polskich miast. Na pierwszą ofiarę wybrano niewielki Wieluń.

Pogranicze polsko-niemieckie, 1 września, wczesny ranek

1 września 1939r dokładnie o 04.02, jak podaje dziennik bojowy 76 eskadry bombowców nurkujących z Ligoty Dolnej (wówczas Nieder-Ellguth, dziś wsi leżącej niedaleko Góry św. Anny), w powietrze wzbiły się 29 stukasy z czarnymi krzyżami. Chwilę później dołączyły do nich kolejne maszyny z Polskiej Nowej Wsi (dawniej Polnisch Neudorf) spod Opola. Wkrótce polscy pogranicznicy i  okoliczna ludność z niepokojem obserwowali szybko przesuwające się po niebie złowrogie cienie. Tymczasem tego dnia w niedalekim Wieluniu rozpoczynał się tradycyjny, copiątkowy targ. Już w nocy okoliczni gospodarze zwozili do miasta swoje towary, a ulice wypełniały się przybyszami z pobliskich miejscowości. Choć wśród ludzi wyczuwało się napięcie, nikt nie spodziewał się hekatomby. W Wieluniu nie stacjonowała polska armia, nie było tu magazynów wojskowych, fabryk czy nawet ważnych szlaków komunikacyjnych. Tego ranka mieszkańcy czuli się więc w miarę pewnie, uznając wycie syren za znak zapowiadanego od kilku dni próbnego alarmu.

Wieluń, godz. 04.40 – 14.00

Nie były to jednak ćwiczenia. Dokładnie o 04.40 nie niepokojone przez nikogo niemieckie bombowce, osłaniane przez myśliwce, rozpoczęły masakrę. Zaprawieni w atakach na cele cywilne piloci, m.in. z cieszących się złą reputacją  Legionów Kondora wsławionych zniszczeniem  w 1937r hiszpańskiej Guerniki, wybierali obiekty z dużą dokładnością. Niemcy bombardowali Wieluń  metodycznie, z niewielkiej wysokości, ulica po ulicy, nie niepokojeni przez nikogo. Niszczyli wszystko, a do zabijania uciekających cywilów używali także broni pokładowej. Tego dnia powtarzających się aż do godziny 14.00 nalotów miało być jeszcze kilka. Jak podają źródła w wyniku bombardowania 75% zabudowy miasta legło w gruzach (Stary i Nowy Rynek, Śródmieście) a życie straciło ok. 1200 mieszkańców. Do rangi symbolu barbarzyństwa urasta fakt, iż na pierwszym miejscu zaatakowano, oznaczony znakami Czerwonego Krzyża, szpital Wszystkich Świętych. Zginęły tam 32 osoby, w tym 26 chorych. Kiedy przybyły tu regularne oddziały piechoty niemieckiej miasto jeszcze się tliło…

Wrocław, początek września 2011r

Pomimo upływu lat ciągle otwarte pozostaje pytanie: dlaczego Niemcy zaatakowali i zniszczyli bezbronne miasto? Według Tadeusza Olejnika, historyka z Wielunia, nie było  żadnego militarnego uzasadnienia dokonanego okrucieństwa. Najpewniej Luftwaffe z premedytacją unicestwiła bezbronne miasto, aby w polskim społeczeństwie wywołać atmosferę paniki i chaosu. Ale była jeszcze inna, bardzo pragmatyczna motywacja. Wiele wskazuje  na to, że Niemcy zamierzali w naturalnych warunkach przećwiczyć nowoczesną taktykę wojny totalnej oraz przetestować możliwości nowego sprzętu. Potwierdza to późniejsza obecność wojskowych komisji, których członkowie dokonywali oględzin wieluńskich gruzów oraz sporządzali szczegółową fotograficzną dokumentację zniszczeń.

Choć od tamtych tragicznych chwil minęło ponad 70 lat, zdaniem polskich prokuratorów naloty z 1 września 1939r. kwalifikują się jako zbrodnia wojenna. Próby dochodzenia sprawiedliwości były jednak dwukrotne umarzane przez stronę niemiecką. Pewne jest jednak to, że już pierwszy dzień wojny obalił mit o zachowywaniu przez niemieckie wojska ogólnie przyjętych wojennych reguł. Jak pokazały kolejne tygodnie i miesiące nie tylko oddziały SS, ale także m.in. Werhmacht oraz Luftwaffe, wielokrotnie nie przestrzegały zasad wypracowanych przez cywilizowany świat na wypadek wojny. Mord na 1200 bezbronnych mieszkańcach Wielunia jest tu nadto wymowny. Podczas rocznicowych obchodów w 2009 r. w Wieluniu obecny był prezydent Polski śp. prof. Lech Kaczyński. Rok wcześniej w centrum miasta odsłonięto pomnik Rotmistrza Witolda Pileckiego.

Wykorzystane źródła:

www.historiawielunia.uni.lodz.pl;

www.historycy.org;

Norman Davies, Mikrokosmos, 2002;

Tygodnik Niedziela 2009

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych